niedziela, 29 listopada 2020

Nie ma tego złego... ( Tekst z dnia 29 listopada 2020 roku)

 

Od pewnego czasu schodzi ze mnie polityczne napięcie. Mogłabym to zrzucić na zmęczenie bezustanną i bezsensowną walką. Ale zmęczenie, chociaż czasami wydaje się nie do pokonania, po kilku dniach zawsze mija, pozwala odbić się od dna i zacząć wszystko od nowa.

Ten dziwny, przenikający mnie oddech zmiany spowodowany jest jednak czymś zupełnie innym. Wiecie, to jest tak, jak podczas choroby, zwykłego bólu zęba czy żołądka. Po pewnym czasie odczuwamy minimalną, prawie niezauważalną ulgę, jakiś drobny symptom przemijania bólu, ataki choroby stają się słabsze i przychodzą rzadziej. I w pewnym momencie już wiecie, że kryzys mija i że wszystko już będzie dobrze.

PIS jest właśnie, jak taka choroba, która nas dręczy od kilku lat. Nie pozwala spać, zabiera apetyt, wyciska łzy, doprowadza do depresji. Ale dziś czuję, że nie muszę dłużej żyć w tej beznadziei i bezsilności. Tego jeszcze nie było widać kilka miesięcy temu, kiedy wpadliśmy w czarną rozpacz po przegranych wyborach. Ale dziś mam już pewność. Nadchodzi koniec PISu. I widać, jak na dłoni symptomy upadku.

Do tej pory nic nie robiło wrażenia, ani na zwolennikach PISu, ani na samych członkach tej partii wraz z resztą prawicowej ciemnoty. Kolejne połamane paragrafy, bezczelne posunięcia, cyrk w Sejmie, afera dwóch wież, afera z Misiewiczem, afera z farmą trolli, afera z lotami Kuchcińskiego, afera Banasia, przekręty ministerstwa zdrowia i wiele innych niewyobrażalnych dla uczciwego człowieka sytuacji, odbijały się od opinii publicznej, jak od gumowej ściany. PIS wydawał się niezatapialny i zbudowany ze skały tak twardej, że nie było nadziei na jej skruszenie. To nie prawda, że dopiero dzisiaj protestujemy. Robiliśmy to od samego początku, a ta skała z nas drwiła i nas lekceważyła. Byliśmy tylko kurzem na jej powierzchni, który bezskutecznie próbował przyćmić jej blask.

Dziś, patrząc z szerokiej perspektywy zaczynam powoli rozumieć, dlaczego światu przytrafił się PIS.

Historia uczy, że każdy postęp poprzedzony jest czarną kartą historii. Że musi zaistnieć jakieś dno, którego ludzie już nie będą zdolni wytrzymać, by ludzkość znalazła w sobie siłę do walki o lepsze jutro.

PIS jest naszą, kolejną zresztą, czarną kartą historii. I na pewno taką pozostanie. Zło, nawet jeśli po nim następuje dobro, nie przestaje być złem.

Ale wyobraźcie sobie, że gdyby nie było PISu, przez następne 100 lat trwalibyśmy w średniowiecznym kompromisie aborcyjnym. Gdyby nie PIS, za naszego życie nie znalazłaby się taka władza, która miałaby odwagę dać równe prawa osobom o niestandardowej orientacji seksualnej. O związkach partnerskim moglibyśmy tylko ciągle pomarzyć. Gdyby nie było PISu, kościół katolicki nadal wmawiałby światu, że jest zbawcą Polski, że Polska istnieje tylko dzięki niemu. Gdyby nie było PISu, kobiety nadal siedziałyby cicho za kuchennym stołem ze swoją źle opłacaną pracą i poczuciem krzywdy. Gdyby nie PIS nasza młodzież żyła by nadal w oparach tumiwisizmu powtarzając bzdury, że polityka jest dla dziadków, że niczego w ich życie nie wnosi.

Gdyby nie było PISu, przywódcy UE nie zrozumieliby nigdy, że w traktatach i umowach międzynarodowych nie może być tylko serduszek i słoneczek i zdań o tym, co wspólnota daje jej członkom. Że muszą być także plany na gorsze scenariusze. Że jeśli jakiemuś przywódcy członkowskiego państwa odpierdoli, muszą mieć narzędzia, by go zmusić do przestrzegania zasad.

Takie oto są zasługi PISu dla nas, dla Polski, dla Europy.

Dziękujemy ci Jarosławie Kaczyński, bo wprawdzie to nie ty jesteś rewolucją, ale jesteś jej bezpośrednią przyczyną.

Wkurwiłeś Jareczku złotą rybkę. Miałeś o jedno życzenie za dużo. I nie będziesz już emerytowanym zbawcą Polski.

Skała, jaką jest PIS zaczęła korodować od środka. I najbardziej bawi mnie to, że naprawdę zaczęła pękać, odkąd Kaczyński przekroczył próg gabinetu wicepremiera.

Wywołał największy kryzys odkąd wygrał wybory w 2015 roku. I nie posiadając wrodzonej umiejętności przyznawania się do błędów, nie potrafi się cofnąć o krok. Położył na szali swoją partię i przegra. Bo sam zagonił się w ciemny róg, z którego nie ma wyjścia.

PIS z tej najtwardszej na świecie skały zamienił się w kruchy domek z kart, z którego już wyjęto najważniejszego asa. Wystarczy, że dmuchniemy i wszystko się zawali.

Osobiście, od jakiegoś czasu bardzo dobrze się bawię. Bo po raz pierwszy zdarza się, że posłowie PISu wyłamują się z głosowań, bo niektórzy z nich starają się trzymać jak najbliżej drzwi, by we właściwym momencie odwrócić się od swego przegranego guru. Bo rozgrywki między kolegami z rządu nie odbywają się już za żelaznymi drzwiami Nowogrodzkiej, a na konferencjach prasowych. Bo panowie już przestali ze sobą rozmawiać, zaczęli pisać do siebie listy. Bo nikt nie potrafi zapanować nad ukochanymi „patriotami”, którzy stają się coraz bardziej bezczelni i agresywni. Bo w końcu na walkę z kobietami i licealistami wysyła się zamaskowanych policjantów, którzy z zachowania i wyglądu przypominają toczka w toczkę kiboli. Bo uzbrojeni w hełmy i tarcze funkcjonariusze wylewają krokodyle łzy, że jakaś mojej postury dziennikarka naruszyła ich nietykalność cielesną. Bo kiedy nie można się już wyżyć na silnych i dorosłych atakuje się nastolatki za wpisy na FB, strasząc sadem rodzinnym więzieniem.

Ale się nie martwcie wy młodzi ludzie, Ty czternastolatku, ty trzynastolatko, czy ty siedemnastolatku. Już trafiliście na karty podręczników historii. Jesteście bohaterami naszych czasów. Za każdą popchniętą babcią stoi sto innych. Za każdą aresztowaną samotną matką stoi tysiąc samotnych matek. Za każdym zaatakowanym dziennikarzem stoją dziennikarze z całego świata.

Każda osoba, którą atakujecie, jest przedstawicielka jakiejś większej grupy, która w ten sposób zostaje jakby wezwana do walki.

Przypatrzcie dobrze ostatnim wydarzeniom. PIS ciągle podnosi gardę, ale to co się dzieje w Polsce, to są właśnie symptomy upadku.

Ja coraz rzadziej mam potrzebę przelewania swoich myśli na wirtualny papier. Wiem, że niedługo to wszystko się skończy. A ja będę jak żołnierz, który wrócił z Berlina, głodny, poraniony, w podartych butach lecz zadowolony, że flagę zwycięstwa zawiesił. Chcę się napawać tym szczęściem, marzę o nim. Ponieważ moje zmęczenie psychiczne sięgnęło już zenitu. Chcę zająć się wreszcie sobą. Niczego nie musieć i niczego nie chcieć zmienić. Patrzeć tylko, jak koło historii obraca się znowu we właściwą stronę.

Piszę coraz rzadziej. Bo Rzeczy się dzieją, jest nadzieja, a ja już nie muszę opowiadać o sprawach oczywistych. Moja przygoda z blogiem pewnie niedługo się skończy, gdy wreszcie historia + kobiety zmiotą PIS. No chyba, że nadal będą się ciskać gdzieś z dna niebytu.

Teraz najważniejszym jest, by na popiele pozostałym z tej czarnej karty naszej najnowszej historii zbudować cos naprawdę nowego i czystego. By się wreszcie przestać oglądać w przeszłość i budować kraj tak bardzo nowoczesny, jak to tylko możliwe.  

Ja być może powrócę czasami z jakimś słowem. I zrobię wszystko, byśmy nigdy nie zapomnieli tych lat pod czarną PISowską chmurą. Bo najgorszym jest niewyciąganie wniosków z błędów i porażek.








niedziela, 15 listopada 2020

Grunwald. ( Tekst z dnia 15 listopada 2020 roku)

 


Kiedy kilka lat temu na jednym ze stadionów pojawił się baner: „Donald matole, twój rząd obalą kibole”, prawicowi politycy dostali orgazmu. Kiedy za rządów PO-PSL policja zneutralizowała grupę osiłków uzbrojonych po zęby zmierzających na Marsz Niepodległości, zapanowało powszechne oburzenie. Kiedy rozjuszeni „patrioci” niszczyli wóz transmisyjny TVN-u, w prawicowych szeregach słychać było chichoty. Kiedy Kaczyński zapragnął, by od jego partii nie było niczego na prawo, sam poszedł na czele marszu, a Duda wygłosił patriotyczne orędzie, chociaż za ich placami falangi zasłaniały biało-czerwone flagi. Kiedy nad Warszawą wiła się zła, czerwona łuna, a banery nawoływały do budowy „białej Europy”, politycy prawicy widzieli w tłumie tylko patriotyczne rodziny z dziećmi czczące z radością Dzień Niepodległości...

I teraz idą Warszawa chłopaki, a ich flagi wyświęcane na Jasnej Górze zwiastują strach i zniszczenie.

Czemu się nagle tak dziwicie panowie i panie z prawicowej strony? Co się stało? Nagle obudziliście się z zimowego snu i przejrzeliście na oczy?

Wyrosła WAM za plecami nowa siła znacznie groźniejsza od waszej. Może to jeszcze by się nie nie stało tak szybko, może jeszcze w tym roku ten tłum pohamowałby agresję. Ale pech chciał, że się te „baby pojawiły na ulicy, te wulgarne kurwy, ta dzicz, która chce być wolna i popiera aborcję, te zdziry nie znające umiaru w atakach na święte zaplecze waszej władzy ze znakiem krzyża, te oporne feministki odmawiające mężczyźnie należnego mu, dominującego miejsca w społeczeństwie, te puszczalskie, dla których usunąć ciążę to tyle, co splunąć. ”.

I prezes po prostu musiał! Musiał wezwać do obrony kościołów tych wspaniałych patriotów z pałami i flarami, którzy jednocześnie z bogiem i kurwą na ustach rzucili się do walki.

A oni chętni byli, bo od dwóch tygodni patrzyli i nie wierzyli własnym oczom, że te kobiety, te garkotłuki, te powołane do rodzenia dzieci szare myszki wyszły na ulicę i krzyczą głośniej niż oni. Zawstydzili się, bo okazało się, że to kobiety mogłyby zwyciężyć. Biz zabij niesforne kobiety, a kiedy ich nie ma pod ręką, zawsze można coś zniszczyć lub spalić. A kiedy już dzieło zniszczenia powoli się wypełnia, to jeszcze paru policjantów można poturbować. Byle swoją frustrację rozładować, byleby na moment zapomnieć, o swych małych mózgach i syndromie małego fiutka.

Pan Kaczyński chyba stracił węch polityczny. Marzy mu się dyktatura, a otworzył drzwi do anarchii. Czy naprawdę nie wiedział z kim ma do czynienia?

Od wielu lat prawica toleruje wyskoki kiboli i neofaszystów, nazywając ich patriotami. Każdego roku popuszczano im cugle bardziej i bardziej. A przecież to nie jest grupa ludzi, która kiedykolwiek była skłonna podporządkować się prawu. To dziwni osobnicy, którzy zasłaniając się wzniosłymi hasłami, umawiają się na polach na zwierzęce bitki. Dorośli ludzie.., a ich mózgi zatrzymały się na etapie piaskownicy. Odnosi się wrażenie, że miesiącami gromadzą w sobie agresje, by w końcu dać jej upust na jakimś stadionie lub na ulicy w Marszu Niepodległości. Bo w tłumie łatwiej być silnym.

To musiało do tego doprowadzić, do ulicznej bitwy i dewastowania miasta. Bo PIS od lat dawał im coraz większe przyzwolenie na anarchie, czyniąc tych ludzi bezkarnymi.

Kaczyński powinien się podać do dymisji, ale nie za to, że policja nie potrafiła sobie poradzić z tą dziką bandą. Powinien odejść, bo to on wezwał te bandę na pomoc.

Kiedyś książę Konrad Mazowiecki sprowadził Krzyżaków do Polski, by strzegli katolickiej wiary i chronili Polskę przed najazdem barbarzyńców. Bardzo szybko okazało się, że pod pozorem krzewienia wiary zyskaliśmy niewygodnego lokatora, który siłą podporządkowywał sobie nie barbarzyńców, a Polaków, gnębił biednych, domagał się nowych ziem i przywilejów. Zginęło wielu rycerzy, by ten błąd naprawić. Ale jeśli dziś dojdzie do ostatecznej rozgrywki, kiedy spełni się współczesny Grunwald, czy Kaczyński stanie na barykadach, by bronić nas przed tą chuliganerią. Ależ nie. On się nigdy nie przyzna do błędu. Ale się nie martwcie! Oprócz prezesa zbawcy narodu, oprócz Dudy, który znika w najbardziej dramatycznych momentach, oprócz Morawieckiego, który uważa się za supermena, któremu ktoś podpierdolił pelerynę, są jeszcze w tym kraju kobiety! Jestem pewna, że to one odbiją Polskę z rąk faszystów i kiboli. Ale także z rąk tych świń spod znaku krzyża. To się już zaczęło. To już się dzieje. Powracająca fala historii dobija do naszych brzegów. I to dopiero będzie wstyd, kiedy zaczną uciekać przed sprawiedliwością jacyś Bąkiewicze, jakieś Bosaki, czy jakieś Rydzyki.

Może naprawdę to się w końcu uda! Może naprawdę posprzątamy Polskę ze zbędnych, niczego nie wnoszących elementów. Bo nie możemy do końca świata żyć w ogonie cywilizacji.






piątek, 13 listopada 2020

Na rany Chrystusa... ( Tekst z dnia 13 listopada 2020 roku)

 

Ktoś by mógł powiedzieć, że jest wśród nas wielu takich nienawistników, także ja, którzy udają miłych ale tak naprawdę czekają, kiedy się komuś noga powinie i wtedy „ huzia na Józia”.

Tak, z radością czekam na każdą informację obnażającą prawdziwą twarz kościoła. Mam przekonanie, że wszelkie religie, ale przede wszystkim religia katolicka, przyczyniła się do wszelkiego zła w dziejach ludzkości. Religie zawsze były i zawsze będą narzędziem manipulacji ludźmi słabymi, ludźmi, którzy nie dają sobie rady w życiu, ludźmi, których spotkało jakieś nieszczęście. Ale wbrew pozorom kościół nie podaje im pomocnej dłoni, a umacnia ich w przekonaniu, że nie są nic warci, że wszystko, co dostają od losu jest darem od boga a nie wynikiem ich talentów i starań.

Religie są oszustwem, obietnicą nagrody, która nie istnieje. Kościół zawsze żywił się kryzysem, wojną i tragediami ludzkimi. Wzmacniał się nimi. Próbował być pocieszeniem nie oferując nic.

Stanisław Dziwisz, czy biskup Gulbinowicz, są największym dowodem na brak istnienia boga. Bo gdyby istniało jakieś życie po śmierci, jakiś raj, jakieś piekło, powinni chociaż przez chwile pomyśleć o sądzie ostatecznym. Tym bardziej, że stoją już nad grobem. Powinni czuć zimny oddech śmierci ostrzącej kosę na ich złotym progu. A tu nic! Żadnej skruchy, żadnego nawet zwyczajnego przepraszam. Brną w kłamstwa, w bezczelności z przekonaniem, że są bezkarni i teraz i na wieki wieków, amen! Aż przypomina się biblijny apostoł Piotr, który 3 razy zaparł się Jezusa.., kiedy Dziwisz wypiera się swoich udowodnionych grzechów.

Tak, odczuwam dziką radość widząc te protesty pod kościołami, czytając książki opowiadające o tajemnym życiu Watykanu, oglądając takie filmy, jak ostatni reportaż o Dziwiszu. Wreszcie się tego doczekałam, że ludzie zaczynają przecierać oczy i z przerażeniem dostrzegają to, co ja widzę już od 30 lat. Mam taką cichą nadzieję, że jeśli te afery nie będą odległe od siebie w czasie, że jeśli wreszcie się skumulują, to coś pęknie i uda się sprowadzić naszą narodową religię do należnego jej miejsca między bajkami starożytnego świata.

Wiem, że ludziom jest bardzo trudno się z tym pogodzić, że coś, co było dla nich częścią życia, okazało się fałszem i brudem. Mówią o oczyszczeniu kościoła...

Drodzy Państwo! Dwa tysiące lat! Dwa tysiące lat! Żadna inne instytucja nie miała tyle czasu na naprawę. Nikt nie miał tylu drugich szans. Oni się nie oczyszczą. Oni się nie naprawią!

Jeśli nie wyleczysz raka do końca możesz spodziewać się przerzutów lub nawrotów choroby. Nie sądzę, by kościół dało się oczyścić. Tam żadne trzęsienie ziemi nie pomoże. Mentalność tej instytucji, którą tworzą bardzo specyficzni, starannie wybierani, a do tego specjalnie szkoleni ludzie, jest taka, że nie należy spodziewać się po nich wrażliwości sumień. Przyczają się, ugną kolana, będą milczeć ile trzeba. Ale będą knuć, zbierać siły, by w odpowiednim momencie podnieść głowę i zaatakować. Żeby nas złapać za gardło w chwilach słabości, przyłapać na nieporadności, na bezsilności i podsunąć nam po raz kolejny swój nieświeży produkt o nazwie „nagroda po śmierci”.

To się powtarza odkąd istnieje kościół. Dlatego w historii ludzkości przeplatają się epoki jaśniejsze i mroczne. Po średniowieczu oświecenie, po romantyzmie pozytywizm itd. Kościół polski niesłusznie przypisujący sobie zasługi w przetrwaniu narodu zawsze potrafił doskonale wykorzystać sytuację polityczną. Nawet w komunie, ideologii odrzucającej istnienie boga, polski kościół kąpał się w luksusach, a władza sypała jak z rękawa pozwoleniami na budowanie nowych kościołów i powstających w ich pobliżu pałaców dla księży. Pasterze robili co chcieli, kwitła pedofilia i donosicielstwo, pijaństwo i hazard . Ale kiedy władza zaczęła słabnąć kościół osobiście wbijał jej nóż w plecy, by wyrosnąć znowu na zbawcę narodu.

Kościół katolicki jest jak plastelina. Bez najmniejszego problemu wpasował się we wszystkie okoliczności w historii świata. Doskonale czuł się w kapitalizmie, komunizmie a nawet faszyzmie. I zawsze kroczył u boku zwycięzcy udając jednocześnie przyjaciela skrzywdzonych.

Jedyne, co zawdzięczamy kościołowi katolickiemu to naprawdę piękne i pełne przepychu budowle, które są świadectwem chciwości, megalomanii i braku pokory. Niech więc te budowle pozostaną z nami ku pamięci.

Musimy w końcu być silni i mądrzy. Wbrew pozorom sprawa panoszenia się polskiego kościoła nie jest drugorzędną dla naszej przyszłości. Kościół sam upadły moralnie chce nam nadal narzucać średniowieczne normy, uczestniczy w rządzeniu, naciska na władzę, ustanawia niedorzeczne prawa samemu będąc ponad prawem.

Nie odpowiada za czyny lubieżne wobec nieletnich, a tuszujący pedofilię biskupi, być może sami mając wiele na sumieniu, nie stają przed sądem pod zarzutem współudziału w zbrodni.

Śmieją się nam w twarz obiecując powstanie kolejnej komisji do spraw pedofilii. Miała taka powstać po pierwszym filmie Sekielskich. Być może powstała lecz działa podobnie, jak komisja do spraw katastrofy smoleńskiej A. Macierewicza. Potem był następny film Sekielskich i znowu te same obiecanki. I teraz jest już trzeci reportaż w tej samej tematyce, a polscy duchowni znowu obiecują poddać się ocenie katolickiej komisji.

I co, znowu pozwolimy się omamić obiecankami? Pomarudzimy miesiąc lub dwa i zapomnimy?

Uwierzymy Dziwiszowi, który ma czelność prawdę o sobie nazywać pomówieniami? Jeszcze tylko potrzeba, by się zaczął przysięgać na rany Chrystusa. A co, jak kraść to miliony, jak kłamać to do końca i z rozmachem.

Nie powiem, że otaczający nas świat za chwilę się radykalnie zmieni. Historia uczy, że żadna rewolucja nie zwyciężyła po pierwszej bitwie. Stary świat tkwi w naszej rzeczywistości mocno zakorzeniony. Faktem jest jednak, że coś się wreszcie stało, że szala zaczęła się przechylać na jasną stronę mocy.

Nadzieja jest tym większa, że do walki ruszyli wreszcie nieskalane okolenie młodych, gniewnych. Oni nie są jeszcze zasiedziali w fotelach, przytuleni do ciepłych poduszek dających pozorne bezpieczeństwo. Myśmy już mieli swoją rewolucję, którą uważaliśmy za dobra i słuszną. Nie udało nam się jednak posprzątać do końca, bo nasi wrogowie udawali pasterzy. Teraz czas na młodych, może oni nie dadzą się zwieść pozorom.




niedziela, 8 listopada 2020

Ty tu szmaciarzu nie pasujesz. ( Tekst z dnia 8 listopada 2020 roku)

 

Kurwa, rząd chyba naprawdę śpi na złocie. Tylko dlaczego Kaczyński twierdzi, że premie dla wszystkich medyków walczących z covidem doprowadziłyby budżet do ruiny, a ciągle są pieniądze na produkcję spotów premiera.

Morawiecki, mam już ciebie dość! Do tej pory naprawdę byłam cierpliwa i grzeczna. Ty polityczna kurwo! Spotami w pandemią nie wygrasz, nie rozwiążesz problemów gospodarczych propagandą, nie zamkniesz ust kobietom zakazami. Chyba przydałaby ci się Beta Szydło do pomocy, bo zaczynasz bredzić o biało-czerwonej drużynie, która razem pokona wirusa. Ale ja z Tobą w żadnej drużynie być nie chcę. Zastanowię się, może wybaczę twoim wyborcom. Tobie nie! I to wy zrobiliście ze mnie potwora, który rechocze widząc jak się rozpadacie na kawałki. .

Nie strasz, nie proś, nie przepraszaj! Zniknij! Tylko to możesz jeszcze zrobić dla Polski. Bo stoisz na przeszkodzie innym, którzy zajmując twoje miejsce wzięli by się w końcu do prawdziwej roboty, która przyniosłaby realne efekty.

Prawie wszystko już zamknęliście, a skala zakażeń rośnie. Nie wmawiajcie nam, że przygotowaliście się do drugiej fali. Nikt już WAM nie wierzy. I przestańcie w końcu opowiadać o innych krajach. Powtarzam jeszcze raz: Wiosnę kończyliśmy na 44 miejscu w rankingu zakażeń w liczbach bezwzględnych. Dziś jesteśmy na 16 miejscu. O Chinach zapomnieliśmy już dawno. Pozostawiliśmy daleko w tyle Szwecję, Belgię dopadliśmy w zeszłym tygodniu. Jesteśmy oczko poniżej Niemiec i mamy wielkie szanse przeskoczyć Italię. Opowiadanie bzdur miało sens w marcu, ale mamy listopad i wszystko się zmieniło. To tamte kraje, które ciągle macie na ustach nauczone doświadczeniem z wiosny przygotowały się do drugiej fali. Zapewniły sprzęt, rękawiczki, maseczki i płyny dezynfekujące można kupić w każdym sklepie. Pomimo wielu pozytywnych testów, jest znacznie niższa śmiertelność, niż wiosną. W wielu krajach pomimo obostrzeń i godziny policyjnej, normalnie pracują sklepy, fabryki i urzędy obsługujące klientów. Te kraje wcale nie mają nadzwyczajnych rządów ukochanych przez społeczeństwo.

Ale nie rządzą w nich szmaciarze, tacy, jak wy!

Wy jesteście dla mnie kupą gówna odkąd zaczęła się epidemia. Wykorzystujecie ją po prostu od pierwszego dnia do robienia propagandy, do zbijania kapitału politycznego i zarabiania pieniędzy. O zdrowie obywateli nie troszczycie się wcale. Manipulujecie statystykami. Zaniżacie dane, by odbyły się wybory. Opowiadacie o łóżkach, których nikt nie widział i o zmagazynowanych respiratorach . A w końcowym efekcie może się okazać, że kiedy już znajdziecie respiratory i łóżka i postawicie przy łózkach pacjentów personel po tygodniowym przeszkoleniu, to i tak nie ma tlenu. Największym skurwysyństwem jest to, że zwiększacie liczbę łóżek nie przez zakupy, ale zabierając je innym pacjentom. Kiedyś mówiło się o tym, że fałszywy przyjaciel to ten, który ci poduszkę spod głowy wyciągnie w godzinę śmierci i wy to właśnie robicie! Przez was umierają ludzie, którzy mają inne choroby.

Wypierdalać, to jest jedyne właściwe słowo, jakie mamy wam do powiedzenia. Chociaż wiem, że planujecie ruch ostateczny. Nie ze względu na epidemię, a na protestujące kobiety. Chcecie wprowadzić narodową kwarantannę i zakaz wychodzenia z domu. Ale kobiety się nie przestraszą. Maltretowane przez patriarchalne tradycje odkąd zeszliśmy z drzewa uodporniły się i wzmocniły. Nie boją się ani was ani wirusa. Wiedza, że w końcu musi coś pęknąć. Musi wylać się ta lawa spod ziemi, która się gotuje odkąd mamy „dobrą zmianę”. Bo jeśli jeszcze raz odpuszczą, jeśli jeszcze raz pozwolą wam wygrać, to pozostaniemy na długo w tym kościelnym zafajdanym kraju.

I nic nie zrobicie. Przecież nie będziecie do nas strzelać?! Mówimy więc WAM grzecznie: Wypierdalać! I pozwolić mądrym, młodym, pełnym zaangażowania ludziom naprawić to, co rozwaliliście dla zabawy! Może wtedy zobaczycie, że dobro Ojczyzny, czyli patriotyzm, to prowadzenie kraju ku przyszłości, a nie sny o potędze jednego starego piernika, który chce być Piłsudskim.

Narobiliście już dosyć zła. Skłóciliście nas z rodzinami, z sąsiadami z przyjaciółmi. Niezgoda zawsze prowadzi do ruiny. Bo człowiek, który nienawidzi drugiego człowieka nie jest w stanie dostrzec dobra ogółu. Widzi tylko swój kawałek świata. Jesteśmy różni. Przez to jesteśmy wspaniali. I musimy wreszcie spłukać to brunatne błoto z Polski. Usunąć szarzyznę nazywaną tradycją. Tradycją, która już od dawna nie przystaje do współczesnego świata. I niech wtedy każdy kolor zalśni swoim blaskiem.




piątek, 6 listopada 2020

Ja chyba jestem czarnym ludem. ( Tekst z dnia 6 listopada 2020 roku)

 

Ja chyba jestem ciemnym ludem, chociaż nie wszystko kupuje bez refleksji. Jest dokładnie odwrotnie. Z niezwykłym dystansem traktuję wszystkie docierające do mnie informacje.

Mówiąc, że jestem ciemnym ludem mam na myśli całkowity brak zrozumienia dla działań rządzących.

To, że Kaczyński wywołał wojnę domową, bo chciał wykorzystać pandemię, jest dla mnie zrozumiałe. Po prostu przeliczył się i popełnił chyba największy strategiczny błąd. Niczego nie osiągnął, bo w zasadzie wprowadzone prawo i tak nie działa przed opublikowaniem wypocin Przyłębskiej. Natomiast opublikowanie ich wzbudzi kolejną, jak przypuszczam znacznie większą falę protestów. Rozumiem, błąd polityczny. Naiwność. Zła ocena priorytetów obywateli. Takie pomyłki i błędy zdarzają się wszystkim politykom, co nie oznacza, że należy ich za to traktować z pobłażaniem.

Jestem w stanie uznać stara prawdę, że ten, kto działa, musi popełniać błędy. Ale naprawdę kurwa nie rozumiem, po co otwierać szpital, który jest jeszcze niezdolny do przyjmowania pacjentów? Nie wiem, po co przybijać stępkę promu, którego się nie ma zamiaru budować? Nie wiem, dlaczego przekopuje się kawał ziemi i jeszcze się krzyczy, że powodem jest patriotyzm. Po co robić cyrk z uroczystym przyjęciem Antonowa lądującego z maseczkami, skoro się na dłuższą metę nie da ukryć, że jest to trafny towar? Po co w ogóle wynajmować tak wielki i drogi samolot, skoro towaru było w nim tyle, co kot napłakał i spokojnie mogła go przywieźć mniejsza i tańsza maszyna. Po co publicznie zakładać maseczkę do góry nogami jakby się było tumanem nie premierem?

Coraz częściej odkrywam, że ja po prostu nie rozumiem polityki. Wiem, powszechnie się uważa i pewnie sam premier tak myśli, że część naszego społeczeństwa jest naprawdę czarnym ludem, który łyknie każdą bzdurę. Ale ja jestem przekonana, że nawet elektorat PISu, ten z najbardziej dalekiego Wschodu, nie jest aż wcale głupi. To może działało w XIX wieku, ale dziś już chyba nie ma aż tak naiwnych ludzi.

Kłamstwo w polityce jest rzeczą powszechnie stosowaną. Dotyczy to wszystkich polityków i wszystkich rządów. Ale kłamstwo wypowiadane do społeczeństwa też musi być inteligentne. Jeśli Morawiecki mówi, że protesty uliczne kosztują 5 tysięcy nowych zakażeń dziennie, to ja się pytam, skąd się biorą takie wyliczenia? Jeśli Morawiecki jest na tyle bezczelny, by oskarżać obywateli, powinien mieć jakieś dowody na poparcie swych teorii. A on po prostu szuka głupców. Zdaje mu się, że wystarczy, że on coś powie, a słowo upadnie na ziemie stanie się prawdą. Nie ma takich wyliczeń, nie ma możliwości ich udowodnić.

Mówi się, że w okresie kryzysu naród się jednoczy wokół władzy, bo ona daje poczucie bezpieczeństwa. Premier, prezydent, powinni być jak generałowie na polu walki. Odłożyć wszystkie inne sprawy na potem i zająć się prowadzeniem Armii do zwycięstwa.

Czy wyobrażacie sobie, by Generał Patton prowadząc korpus czołgów na bitwę pod St. Mihiel nagle wstrzymał atak i poszedł otwierać uroczyście jakiś szpital, albo osobiście witał z honorami dostawę broni, albo kurwa założył hełm z tyłu na przód? Czy wyobrażacie sobie, żeby Winston Churchill, zamiast skupić się na obronie Anglii prze Hitlerem, biegał robić zakupy sąsiadom? Czy w końcu możecie sobie wyobrazić, że Barack Obama podczas słynnej akcji likwidowania Bin ladena powiedział do swoich agentów specjalnych: Chłopaki, wstrzymajcie się chwile, bo ja muszę zapierdalać po schodach z zielonymi reklamówkami, bo sąsiadom cukru zabrakło?

Czy Morawiecki, premier polskiego rządy nie ma niczego ważnego do roboty w okresie pandemii? A nawet gdyby faktycznie po drodze do domu zaniósł te zakupy sąsiadom, po co idzie za nim kamera? W co mamy uwierzyć? Że pan Morawiecki jest dobrym człowiekiem? Nic nas to nie obchodzi. Nie musi być dobry, ale mógłby być kompetentny i skuteczny.

Niczego z tego wszystkiego nie rozumiem. Jestem po prostu ciemnym ludem. Za ciemnym na retorykę premiera. Mam ochotę wrzeszczeć: Po co to kurwa robicie?

Nie jestem już niestety odporna... Na tę tanią radość, że w innych krajach Europy jest gorzej, niż w Polsce. I mówi to premier kraju, w którym statystyki pokazują 450 zgonów w ciągu doby.., a w Belgii 189, w Niemczech to chyba jest ostatniej doby kilka osób. Opowiada o całkowitym zamknięciu Belgii, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch czy Hiszpanii. A moja córka w Belgii normalnie chodzi do pracy i normalnie zarabia pieniądze. Moja druga córka w Anglii także pracuje, a ja mogę swobodnie, bez ograniczeń zrobić zakupy w galerii handlowej i zjeść w restauracji.., w tej złej Hiszpanii. I co najważniejsze, mogę bez kolejki, za darmo zaszczepić się przeciwko grypie.

Większości polityków zjednoczonej prawicy nie szanuje. Bo są to po prostu szmaciarze. Pijawki gotowe na wszystko, by się skutecznie przyssać do budżetu. Poza tym zaściankowość, brak wiedzy i kompetencji w ich działaniu po prostu poraża . Prezydent budzi we mnie poczucie wstydu, bo to w końcu nasz reprezentant i po jego zachowaniu oceniają nas na świecie. Ale chyba najgorszą szują w tym towarzystwie jest Morawiecki. Człowiek, który miał być nową jakością, nowym otwarciem na Europę, profesjonalnym przywódcą w odróżnieniu od zbyt emocjonalnej Beaty Szydło, okazał się całkowitą porażką. Największym cynikiem, kłamcą i oszustem. Na niego mam w tej chwili po prostu uczulenie.

Czasami po prostu nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Naoglądałam się zbyt wielu filmów i ponosi mnie wyobraźnia? Bo wymagam, by w tak trudnym momencie dla kraju zebrał się w jednym miejscu jakiś sztab kryzysowy, gdzie premier z doradcami myśleliby wyłącznie o tym, jak nas wyciągnąć z otchłani. Bo chciałabym, by pracowano w pocie czoła, by premier zapomniał w takiej chwili, do której jest przyklejony partii, by czuł się po prostu Polakiem, członkiem społeczeństwa, za które jest odpowiedzialny..?

Po co więc ten teatr, te kamery, te samo-pochwały, te kłamstwa, te obietnice...

To wszystko się dzieje jakby poza nami. Nikt zresztą nas o zdanie nie pyta. Liczby nie kłamią. W ostatnich miesiącach umarło bardzo wielu Polaków, nie na covid, lecz z powodu paraliżu służby zdrowia. Zabiera się łóżka z oddziałów, na których też przecież leżą chorzy ludzie. Bo konieczne jest dla wizerunku partii, by nie zabrakło łóżek dla zarażonych, a inni chorzy muszą zaczekać. I nie ma pieniędzy na to, by te łóżka po prostu kupić.

A my każdego dnia słuchamy, jakimi jesteśmy przodownikami, jakimi pionierami, jacy jesteśmy świetni i że to wszystko dzięki Morawieckiemu i ukochanej partii. A kiedy wyjrzymy przez okno, to wiatr hula i panoszy się chaos.

Po co to nam robicie? Dlaczego robicie to Polsce?




wtorek, 3 listopada 2020

Rozwód z orzeczeniem o winie. ( Tekst z dnia 3 listopada 2020 roku)

 

Napisałam ostatnio list do Morawieckiego, a właściwie o nim, do WAS. Wydawało mi się, że list był bardzo długi i że na jakiś czas mogę dać premierowi spokój. Niestety, pan Morawiecki raczył nas wczoraj obdarzyć swoim kolejnym rozpaczliwym apelem, jeszcze bardziej w moich oczach kontrowersyjnym na tle ostatnich 5 lat. Widzę więc, że Morawiecki, tak jak niegdyś Andrzej Duda, to temat niewyczerpany.

Nie liczę, że kiedykolwiek przeczyta choćby słowo z tego, co piszę, ale jak to w liście, zwrócę się do niego:

Panie Morawiecki

Od pięciu lat rzeczywistość nas zaskakuje każdego dnia. Kiedy nam się wydaje, że polityk, pan lub inny, powiedział taką głupotę, że większej się nie da, że w swojej bezczelności posunęliście się już do wszelkich granic, że hipokryzja i pogarda doszły już do ściany, nagle okazuje się, że wy macie super moce i te wszystkie bariery i mury przechodzicie z lekkością łabędzia. I pańskie wczorajsze wystąpienie było tego dowodem.

Ale zacznijmy od początku. Jest pan, panie w Morawiecki w totalnej panice i w tej panice podejmuje różne decyzje. Raz w tygodniu, w każdy piątek, ogłaszacie nowe zasady życia w dobie epidemii. Macie więc cały długi tydzień, by się dokładnie przyjrzeć sytuacji, skonsultować z ekspertami i przeanalizować różne warianty. A potem przychodzi nieszczęsny piątek i ogłaszane przez pana decyzje są coraz głupsze i bardziej niedorzeczne. Jedne miejsca, dość bezpieczne, pan zamyka, drugie pozostają otwarte na oścież. Zamyka pan na przykład baseny i miejsca uprawiania różnych sportów, wkurzając właścicieli tych obiektów, zamyka kina i teatry, ale w zasadzie daje wolną rękę miejscom kultu religijnego, gdzie się gromadzi najwięcej starszych osób. W wyniku tych decyzji, co chwila wybuchają ogniska społecznego niezadowolenia. A pan biega jak taka kurwa warszawska i próbuje na siłę gasić te pożary. Bez żadnego trybu, bez żadnego planu. Tu pan obiecuje tyle milionów, tam tyle. Bez żadnej ustawy mówiącej o tych wydatkach, bez żadnej informacji, skąd wezmą się te pieniądze, bez żadnych wyliczeń. Panie Morawiecki, średnio inteligentny szympans połapałby się, że tak się państwem nie rządzi. A przecież nie jest pan premierem krainy szympansów i obywatele tego kraju widzą, co robicie.

Do tego wszystkiego pański guru, strateg tysiąclecia, wkurwił połowę społeczeństwa wyrokiem podległego mu TK.

Wierzę, że ma pan bardzo, ale to bardzo pod górkę. Tłumy na ulicach całkowicie odbierają panu możliwość kontrolowania pandemii. Prezydent wysilił się bardzo. Napisał ustawę na jedną kartkę papieru, a potem wrócił do nory razem ze swoimi "norkami", które otrzymały pozwolenie na tylko jednorazowe wytkniecie głów na powierzchnię. Jeśli Sejm tę ustawę przyjmie, jeszcze bardziej wkurzy ulicę.

Ale wie pan co? Wcale mi pana nie żal. Gotowaliście ten garnek ścieków od 5 lat. Kiedyś musiał się przelać. Epidemia, to taki przypadek, który chcieliście wykorzystać dla siebie, ale wszystko obróciło się przeciwko wam.

Do tej pory, funkcja premiera to była dla pana łatwizna. Same przywileje, zero roboty, a decyzje i tak podejmował ktoś inny. Ale te piękne czasy się skończyły. Nikt cię jednak nie pożałuje. Jeśli nie dajesz rady premierze, nikt cię nie zmusza do piastowania tego urzędu.

Nie jesteś przywiązany do stołka. Nie musisz więc wygłaszać kolejnych apeli do społeczeństwa. Nikt ci już po prostu nie wierzy.

Prosisz kobiety o zrozumienie, przepraszasz kwiaciarzy, dziękujesz samorządowcom??? Premierze! Co się z tobą dzieje! Gdzie twoje pewność siebie, gdzie twoja buta? Pali się pali i ogień już sięga dupy, co?

Jesteś, jak taki pijak, który bije żonę, czasami podbije oko, czasami nazwie szmatą. Czasami złamie rękę. Ale potem wraca na kolanach z nowym pierścionkiem albo sznurem pereł i prosi o wybaczenia. A ona się cieszy, bo jej się głupiej wydaje, że on ja jednak kocha. A on po prostu nie ma gdzie spać, nie ma kogo pierdolić, nie ma go kto oprać, kto zupę postawić na stole i w końcowym efekcie potrzebuje jej, by znowu na niej wyładować frustrację.

Ale społeczeństwo na ulicach, nie jest jak ta żona. Żadne błyskotki nas nie skuszą. Przeprosin nie będzie. My chcemy rozwodu. I żadnych układów, żadnego porozumienia stron. To będzie rozwód z orzeczeniem o winie!

Nowy minister Czarnek grozi nauczycielom i uczniom karami za udział w protestach. TVP opowiada, że w mediacjach z rządem mają zasiadać panie różnych profesji, także kurwy. A ty premierze, ciągle udajesz dobrego policjanta...

We wczorajszym pięciominutowym przemówieniu, chyba 7 razy użyłeś słowa „razem”. Jeszcze rok temu nie przeszło by ci ono przez gardło. Do tej pory słowo razem było dla ciebie słowem obcym, słowem pochodzącym z języka, którego nie znasz. A teraz chcesz być razem?, z Polakami, z lewakami, z gorszym sortem, z totalną opozycją, z hołotą, z wulgarnymi bojówkami atakującymi kościoły? Naprawdę? Jesteś już tak zdesperowany?

Czy masz w domu lustro? Czy widzisz tę twarz coraz bardziej żałosną, która się w nim odbija?

Historia była zawsze łaskawa dla władców. Nie analizowała czy król był porządnym człowiekiem, czy łajdakiem. Wszyscy i tak byli grzebani na Wawelu, bo byli królami. To samo dotyczy papieży. Ale dziś wolno już przewrócić pomnik księdza pedofila, zdegradować generała, odebrać nagrody...

A ty jak sobie wyobrażasz schyłek swojej drogi? Czy zasługujesz na to, żeby historia tytułowała cię premierem? Na co liczysz? No aleję zasłużonych na Powązkach? To musisz jeszcze trochę pożyć, bo to się nie stanie. Póki my żyjemy...








niedziela, 1 listopada 2020

Himalaje bezczelności. ( Tekst z dnia 1 listopada 2020 roku)

 

Panie Morawiecki.

Nie był pan oczywiście premierem PISowskiego rządu od samego początku, więc może się pan wydawać, że nie wszystkie te słowa są do pana. Ale w swoim piątkowym wystąpieniu wezwał pan społeczeństwo, by swoją złość i frustrację kierowało na pana. Zrozumiałam więc, że chcąc bronić prezesa Kaczyńskiego, całkowicie się pan podpisuje pod pięcioletnim atakiem na Polskę i prawa jej obywateli.

Skoro tak sobie pan życzy, to do pana skieruję te słowa: My oczywiście wiemy, że jest pan nikim i wolelibyśmy swoje słowa skierować w innym kierunku. Ale skoro się pan prosi...

Cofnijmy się do roku 2015.

Prosiliśmy o opublikowanie wyroku TK. Prosiliśmy by nie zaprzysięgać sędziów dublerów. Prosiliśmy, by dziennikarzom nie blokować wejścia do Sejmu. Prosiliśmy, by nie atakować Rzeplińskiego, by uszanować Małgorzatę Gersdorf. Prosiliśmy, by w ważnych sprawach z nami rozmawiać. Prosiliśmy, by dopuszczać do głosu opozycję, by jej nie przerywać w połowie zdania. Prosiliśmy, by nie powtarzać głosowań, które przegraliście. Prosiliśmy, byście nie przeprowadzali ustaw po nocach i w pospiechu. Prosiliśmy, byście nie wycinali drzew w Puszczy i w całej Polsce. Prosiliśmy o to, by nie robić światowego pośmiewiska z naszej dumy narodowej w Janowie Podlaskim. Prosiliśmy, by bezsensownie nie strzelać do dzików. Prosiliśmy, by nie rozbijać rządowych limuzyn. Prosiliśmy, by Sebastian Kościelny miał uczciwy proces, ale o taki sam uczciwy proces prosiliśmy dla oprawców Igora Stachowiaka. Prosiliśmy o przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego w sprawie „dwóch wież”. Prosiliśmy, by Banaś nie został prezesem NIK-u. Prosiliśmy, by wśród urzędników państwowych nie było hejterów. Prosiliśmy, by nie niszczyć gimnazjów w momencie, kiedy polskie szkolnictwo zaczynało doganiać europejski poziom. Prosiliśmy, by przyjąć sieroty z krajów ogarniętych wojną. Prosiliśmy, by zakończyć pracę podkomisji smoleńskiej, która bez żadnego sensu żeruje na państwowej kasie. Prosiliśmy, by policja była po stronie mniejszości, a nie po stronie faszystów. Prosiliśmy, by docenić pracę rezydentów, którzy są nadzieją dla naszej służby zdrowia. Prosiliśmy, by nie poniżać i nie omijać, jak śmierdzące gówno koczujących w Sejmie niepełnosprawnych. Prosiliśmy o lepsze wynagrodzenie da nauczycieli. Prosiliśmy o prawdę w państwowych mediach. Prosiliśmy o to, by policjant, który nas legitymuje, podawał swoje nazwisko i stopień służbowy. Prosiliśmy, by wszyscy byli równi wobec prawa, by respektowali zakaz wchodzenia na cmentarze i nakaz noszenia maseczek. Prosiliśmy, by pieniądze z naszych podatków nie finansowały kampanii prezydenckiej tylko jednego kandydata i by w jego kampanię, bezprawnie nie angażowali się urzędnicy państwowi. Prosiliśmy, by ścigać kościelnych pedofilów z równą gorliwością, jak sędziego, który ukradł kilogram kiełbasy. Prosiliśmy, by Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz nie zostali sędziami TK, bo to obraza tej instytucję. Prosiliśmy o ujawnienie list poparcia do KRS. Prosiliśmy, by zasiadający tam sędziowie nie byli służalczy wobec żadnej partii. Prosiliśmy, by nie łączyć roli ministra sprawiedliwości z rolą prokuratora generalnego. Prosiliśmy, by nas nie okłamywać na temat pandemii. Prosiliśmy, by nie wydawać NASZYCH pieniędzy na wybory, które nie mogły się odbyć. Prosiliśmy, by nie traktować nas jak motłoch, który się zadowoli miską ryżu. Prosiliśmy, by nam nie fundować zrównoważonego budżetu. Prosiliśmy, by pan osobiście, premierze, nie wysyłał starszych ludzi na wybory w czasie pandemii. Prosiliśmy, by 2 miliardy złotych z naszych podatków poszły dla chorych na raka, a nie na propagandę. Prosiliśmy, byście nie głosowali w Radzie Europy przeciwko Polakowi, jako jedyni... Prosiliśmy, byście nas nie ośmieszali w Parlamencie Europejskim, a niepraworządnymi ustawami nie ciągali nas po europejskich sądach. Prosiliśmy, byście nie obrażali wszystkich naszych sąsiadów od Wschody, Zachody, Północy i Południa. Prosiliśmy, by wszystkich Polaków uważać za równych obywateli, by nie nazywać ich nie-ludźmi. Prosiliśmy, by nie było w Polsce stref wolnych od LGBT. Prosiliśmy, by nie odrzucać programów ochrony środowiska. Prosiliśmy, by nie kupować ruskiego węgla. Prosiliśmy, by naszych podatków nie wydawać na pomniki i nie zasilać wiecznie głodnego potwora z Torunia... Cały czas prosimy o niełamanie Konstytucji.

Jest prawie północ panie Morawiecki, a ja się zastanawiam, czy gdybym posiedziała do rana udałoby się wymienić wszystkie nasze obywatelskie prośby. Pewnie nie.

Czym wy, rządzący, odpowiadaliście na nasze błagania? Gdyby tylko milczeniem nie byłoby najgorzej. Ale wy śmialiście się z nas, szydziliście! Okazywaliście pogardę tłumacząc się wolą suwerena. Suwerena, który na was głosował, bo mydliliście mu oczy kłamstwami o mafii vatowskiej, złodziejstwie Tuska, Polsce w ruinie, a potem rzucaliście mu srebrniki na pocieszenie. Tak panie Morawiecki, do tej pory byliśmy gorszym sortem, elementem animalnym oderwanym od koryta, który nie może pogodzić się z utratą dojnej Ojczyzny. Poniżaliście nas przez te 5 lat każdego dnia! Nigdy nas nie pytaliście o zdanie, w żadnej sprawie uważając, że wy wiecie wszystko najlepiej.

Wie pan ile nocy przepłakałam z bezsilności? Nie, nie z powodu patriotyzmu i obrazu ojczyzny staczającej się w przepaść, ale z bezsilności, że takie chuje kłamią, kupują sobie ludzi, że takie nieuki, takie miernoty opluwają ludzi godnych szacunku, Lecha Wałęsę, Bartoszewskiego, Mazowieckiego, a ja nic nie mogę zrobić. Że takie kurwy decydują o tym, że nie można ukarać ani policjantów mordujących Igora Stachowiaka ani mordercy Pawła Adamowicza. Że kiedy dziennikarz zadaje wam pytanie udajecie, że on nie istnieje, chociaż ten dziennikarz jest naszym głosem, głosem obywateli, który powinniście szanować. Bo żrecie i bawicie się świetnie za nasze pieniądze. Że nie mogę was spotkać na żywo i wam przywalić z liścia albo napluć w twarz. Powie pan, że jestem agresywna... No cóż, każdy ma w sobie jakieś pokłady agresji, a wy doskonale potraficie ją uwolnić.

Niech się więc pan nie dziwi, panie Morawiecki, że zemdliło mnie podczas pana piątkowej konferencji.

Zwrócił się pan do nas: DRODZY PAŃSTWO PROTESTUJĄCY... No, jak pierdolę! Dziennikarz w TVN słusznie zauważył, że Kaczyński przydzielił panu role dobrego policjanta.

Tak oto, mówi pan DRODZY PAŃSTWO PROTESTUJĄCY, w tym samym momencie, kiedy wasza telewizja nazywa nas skrajnie lewackimi, anarchistycznymi bojówkami, a Kaczyński nazywa nas przestępcami. Mówi pan do nas tak słodko, gdy prokurator krajowy nakazuje bezwzględne karanie organizatorów protestu, a Kaczyński wzywa kiboli do obrony kościołów.

I w tej całej sytuacji śmie pan nas prosić, byśmy swój gniew skierowali wyłącznie na pana i wrócili do domów, byśmy nie narażali naszych bliskich na zakażenie.

To mówi premier, który totalnie sobie olał przygotowania do drugiej fali pandemii... Mówi to w imieniu partii i rządu, która chciała nas oszukać, wykorzystać pandemię, by nam odebrać wolność? Naprawdę! Masz czelność o cokolwiek prosić? Po tym, jak przez 5 lat byliście głusi na nasze prośby, jak nas obrażaliście, jak byliście tak pewni siebie, że jedynym suwerenem byli dla was biskupi i członkowie partii. Jak bardzo trzeba być nikczemnym człowiekiem, by zdobyć się na takie Himalaje bezczelności?

Wiesz, czego w tobie nienawidzę? Ktoś chyba cię uczył, byś opowiadając bzdury uśmiechał się do kamery i robił specyficzne ruchy rękami. I kiedy widzę, jak tymi łapami machasz, to po prostu od razu wiem, że obrzydliwie kłamiesz, że te teatralne gesty wykonujesz, bo nas nie szanujesz, bo jesteśmy dla ciebie błotem, które musisz urobić. I czuje się, jak to błoto.

To ta mina i ten gest, który towarzyszył twoim opowieściom o nowej ustawie prezydenta, która ma być kolejnym kompromisem aborcyjnym, i z którego kurwa mamy się cieszyć jak stado baranów. I nie wiem, kogo jest mi bardziej żal. Nas, których Kaczyński uważa za głupków, czy ciebie i Dudy, kaczych pajacyków wysyłanych do łagodzenia tego, co sam podpalił. Wydaje mu się, że da nam paluszek, a my z wdzięcznością go zaczniemy całować, za tę łaskę, że nam trochę ustąpił.

Złego sobie wybrał posłańca w osobie prezydenta. Raz mu się udało nas oszukać wetując ustawy o sądach tylko po to, byśmy przestali protestować. A potem stworzył własne, jeszcze gorsze, jeszcze bardziej niepraworządne. Drugiego razu nie będzie. Nawet jeśli najpierw na front wysłał córeczkę i małżonkę. Nawet one musiały zaczekać na pozwolenie prezesa, by dać głos. I zrobiły to, bo im kazał, a nie dlatego, że im na czymkolwiek zależy.

Tak oto, panie Morawiecki... Nie masz prawa nas o nic prosić. No chyba, że o wybaczenie, kiedy będziesz spierdalał. A będziesz!, zważywszy na fakt, że cokolwiek zarządzisz, wkurwisz znowu jakąś grupę ludzi. Choćby tym zamknięciem cmentarzy w ostatniej chwili. Czy ty nie masz mózgu?, by przewidzieć, co się wydarzy po takiej decyzji? Ludzie w piątek po północy przez płot skakali na cmentarze razem ze zniczami i donicami chryzantem. Mogłeś rozłożyć wizyty na cmentarzu na te 3 dni. Na przykład w sobotę osoby do 30 lat, w niedzielę przedział 30-50, a w poniedziałek seniorzy. Ale musiałbyś się trochę wysilić i pomyśleć. No to jebs!, zamknąć wszystko na głucho! Pozbawić ludzi zarobku. A kiedy się następnego dnia zorientowałeś, co żeś odpierdolił, to od razu chciałeś załatać sytuację pieniędzmi podatników, albo za pożyczone pieniądze, które będą spłacać te dzieciaki, które dziś protestują na ulicach. Bo przecież nie oddasz tego z własnej kieszeni.

Dlaczego ja mam wrażenie, że żyjecie w jakimś nierealnym świecie. Wydaje się wam, że jesteśmy dziećmi, którym najpierw daje się klapsa, ale wszystko można załatać kolorowym lizakiem? Większość ludzi już wie, w jakim żyjemy chaosie. Chaosie, który wy na nas sprowadziliście. Piątka Kaczyńskiego- totalny, nieprzemyślany bubel. Walka z epidemią, gaszenie lokalnych pożarów bez żadnego planu. Wyrok TK w sprawie zakazu aborcji, najgorsze świństwo jakie można było zrobić społeczeństwu.

I tu już nic nie pomoże. Nawet paciory na antenie TVP. Żadne pieniądze nas nie przekonają ani żadne pierdolone kompromisy. Tu już od tygodnia nie chodzi o aborcję ani o żadną inną pojedynczą sprawę. Chodzi już tylko o to, byście wypierdalali! Tylko to nas uspokoi i tylko to nas usatysfakcjonuje. Mamy już dość. Przelała się czara.

I tak naprawdę... mówią, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I nam chyba było potrzebne te 5 lat. Byśmy w końcu przestali żyć w tych oparach przeszłości, w tej martyrologii, w tym uwielbieniu złych tradycji, byśmy zaczęli tworzyć nowe. Młodzi doszli wreszcie do głosu. My nie umieliśmy, nawet nasi rodzice w komunie nie potrafili tego zrobić. Ale wierzę, że tysiącu lat to się wreszcie uda. Że wreszcie rozum zacznie rządzić w Polsce, a nie zacofanie strach przed jakimś życiem po śmierci dla którego warto to nasze życie, jedyne, jakie mamy, zmarnować.




Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...