poniedziałek, 22 lipca 2019

Strefa wolna od PIS czyli zemsta Timmermansa. ( Tekst z dnia 22 lipca 2019 roku)



No cóż, nadszedł wreszcie ten dzień, kiedy wszystko powoli się klaruje, co nie oznacza, że nam spadł kamień z serca i że wszystko już rozumiemy. Słuchałam kilka dni temu Grzegorza Schetyny. Konia z rzędem temu, kto mi wytłumaczy, jaka będzie ta nowa Koalicja Obywatelska. Bo co to właściwie oznacza, że nie będzie to koalicja partyjna? Czy Grzegorz Schetyna na czas kampanii wyborczej rozwiązuje Platformę Obywatelską i czy inne partie będą mogły dołączyć do tej koalicji tylko wtedy, kiedy publicznie wyrzekną się swoich partii? Może to by nawet było piękne, ale jest po prostu niemożliwe. Bo to by oznaczało, że liderzy partii zdradzają swoje ideały, i wstępują do Platformy Obywatelskiej. Nikt na to nie pójdzie. Ale może ja po prostu muszę się z tym przespać i muszę się z tą myślą oswoić.
Nie pisałam nic o pakiecie, czyli o sześciopaku Schetyny. Zrobiłam to świadomie, bo chciałam najpierw posłuchać komentarzy. Nie, by się nimi sugerować, ale by móc się do nich odnieść. Oczywiście, te sześć punktów, to tylko nadanie kierunków przyszłego programu. Mimo to, na Grzegorza Schetynę spadły prawdziwe gromy. Szczególnie wzburzona była lewa strona naszego społeczeństwa.
Jest mi czasami smutno, bo wśród ludzi, którzy są mi bliscy światopoglądowo, zauważam objawy prawdziwej histerii. Zawsze, w takich momentach zastanawiam się, czemu ludzie to sobie robią sami sobie.
Słysze głosy: co to za postęp, kiedy się gada o związkach partnerskich, ale się nie daje zgody na adopcję dzieci, albo po co taka Barbara Nowacka tkwi przy Schetynie, jeśli on nic nie wspominał o liberalizacji prawa aborcyjnego...
Drodzy Państwo, nie zapominajcie, że żyjemy w Polsce. Nie zapominajcie także, że Grzegorz Schetyna zawsze stał na prawym skrzydle PO. Wprawdzie wycedził przez zęby jedno zdanie o wprowadzeniu związków partnerskich, ale założę się, że go po tej deklaracji szczęka bolała przez tydzień. Nie wymagajcie od faceta, by nagle się rano obudził i zmienił swoje poglądy na skrajnie lewicowe. Słowa o równouprawnieniu kobiet i związkach partnerskich wynikają raczej ze zrozumienia świata i konieczności zrobienia kroku do przodu, niż z wewnętrznych przekonań Schetyny. Ale doceńcie to. Bo, jak wspomniałam, żyjecie w Polsce. Tu się nie da od razu wprowadzić rewolucji, tu trzeba iść do przodu małymi kroczkami. I jeśli ten pierwszy krok, zgodnie z zapowiedzią Schetyny zostanie zrobiony, to będzie, ja ten krok Neila Amstronga na księżycu, wielki, dla Polski.
Osobiście marzy mi się taka sytuacja, że nagle wygrywają wybory osobnicy podobni premierowi Kanady Justinowi Trudeau, że wyjdą przed ludzi i powiedzą wprost z czarującym uśmiechem na twarzy: Stare idzie w zapomnienie, zaczynamy nowy rozdział, od dziś będzie tak, tak i tak, a ludzie chwilę pomyślą i ze spokojem powiedzą, że warto spróbować. Ale tu jest Polska, tu ludzie każdy śmiały skok w nowoczesność traktują, jak atak w ich młodość, w ich osobiste wspomnienia i wartości, w groby ich bliskich i w ich polskość. Dinozaury być może wyginęły, ale jaki procent społeczeństwa o tym wie? Tak naprawdę, ilu jest Polaków, którzy są w stanie szczerze i bez zastrzeżeń zaakceptować inność, pogodzić się z odejściem tego, co stare i nieprzydatne? Współczuję tej opozycji, która nawet gdyby miała pomysł na nowe otwarcie, doskonale wie, że wyborów takimi pomysłami nie wygra.
Generalnie powinnam się bardzo cieszyć, że lewica nie idzie wraz z Platformą Obywatelską. Od dawna krzyczymy, że cała opozycja powinna się zjednoczyć i pójść do wyborów razem. Ale tak na chłodno, to nigdy postulaty lewicowe, liberalizacja aborcji, wysprzątanie instytucji państwowych ze smrodu po episkopacie i tego typu rzeczy oczywiste, dla mnie normalne, a dla innych skrajne poglądy, nie miały szans na akceptację w szerokiej koalicji. Dlatego, obiektywnie, powstanie lewicy jest dla Polski korzystne. Cieszę się również, że w lewicowej koalicji jest SLD, czyli stary, polityczny wyga Czarzasty, który trochę będzie trzymał w ryzach marzyciela-Biedronia i fantastykę naukową- Zamberga. Na tych dwóch osobno nie zagłosowała bym nigdy, bo to nie jest żadna sztuka mieć doskonałe pomysły. W polityce potrzebny jest plan, a plan musi być realny do realizacji. I w tym względzie liczę na Czarzastego. Moje największe obawy dotyczą jak zwykle społeczeństwa, które jest w dużym procencie lewicowe, ale może uznać, że głosowanie na lewicę nie ma sensu, bo to osłabia KO i daje większość PISowi. Drodzy Państwo, miejcie odwagę. Jeszcze wprawdzie nie mamy konkretnych programów, ale wreszcie macie wybór. Jeśli serce WAM tak podpowiada, głosujmy na lewicę. Bo tylko to gwarantuje nam postęp. Gwarantuje nam także podjecie walki, o którą takim ludziom, jak ja najbardziej chodzi, walki, o świeckie państwo, gdzie prawa przestanie ustalać episkopat.
W najgorszej sytuacji jest PSL, który pyskował, pyskował, a teraz, kiedy KO idzie bez lewicy, trochę nie wie, co ma ze sobą zrobić. Moim zdaniem, nie należy z tą partią walczyć, ale pomóc jej zdobyć choćby te wymagane 5%. Nie oddajmy jej na pożarcie PISowi.
Możecie mówić, że trochę odgrzewam kotlety. Ale mam w domu remont ( wiem, winni się tłumaczą) i czasami jest trudno się przebić do komputera. Chciałabym jednak na zakończenie odnieść się do „wielkiego zwycięstwa Beaty Szydło” w PE. Jest to w pewnym sensie znak czasów, że członkini partii, która uzyskała największe poparcie w wyborach do parlamentu i posłanka wybrana największą ilością głosów, nie uzyskała żadnego poparcia w staraniach na unijne stanowiska. Nie chce tu wcale żartować. Uważam, że w podziale stołków miała swoje szanse, które zostały pogrzebane przez towarzyszące zbiegi okoliczności i różne wydarzenia w Polsce. Gdyby ubiegała się się o inne stanowisko, może poszło by lepiej. Ale jasnym jest, że w tle leżała także sprawa pracownika zwolnionego z IKEA. Przewodniczącym Komisji do spraw zatrudnienia, nie może zostać obywatel kraju, w którym o prawach pracowniczych decyduje episkopat. Myślę, że wobec całej niechęci do rządów PIS i samej Beaty Szydło, to wydarzenie i stanowisko episkopatu było kroplą, która zadecydowała. Ale tak już jest w polityce, jak się za bardzo kręci, można się zakręcić na dobre.
Mogła bym z poczucia fałszywego patriotyzmu trzymać z Beatą Szydło i jej współczuć. Niestety, wspominając, co PIS posiadający większość w polskim Parlamencie wyprawia z opozycją, jak odmówiono stanowiska wicemarszałka PSLowi, chociaż należało im się to stanowisko, jak psu miska, jak się na każdym kroku podkreśla, że większość nie musi liczyć się z mniejszością, nawet nie musi trzymać się zasad i prawa, uważam, że spotkała Beatę właściwa nauczka.
Beata Szydło w brutalny sposób zderzyła się z sytuacją, kiedy się jest po drugiej stronie barykady, kiedy jest się w mniejszości i zamiast triumfu dostaje się po gębie.
Oczywiście, po całym zamieszaniu w wyborami na inne unijne stanowiska, chwaleniu się Morawieckiego, że to Polska zablokowała wybór Timmermansa na przewodniczącego Komisji Europejskiej, można wszystko zwalić na zemstę tego holenderskiego polityka. Pragnę jednak przypomnieć, że w tym samym czasie została odrzucona kandydatura Krzysztofa Szczerskiego na zastępce szefa generalnego NATO. Strasznie daleko sięgają więc macki tej ośmiornicy, którą kieruje Timmermans, skoro jego zemsta dopadła polityka PISu także w tych strukturach, gdzie rządzą, decydują i rozdają karty nasi „największejsi” przyjaciele TRUPMO-AMERYKANIE!
Tak oto na arenie międzynarodowej mamy same sukcesy. Wszyscy nas kochają i doczekać się nie mogą płomiennych przemówień Beaty Szydło, nawrotu na drogę tak zwanych prawdziwych, europejskich wartości, na które ma polska delegacja w końcu wprowadzi Europę. Te prawdziwe wartości pokazaliśmy właśnie podczas sobotniego marszu równości w Białymstoku. Nie wiem tylko, czy Europę nie zmiecie z powierzchni Ziemi ta nasza chrześcijańska miłość, czy jest gotowa na strefy wolne od LGTB, wolne o rudych, wolne od muzułmanów, wolne od ekologów, wegetarian, i diabli jeszcze wiedzą czego. Jeśli tak się temu wszystkiemu przyglądam, a trochę znam Europę, gdybyśmy już musieli stawiać getto, które izolowało by jakąś część społeczeństwa od reszty, to chyba najtaniej było by postawić jedno malutkie getto i uczynić z Europy strefę wolną od PIS.
To oczywiście taki smutny żart. Na tle tych europejskich i światowych sukcesów, dość ponuro wyglądają polskie sondaże, gdzie poparcie dla partii Kaczyńskiego ciągle przekracza 40%. Przestałam się już żałować ludzi. I tak pójdą głosować na PiS. Tę samą drogę przeszła już Grecja. Przeszła też Hiszpania w której mieszkam. Kiedy tu przyjechałam 15 lat temu były złote gody. Po roku chcieliśmy wziąć z banku 18 tysięcy euro kredytu na samochód. Mój mąż pracował wtedy cały pełny rok, a ja może 10 miesięcy na czarno. Ale nasz szef dobrze się znał z dyrektorem banku, nie jedno piwko przy ladzie na bociana wypili. Kierownik banku nas zaprosił do gabinetu i z cygarem w zębach wypełnił za nas wniosek o kredyt. Zawyżył znacznie nasze dochody, powpisywał drogie meble i sprzęty ( których nie posiadaliśmy) jako kapitał zabezpieczający, Pięć pieczątek, parę parafek, Poszło! Kredyt dostaliśmy po prostu na krzywy ryj! Ludzie brali kredyty tylko po to, by wyjechać na wakacje. Budowało się tak dużo, że w chałupach można było przebierać, jak w jabłkach. Jeśli ktoś chciał kupić mieszkanie, które kosztowało 200 tysięcy euro, dostawał kredyt na 250 tysięcy. Kupił lokum, umeblował, starczyło jeszcze na samochód i parapetówkę. A po kilku latach wszystkie banki uderzyły w zbiorowy lament, bo przyszedł kryzys. Zanim pobrało się gotówkę z bankomatu, trzeba było przeczytać informację, ile rodzin ma zadłużenie w danym banku i nie spłaca hipoteki. Ledwo się pozbierali, a w najgorszych momentach bezrobocie było blisko 35 %. Taka polityka przypomina zamawianie w restauracji najdroższych potraw, nie posiadając w kieszeni ani centa. Na zasadzie, że jak się już nażremy, to potem z dupy nam nikt tego nie wyjmie.
Ja, jeśli nic się nie wydarzy, będę głosować na lewicę. Ale tak naprawdę nie będę nikogo przekonywać, by robił to co ja. Będę namawiać, by się w końcu wziąć za dupę i zagłosować na kogokolwiek z partii opozycyjnych. Walczymy bowiem, nie o jakieś pojedyncze postulaty, prowadzimy prawdziwą wojnę o życie. Tych, którzy biorą i klaszczą PISowi nie przekonamy. Zostawmy więc ich samych sobie. Ale my mamy jeszcze szansę by postawić ten kraj z powrotem na nogi, by wrócić na ścieżkę prawa. Obawiam się także, że w październiku, dla ludzi w moim wieku to będzie już ostatnia szansa. Jeśli wygra PIS, nastanie długa noc, której my już nie przetrwamy.



wtorek, 16 lipca 2019

Nie napisałabym już ani słowa... ( Tekst z dnia 16 lipca 2019 roku)





Jestem na posterunku. Gorąco strasznie, ale nie martwcie się o mnie, ciągle żyję. Lato to dla mnie trudny czas. Mam taki zapierdol, że czasami przez dwa dni nie zaglądam do komputera. Ale śledzę wydarzenia na tyle, na ile czas pozwala. Te wakacje będą jeszcze trudniejsze, bo to czas przedwyborczy i nie ma zmiłuj. Trzeba cały czas trzymać rękę na pulsie.
Widziałam ostatni sondaż przedwyborczy. Niby, że PIS ma 42% . Coś mi się słabo chce w to wierzyć, bo dobra zmiana dopadła wreszcie zwyczajnych ludzi z ulicy. Długotrwała i słaba dostępność leków na choroby przewlekłe, to jest coś, czego ja jeszcze w swoim życiu nie widziałam, a pamiętam wszystkie rządy w wolnej Polsce i spory kawałek czasu w komunie. Oczywiście, byłe taki czasy, kiedy do szpitala trzeba było iść z własną „srajtaśmą”, a na leki przeciwbólowe wypisywano receptę i rodzina musiała je donieść do szpitala. Ale nigdy nie było tak, by pójść z receptą do apteki i odejść z niczym. Głupie gadanie, że te problemy są w całej Europie, jak zwykle to tylko ściema. Owszem, zdarza się, że idę do apteki i nie ma jakiegoś konkretnego leku, ale zawsze jest dostępny lek zastępczy. Dostawy do aptek są rano i po południu. Jeśli czegoś nie ma, będzie za kilka godzin. Pytanie jest tylko, jak ta sytuacja wpłynie na świadomość suwerena. Kto jest tak naprawdę wszystkiemu winien: zgniły zachód, samorządy, emigranci, LGTB, czy Donald Tusk? No bo nasz rząd, jak wiemy, jest nieomylny, niewinny niczemu i nie popełnia żadnych błędów.
Najlepiej to widać w drugiej sprawie, którą żyje cała Polska. Mówię tu o rekrutacji do szkół.
Przypomina mi się takie wydarzenie z historii, które wszyscy doskonale znają, kiedy to faszyści niemieccy podpalili Reichstag i wszystko zwalili na żydów i komunistów. Mamy dokładnie taką samą sytuacje, kiedy to rząd wprowadził powaloną i zupełnie niepotrzebną reformę oświaty, ale kiedy się okazało, że wyszła z tego chryja, to ten sam rząd drze japę, że wszystkiemu winne są samorządy, bo to one odpowiadają za rekrutację absolwentów. No żesz kurwa mać, że tak powiem! Bo co miały te samorządy zrobić w tej sytuacji? Pobudować szkoły, bo sobie tak minister Zalewska życzyła? I skąd miały wziąć na to pieniądze? Ale tak naprawdę widzimy dziś tylko wierzchołek tej góry lodowej. Bo sama rekrutacja to naprawdę tylko początek problemów. W niektórych liceach, zamiast pięciu pierwszych klas utworzono dwanaście. Te klasy nie będą liczyły po 22 uczniów, ale po 35 lub więcej. Tu naprawdę nie chodzi o ilość sal, ilość krzeseł lub ławek. Ale czy ktoś sobie w ogóle wyobraża pracę nauczycieli w tych szkołach? Owszem, dawno temu chodziłam do szkoły średniej i w mojej pierwszej klasie było 47!!! uczniów. Ale szkoła byłą wielka, klasy świetnie wyposażone, jeden drugiemu na głowie nie siedział, a na zajęciach praktycznych dzielono nas na grupy. A mimo to bardzo współczuje swoim nauczycielom. Opanowanie takiej rozwydrzonej grupy nastolatków jest po prostu niemożliwe. Nie ma takiej możliwości, by nauczyciel był w stanie dotrzeć indywidualnie do każdego ucznia, ocenić jego możliwości, postawić mu zgodne z tymi możliwościami zadania itd., itd.
Powiem tak. Doceniam wysiłek samorządów, które stanęły na głowie, by jakoś upchnąć tę ilość dzieciaków w szkołach, które mają do dyspozycji. Rozumiem intencje, by ratować te dzieci, ten stracony rocznik, który tak, czy inaczej zapłaci najwyższą cenę za reformę Zalewskiej. Ale tak naprawdę, moim osobistym zdaniem, nie powinniście robić nic, a pozostawić to tak, jak wam sprezentował rząd.
Stworzyliście ze szkół zwyczajny spęd bydła. Nie ma warunków do normalnej nauki w takich szkołach. Dokonam może brutalnego, ale dość klarownego porównania, które każdy powinien zrozumieć. Jeśli macie mieszkanie, które jest normalnie umeblowane, to macie możliwość utrzymywać w nim porządek i ład i panować nad jego funkcjonowaniem, ale jeśli doprowadzicie do jego zagracenia, nie będzie mogli każde dnia poodkurzać, a w katach i zakamarkach zaczną królować roztocza i bakterie. Zatłoczona szkoła, gdzie uczeń staje się anonimowy, jest po pierwsze, kryminogenna. Będzie w niej łatwiej handlować narkotykami i dopalaczami, maltretować słabszych, sprzeniewierzać się kodeksom i lekceważyć nauczycieli. Po drugie, czy naprawdę wyobrażacie sobie, co się będzie działo, jeśli w danej szkole wybuchnie jakaś epidemią? W miejscach, w których tak trudno o świeże powietrze, gdzie zatłoczeni ludzie dotykają się łokciami, gdzie na siebie kaszlą kichają i oddychają? Trzecia sprawa, wyobraźcie sobie w takiej przeładowanej szkole procedury bezpieczeństwa?, atak paniki w chwili pożaru lub innego zagrożenia? To, że te dzieci będą po prostu niedoukami, a po tych przepełnionych szkołach uczelnie będą ich unikać, jak zarazy, to jest najmniejsze zło, jakie wyrządzono tym dzieciom.
Nie pozostaje tym dzieciom nic więcej, jak po prostu uczyć się na własną rękę i w domu. W przeciwnym razie ukończą tę szkołę głupsi, niż do niej poszli i będą pisać maturę dla opóźnionych w rozwoju, bo poziom wszystkich szkół spadnie na twarz.
No i jeszcze jest ogromne grono tych, którzy nie dostaną się do żadnego liceum, technikum lub szkoły z maturą. To jest prawdziwa twarz dobrej zmiany. Zawodówka, a potem do łopaty lub na zmywak. Przynajmniej nikt nie będzie narzekał, że skończył studia, a teraz gary w Anglii zmywa. Będziemy mięli szeroko wykwalifikowaną kadrę do najcięższych robót w Unii Europejskiej.
Drodzy Państwo. Prawdą jest, że nie każdy musi skończyć studia, a więc nie każdy musi pójść do liceum albo technikum i zdawać maturę. Ale najważniejsza w życiu jest wolność. Zdaje się, że uczniowie z gorszymi wynikami w nauce doskonale zdają sobie sprawę, że ich miejsce jest w szkołach branżowych, że muszą po prostu nauczyć się zawodu i mogą prowadzić całkiem szczęśliwe życie, jako murarze, kierowcy, czy pomoce kuchenne. Ba, mogą nawet w swoich zawodach robić kariery. Ale niegodziwością jest zmuszanie dziecka, które ma wiarę w siebie, które ma ambicję i uzdolnienia, by wybierało drogę życiową poniżej swoich możliwości, by czuło się jakimś rekrutacyjnym odpadem, jakimś śmieciem dobrej zmiany. Wiem, dla tej władzy było by najlepiej, by wszyscy szli do zawodówek, by w tych szkołach oprócz nauki zawodu z przedmiotów, kurwa humanistycznych była tylko religia i by dorosły człowiek kończąc szkołę był produktem gotowym do płacenia podatków, wystarczająco wysokiej rozrodczości, by podtrzymywał tradycyjne wartości i nie miał dylematów, na kogo zagłosować.
Jeśli się tej władzy wydaje, że jej plan się powiedzie, to się niestety bardzo grubo myli. Jesteśmy narodem, który im bardziej jest dociskany butem do ziemi, tym więcej ma siły by się nie dać i by się bronić. Nie pozwolimy z naszych dzieci uczynić maszynek głosujących na PIS!. Jeśli będzie trzeba, będziemy tworzyć podziemne szkoły, gdzie będziemy uczyć nasze dzieci normalnego świata. Nie uda się wam to! Nie sprowadzicie nas do do roli bezwładnych małp wykonujących proste czynności manualne. Społeczeństwo, jest jak kawałek gumy. Kiedy sobie leży na stole, jest jakby martwe. Ale kiedy zaczniesz je naciskać stawia opór. Czym silniej ciśniesz, tym opór jest większy. Gdybym w to nie wierzyła, nie napisałabym już ani słowa.



środa, 10 lipca 2019

Kobieta zmienną jest, ale tylko na pozór. ( Tekst z dnia 10 lipca 2019 roku)


Powiecie, że mi wali na mózg, bo zmieniam poglądy, jak rękawiczki. Ale to nie do końca tak jest. Ostatnio broniłam PSLu i Kosiniaka Kamysza. Zresztą nigdy nie byłam zwolenniczka poglądu, że nie należy głosować na jakieś mniejsze partie, bo one tylko zabierają głosy innym, którzy mają siłę przebicia i coś do powiedzenia. Takie miałam zdanie, kiedy na scenie pojawiła się NOWOCZESNA. Zawsze może być tak, że tej mniejszej partii faktycznie przeszkadza w tej większej coś tak bardzo, że nie jest w stanie, zgodnie z własnym sumieniem, połączyć się z innym, dla nas, na pozór podobnym partnerem. Ma prawo startować sama wraz ze swoją ideologią. Tak też potraktowałam PSL. Bo jeśli faktycznie coś tej partii aż tak bardzo przeszkadza w koalicji z lewicą, to trudno. Ich ból dupy, by pójść honorowo samemu i nie przegrać. Namawiałam więc i nadal namawiam, by w drugiej kolejności głosować na PSL. Wielu twierdzi, że to partia- kurwa, która idzie z każdym. A ja myślę, że mają dość stabilny kręgosłup, takie swoje minimum, którego się trzymają i dlatego pasują wszędzie, jak brakujący puzzel.
Ale powiem tak do ich : Jesteś człowieku bardzo sympatyczny, wykształcony i mądry. Chociaż zawsze wszystkim mówię, że nie należy się w polityce sugerować lubieniem, a tym bardziej nielubieniem, bo to WAS dotyka znacznie częściej, muszę przyznać, że mam jakąś słabość do Kosiniaka Kamysza. Zagadka nie jest właściwie zagadką, niezwykle sobie cenię ludzi, którzy potrafią się z sensem wypowiadać. Ale powiem wprost, świat wydaje mi się dość jasny i znam reguły w nim panujące, ale zdarza się taj ,że czasami to ja już nie mam cierpliwości na tych polityków. Bo taki Kosiniak Kamysz, o którym wszyscy wiemy, że nie jest głupi, po co on chodzi do telewizji i opowiada te pierdoły?
Chcesz Pan iść sam do wyborów, idź chłopie, ale nie pokazuj wszystkim, że jesteś większym durniem, niż jesteś. PIS pieprzy o jakiś ideologiach, o jakimś gender/srender, o LGTB, o zagrożeniach dla tradycyjnej rodziny, a Ty człowieku powtarzasz te bzdury, jak echo. A jestem na 100% przekonana, że wiesz, iż w byciu trochę innym, nie ma żadnej ideologii. Ideologia jest wtedy, kiedy ludzie na skutek swojej filozofii uważają, że bycie innym jest gorsze, od bycia szarakiem lub na odwrót. Każdy z nas mógł się urodzić kimś innym. Ty, człowieku mogłeś urodzić się kobietą, mogłeś urodzić się czarnym i głodować w jakimś państwie na pustyni, mogłeś być, łysy, rudy, kulawy lub ślepy. Jaka w tym wszystkim jest ideologia? To są fakty, natura przyrody, jej różnorodność i jej kaprys. Oczywiście patrzysz na swój elektorat. Ale politykiem nie jest się po to, by ludzi, którzy Ci ufają straszyć albo utwierdzać w ich błędach. Jesteś do cholery po to, by ich dobrą drogą przeprowadzić do postępu. Gdybyś był politykiem na miarę XXI wieku, gdybyś miał zwyczajne jaja, to być zorganizował konferencję prasową, zaprosił na nią gejów i innych odmieńców i powiedział do swojego elektoratu: To są obywatele Polski, nasi bracia, a Konstytucja gwarantuje im takie same prawa, jak nam wszystkim. Kochajmy ich, bo są wśród nas, w szkole, w pracy i na ulicy. Nikomu nie szkodzą, nie cierpią na żadne zaraźliwe choroby. Po prostu urodzili się inni. Wiem, człowieku, że jako lekarz i osoba wykształcona doskonale to wiesz, że te osoby są równie wartościowe, jak my wszyscy. Wiem także, że jako osoba wierząca, zawsze możesz namawiać do miłości, a nie do wykluczania kogokolwiek i za cokolwiek. Wiem, a może tylko wierzę, że nie jesteś tchórzem i że Cię na to stać. Więc się otrzep, przestań słuchać tych starych larw w swojej partii i zrób to. Zobaczysz!, do października będziesz na ustach wszystkich. A tak to jesteś tylko prawicowym dupkiem w cieniu PISu.
Nie ma żadnej ideologii w tym, że ludzie są różni, tak jak nie ma ideologii gender, jest tylko nauka społeczna o równości płci. Panie Kosiniak-Kamysz. Ja jestem naprawdę bardzo cierpliwa, a ludzie mnie słuchają, bo często miewam rację. Bronię Pana od lat, bo uważam, że PSL zasługuje w końcu na lidera, który nie będzie zostawał w tyle za innymi. Ale kiedy widzę, jak Pan przychodzisz do telewizji i tak pierdolisz, to naprawdę ręce mi opadają. Nie potrafię uwierzyć, że taki lekarz się nie wstydzi przyjść do ogólnopolskiej telewizji i o jakiejś ideologii LGTB gadać i do tego się na nią nie zgadzać...To za czym Pan jesteś? Wszyscy, którzy nie mieszczą się określonych ramkach, do gazu? Naprawdę nie rozumiesz, że każde Twoje słowo, to oklaski dla PIS?
Wieś potrzebuje rewolucjonisty, kogoś, kto ją wreszcie zaprowadzi do Europy, bo na razie tkwimy w feudalnych czasach zaborów. Niech Pan w końcu będzie przywódcą, niech Pan nie pozwoli by PIS tę wieś ciągnął na dno! Chyba, że Panu naprawdę nie zależy, bo coraz częściej Pan sprawia takie wrażenie. W polityce, jeśli komuś przestaje zależeć, powinien iść na emeryturę. Polityka nie jest dla słabeuszy, którzy nie chcą toczyć koła postępu do przodu.



niedziela, 7 lipca 2019

Doceniaj, nie oceniaj. ( Tekst z dnia 7 lipca 2019 roku.)


Mam dziś odpoczynek od FACEBOOK-a. Dlaczego, pewnie się domyślacie. Pewnie się komuś nie spodobał jakiś mój komentarz i dostałam knebel na 24 godziny. Nie sprawdzałam, jaki jest prawdziwy powód, bo zawsze jest podana jakaś bzdura. To medium społecznościowe spełnia w naszym życiu ogromna rolę. Większość z nas opiera swoją działalność na tym właśnie medium. Niestety, jest to ewenement w przestrzeni internetowej, gdzie karze się za poglądy, gdzie knebluje się wolność wypowiedzi. W demokracji dla zablokowania czyjejś wypowiedzi potrzebny jest sąd. Trudno! Mamy w tej chwili większe problemy. Ten fakt musimy przeboleć.
Tym bardziej, że knebel włożono mi w usta, ale zapomniano o kajdankach na ręce. Mogę więc pisać i publikować na blogu.
Sprawa, którą chcę się z WAMI podzielić, jest dla mnie bardzo ważna, bo wywołał ją mój wczorajszy post na temat wsi i wahań PSl-u.
Ja naprawdę rozumiem wszelkie emocje, bo sama im ulegam. Ale spróbujcie naprawdę złapać dystans, potraktować nadchodzące wybory na poważnie i traktować ludzi z szacunkiem, nawet jeśli nie podobają się WAM ich decyzje. Mówię tu o partnerach politycznych, tych, którzy mieszczą się w modelu demokratycznego państwa i nie łamią prawa. Nawet jeśli pójdą do wyborów obok nas, a nie z nami, dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć czy to będzie zła czy dobra decyzja.
Większość z nas to tacy niedzielni socjologowie, uliczni psychologowie i domowi politycy. Nie musimy mieć racji. Powiedziałabym nawet, że projekt dwóch bloków, bardziej centrowego i bardziej lewicowego, ma sens i mógłby przynieść dobry rezultat. Tylko, że jest już trochę za późno na takie nowe rozwiązania. Osobiście też uważam, że PSL idąc samotnie do wyborów nie osiągnie progu i zasili PIS. Ale jeśli się mylę? Jeśli będą gryźć trawę i uda im się urwać PISowi te 5, 7% ? W końcu, na scenie politycznej jest to jedyna partia, która może przeciągać na swoją stronę elektorat PISu. Tych ludzi, którzy może PISu nie kochają, ale panicznie się boją lewicowych wartości. Gdyby tak się stało, będziemy Kosiniaka-Kamysza na rekach nosić, bo to on przeważy szalę.
Mamy prawo do swoich wizji i poglądów. Ale pragnę Państwu przypomnieć niedawne wybory samorządowe. Mówiliśmy dokładnie to samo. Krytykowaliśmy PSL, który nie chciał iść w szerokiej koalicji. Krytykowali ich indywidualny start w wyborach mądrzejsi od nas profesorowie. A oni zrobili bardzo dobry wynik i tak naprawdę te ich procenty zadecydowały, że w wielu miejscach nie ma PISu.
Mamy jednego wroga, nie zapominajcie o tym. A PSL trzeba wspierać. Mówić ludziom: jeśli WAM światopogląd Koalicji nie odpowiada, zagłosujcie na PSL! Nie należy się gorączkować, bo sprawa jest zbyt ważna, a chcąc wygrać, musimy mieć zawsze przed oczami CEL.
Jest mi bardzo, naprawdę bardzo przykro, że mój wczorajszy tekst krytykujący de facto stosunki feudalne panujące we współczesnej wsi polskiej, hegemonie kościoła katolickiego na tym terenie, nieznajomość tej tematyki przez władzę, oraz w zupełnym nawiasie potrzebę odzyskania wpływów na tym terenie przez PSL lub utworzenie tam innej, nowoczesnej formacji, skutkowało tylko falą hejtu skierowanego do władz tej partii. Musimy bowiem pamiętać, że jest to bardzo specyficzna partia, która w porównaniu z innymi działającymi w terenie od przypadku do przypadku, zawsze była aktywna w małych środowiskach. Oprócz ludzi na świeczniku w Warszawie, istnieje cała rzesza anonimowych działaczy pracujących na rzecz lokalnej społeczności.
Drodzy Polacy, krytykujmy, ale pamiętajmy, że wróg jest gdzieś indziej. Nie obrażajmy, nie wyśmiewajmy.
Krytykujemy PIS i elektorat tej partii na co dzień, ale kiedy mamy okazje robimy dokładnie to samo, co oni. Besztamy, równamy z błotem, bo ktoś postąpił nie tak, jak tego oczekujemy. Nikt z nas nie jest ani wróżką, ani nie potrafi przewidzieć przyszłości. Musimy zakładać, że możemy się mylić i że inni mogą mieć rację. A poza tym zawsze dawajmy ludziom wolność wyboru. Może taki PSl, jak w piłce, wiedząc, że nie gra już o puchar, chce zagrać o honor. Może po prostu chce pokazać, że nawet zdradzieckiej wsi, która postawiła na PIS, nie opuści.
Drodzy Polacy. Ciągle wieszacie psy na politykach. Mówicie, że nie mają programu. Ale spójrzcie w lustro. Przecież nie potrzebujecie żadnych konwencji i spotkań z politykami, by realnie ocenić, kto gwarantuje nam normalną Polskę, a kto 5 minut dobrobytu, a potem upadek. Nie dajcie się wkręcać PISowi, nie opluwajcie swoich, nie bądźcie tacy, jak oni. Po prostu idźcie do urn i zagłosujcie, nawet wbrew logice, na intuicję. Pokażcie raz w życiu, że za byle co WAS nie kupią, że nie jesteście tacy głupi, jak PIS o WAS myśli, że potraficie tupnąć nogą i że Suweren to nie jest już tylko puste hasło. Doskonale wiecie, czego i po kim możecie się spodziewać. I wbrew pozorom nie ma to znaczenia, kto z kim pójdzie w koalicji. Jest zło i jest dobro. Trzeba tylko mieć odwagę wybrać.



sobota, 6 lipca 2019

Furmanka. (Tekst z dnia 6 lipca 2019 roku.)


No cóż, żadne apele nie pomogły. PSL uległo, a to oznacza po prostu, że poległo bez walki. Oddał polską wieś w ręce PISu i szacownego prezydenta, czyli ludzi, którzy wieś znają tylko z kolorowych obrazków. Czyli nadal w demokratycznym państwie w Europie, będziemy siłą utrzymywać feudalną wieś.
A o jej losie będzie decydować kościół, Kaczyński i inni mądrale przy korycie...
Ich gadki wkurzają mnie na każdym kroku. Ale prezydent Duda, kiedy tylko gębę otworzy, to tak, jakby gołąb nasrał na parapet.
Czytałam ostatnio na jakimś prawicowym portalu, jak to nasza Dupa kochana świetnie zna się na kondycji polskiego rolnictwa. Pochwałom nie było końca i porównaniom z UE, gdzie każdego roku upada wiele gospodarstw rolnych, a u nas, jak to się ten mędrzec wyraził: Rodzinne rolnictwo istnieje i ma się dobrze.
Owszem, dopłaty w UE sprawiły, że wiele gospodarstw rolnych prosperuje znacznie lepiej. Kupiono nowe maszyny rolnicze i odbudowano domy. Widać jednak, że pan prezydent zna polską wieś tylko z hucznych przejazdów uprzywilejowaną kolumną. Polska wieś, to jest po prostu czysta, żywa tragedia. Prawa człowieka i prawa dziecka tam nie istnieją, większość ludzi w ogóle o nich nie słyszało. To tak, jak z tymi klapsami dawanymi dzieciom, dziadek bił ojca, a ojciec syna. Bo tak nakazuje tradycja.
W Europie gospodarstwa posiadające co najmniej kilka tysięcy hektarów ziemi ukierunkowane są na uprawianie tylko jednego gatunku roślin. Jeśli ktoś ma winnicę, nie pieprzy się w hodowanie świni czy kury, jeśli uprawia słonecznik, to nie musi mieć parku maszynowego, jak w kołchozie. Wystarczy mu kilaka pługów i kombajny do zbierania plonów. Gospodarstwo rodzinne, tak ukochane w naszej Ojczyźnie, to prawdziwe marnotrawstwo sił i środków. Nigdy nie wiadomo, co w danym momencie może się opłacić, więc sieje się to i tamto, a do tego trzyma się krowy na mleko i świnie na mięso. Bo jak wszystko zawiedzie, to chociaż tucznika można do skupu odstawić i parę groszy na chleb w domu się znajdzie. Tym sposobem park maszynowy musi być bardzo bogaty, Bo i kombajn do zboża jest potrzebny i do zbioru kartofli też się przyda.
Nie to jednak jest najbardziej przerażające. Najgorsza jest tradycyjna mentalność, która nie zmieniła się od zaborów. Złagodzenie tej mentalności było widoczne w czasach komuny, bo usiłowano przynajmniej na pozór wprowadzać jakieś szczątkowe równouprawnienie. Niestety i wtedy i teraz, od realnego świata, polską wieś oddziela szczelnym murem kościół katolicki. Kobieta na polskiej wsi, właściwie nie jest kobietą. Nie ma charakterystycznych dla niej cech. Nie ma czasu się porządnie umyć, bo czasami po prostu pada z nóg ze zmęczenia. Nie ma mowy o codziennym makijażu lub choćby porządnym kremie, bo porządnymi kremami to się tylko kurwiszony z miasta kremują. Zadbane, czyste paznokcie? Dla kogo, ty wiejska babo chcesz się tak pindrzyć, dla krów i świń, a może masz jakiegoś gacha na boku.... Wiecie, ile razy to słyszałam. Fryzjer i owszem, kiedy ktoś w rodzinie umrze i się zjeżdżają na pogrzeb, ewentualnie na wesele lub na chrzciny, kiedy się trzeba pokazać . Prace na polu, te cięższe, które trzeba zrobić na piechotę, pielenie , zbieranie owoców i warzyw, one zazwyczaj przypadają kobietom, a mężczyźnie obsługują maszyny rolnicze i ujeżdżają traktory, bo to dla wiejskiej baby za inteligentna robota. A i tak do domów wracają bardziej zmęczeni, niż ich żony. Dlatego obejście, świnie, krowy, kury, to wszystko najczęściej praca dla kobiety, która właśnie wróciła z pola. Do tego gotowanie, sprzątanie, zajmowanie się dziećmi, bo przecież „ Dobra żona tym się chlubi, że gotuje, co mąż lubi”. Opieka zdrowotna dla kobiety? Tylko wtedy, kiedy naprawdę zaniemogła i nie nadaje się do roboty. Ciąża spędzona na polu z widłami, to norma. I potem taki dumny mężuś opowiada wszystkim, że jego żona to taka twardzielka, bo rodzić zaczęła przy wrzucaniu belek ze słomą na przyczepę. A potem mamy oberwane macice i kłopoty z kręgosłupem.
Rodzinne rolnictwo było świetne 100 lat temu. Sprawdzało się tez w komunie. Dziś jest konkurencja i opłaca się inwestować w duże gospodarstwa W rodzinnych gospodarstwach dzieci „tyrają” od 7-go roku życia. Nie jeżdżą na kolonie, nie mają wakacji, często wstają rano, by jeszcze przed pójściem do szkoły nakarmić bydło i świnie. Traktowane są, jak darmowi niewolnicy. Dorastają ze zwyrodniałymi kręgosłupami w wyniku zbyt ciężkiej pracy. To jest niezgodne z prawem, ale czy prawo tam dociera? Dziecku wpaja się fałszywą prawdę, że może nie ma najmodniejszych spodni, może nie jeździ na zagraniczne wycieczki, ale za to tu na miejscu tworzy swoją przyszłość, swój dorobek. To wszystko kiedyś będzie twoje...tak mówią rodzice. A dziecko nie mając innych punktów odniesienia wychowuje się w przekonaniu, że tak ma właśnie być. Nie mówię tu o biednych gospodarstwach, ale o takich, które stać jest na robotnika. To nie bieda zmusza dzieci do niewolniczej pracy lecz tradycja i mentalność. Należy także podkreślić, że dzieci na wsiach pracują często przy niebezpiecznych maszynach i narażone są na ciężkie wypadki.
Z moich obserwacji wynika także, że nie mają prawa wybrania sobie swojej życiowej drogi. Zazwyczaj to rodzice decydują, które dziecko ma prawo się kształcić, a które zostaje w gospodarstwie. Często te dzieci, szczęśliwi spadkobiercy nie dostają pozwolenia na kształcenie poza niezbędne minimum.
To, co tak bardzo podoba się prezydentowi Dudzie, to jest koszmar i obłęd. Psy na łańcuchach i dzieci pracujące ponad siły, zupełnie, jakby obywatele wiejscy należeli do innego świata. Taki kawałek feudalnej Polski w demokratycznym państwie.
Dla wielu ludzi, którzy nie odwiedzają wsi zbyt często, może to być czysta utopia. Ale ja pochodzę ze wsi. I niestety, to, co opisuję, nie jest dla mnie wspomnieniem z dzieciństwa. Cały czas mam kontakt z polską wsią. To jest miejsce wymarzone przez kościół katolicki. Zapracowany człowiek pozbawione prywatnego życia, który tylko na dwa sposoby może oderwać się od swojego losu: idąc do kościoła, albo idąc do knajpy.
Dlatego uważam, że wsi jest potrzebna nowa i przede wszystkim nowoczesna siła na. Siała, która by rozpoczęła rewolucję.
Przyznaje, że trochę liczyłam na Kosiniaka-Kamysza, bo wydawał mi się sensownym facetem. Ale niestety, jest otoczony przez te zacofane diabły, które go prowadzą na manowce. Doprowadzą do tego, że PSL nie wejdzie do parlamentu po raz pierwszy od lat, a winę zrzuca na młodego przywódcę. I znowu się będą mogli dorwać do władzy i wrócić na łono kościoła, który ich przyjmie. Tak naprawdę, nawet jeśli się będą przysięgać na grób matki, nic nie zmienia faktu, że odrzucając współprace z lewica, staną się po prostu stronnikami PISu.
Ale nic nie można na to poradzić. Chociaż..., spróbujmy wyobrazić sobie, jak by wyglądała polityka bez kościoła katolickiego. Ludzie otworzyli by głowy i zaczęli myśleć samodzielnie. Kim byłby Kosiniak Kamysz, gdyby nie te tak zwane wartości, które w cywilizowanym świecie są po prostu bezwartościowe, są tylko hasłem, na które jedni się powołują, a inni nim manipulują i szantażują. Przykro mi Panie przewodniczący PSL-u, właśnie kościół Pana zaszantażował, a PIS dokona na Panu rzezi w najbliższych wyborach. Bo wieś na WAS i tak nie zagłosuje. Złoty róg, zamieniany na sznur, jest ciągle naszym przekleństwem.



piątek, 5 lipca 2019

Westerplatte raz jeszcze... ( Tekst z dnia 5 lipca 2019 roku)


Normalny człowiek ma taka naturę, że kiedy widzi coś zepsutego, natychmiast chciałby to naprawić. Czasami jednak patrzysz na swój dom-Polskę, a tam wygląda, jak po spaleniu, albo jakby przeszła trąba powietrzna. Wszystko, co było filarem państwa zostało zrównane z ziemią i każda rzecz, jaką bierzesz do reki po prostu się rozpada. Nie wiesz wtedy, czy warto jeszcze się łudzić, czy cokolwiek da się uratować, czy lepiej odwrócić się i odejść i zacząć nowe życie.
Kiedy podczas kampanii wyborczej w roku 2015 pojawiło się hasło „Polska w ruinie”, wszystkich nas to oburzało, a szczególnie starszych. Tych, którzy widzieli ruiny Warszawy, gruzy w innych miastach, albo nieco młodszych, którzy obserwowali, jak po upadku komunizmu nasz krajobraz z czarno-białego filmu powoli nabierał barw i zaczął przypominać Europę. Po 4 latach okazuje się, że śmiać się nie było z czego, bo wcale nie trzeba burzyć budynków, by ruina stałą się faktem, by w środku Europy, kilkoma pociągnięciami długopisu odwrócić wszystko.
Każdego dnia czuję się w jakimś sensie okradana, z realnego należącego do wszystkich obywateli mienia, ale także mentalnie. Kiedy ukradziona Polakom Plac Piłsudskiego tylko po to, by bez pytania kogokolwiek o zgodę postawić tam pomniki, bardzo mnie to bolało, ale osobiście nie jestem bardzo związana z Warszawą. Zupełnie inaczej jest z Westerplatte, bo jestem z pokolenia wychowanego na micie obrońców tego miejsca. Było to miejsce zaczarowane, zmuszające każdego zwiedzającego do zadumy. Może dlatego, że wyglądało tak, jakby dopiero wczoraj ucichły odgłosy wojny. Wśród ruin czuło się duchy poległych, zapach prochu, potu i krwi, odgłos łamanych przez pociski gałęzi. Po prostu miejsce pamięci, muzeum zbudowane przez życie...
Teraz słyszymy argumenty, że to miejsce jest zaniedbane, że trzeba je odnowić, wybudować „NOWE” muzeum, posprzątać. Słyszymy także, że „TEN RZĄD” wyciąga na światło dzienne prawdziwą historię. Czyżby się miało okazać, o czym do tej pory nie wiedzieliśmy, że Westerplatte bronili żołnierze wyklęcie, jedyni bohaterowie zasługujący na szacunek tego rządu, a na ich czele stał dziwnie nam z twarzy znany koleś w okularkach i z krzywym uśmiechem...? To nie są żarty, oni są do tego zdolni.
Zbliża się pierwszy września, a ja mam wrażenie, jakby znów SMS Schleswig-Holstein stał w porcie, jakbyśmy znowu musieli bronić tego skrawka ziemi przed najeźdźcą. Problem jest tylko taki, że najeźdźca jest swój, mówi naszym językiem . Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że to święte miejsce zostanie Polakom odebrane, że zostanie ogrodzone, i jak to mówi władza „ właściwie zagospodarowane”. Bo jak można zagospodarować morze krwi? Jedyną rzeczą, jaką wolno tam było zrobić, to postawić pomnik obrońcom, a to już zostało zrobione. Reszta powinna pozostać taka, jaka była wtedy, bo tylko w ten sposób jest naturalnym pomnikiem historii.

Nie wyobrażam sobie, że centralna władza nam ten teren odbierze i postawi tam znowu jakiś swój debilny pomnik całkowicie nie związany z tym miejscem. Ale zdaję sobie sprawę, że oni nie ustąpią. Muszą pokazać kto tu rządzi, muszą splugawić każde święte miejsce.
Nie wyobrażam sobie, że to oni zorganizują obchody wybuchu wojny, zaproszą gości, oczywiście wyłącznie tych według ich oceny godnych, a my będziemy stali za płotem w milczeniu... Bo zapytać musimy sami siebie, czy to na pewno nadal jest nasz kraj? Czy banda najeźdźców może nas tak wyganiać za płot, by sobie z naszej historii kpić?
Wybierający PiS mają w dupie Polskę, mają w dupie historię i polskie zabytki. Byleby tylko rząd nadal robił im dobrze w portfelu. Ci, którym zależy są niestety w mniejszości, a widmo porażki odbiera im chęć do działania. Bo po co się narażać, jeśli nie można wygrać.
I tak z narodu słynącego na świecie z waleczności i męstwa, staliśmy się bezradni jak pluszowe misie. Daliśmy się we własnym kraju wyrzucić poza nawias.
A gdyby tak, tamtych 182 żołnierzy, wiedząc o tym, że okręt Schleswig Holstein przywiózł kilka tysięcy żołnierzy, pomyślało sobie: po co umierać? Po co się starać, skoro i tak nie wygramy z przeważającymi siłami wroga? Gdzie byśmy byli i kim byśmy byli? Tylko, że wtedy nikomu nawet do głowy by nie przyszło, żeby zadawać takie pytania.
Czy my dzisiaj, ze swoim konformistycznym podejściem do życia, jesteśmy w stanie obronić Westerplatte? Czy chociaż spróbujemy?
Czy kawałek po kawałku będziemy oddawać Polskę walkowerem?



poniedziałek, 1 lipca 2019

Póki jeszcze jest możliwa Polska po IV RP. ( Tekst z dnia 1 lipca 2019 roku)


Dawno nie napisałam listu skierowanego tylko do jednej osoby. Ale czasami warto zwrócić komuś uwagę na różne fakty. Chciałabym więc zwrócić się do Pana Kosiniaka Kamysza...jak matka.
Drogi Panie Władku.
Jest Pan najlepszym przewodniczącym PSL-u, jakiego pamiętam. Młody, wykształcony, przystojny, któremu słoma z butów nie wystaje. A do tego świetny mówca. Nie chce tu Panu absolutnie sugerować, co Pan powinien zrobić w kontekście przyszłych wyborów. W wyborach samorządowych uważałam, że powinien Pan pójść w koalicji, a jednak PSL poszedł sam i odniósł osobiste zwycięstwo. Było to o tyle ważne, że podczas poprzednich wyborów ta partia byłą oskarżana o fałszerstwa wyborcze. Udowodniliście, że nawet jeśli PiS swoją ciężką rękę trzyma na urnie wyborczej, WASZE poparcie w kraju jest wystarczająco wysokie. Pańscy starsi koledzy z klubu sugerują Panu, że przegrana z PISem w wyborach do PE jest wypadkową różnych spraw ideologicznych poruszanych w kampanii. Ale mnie się wydaje, że to Pan i PSL przywiązujecie zbyt wielką wagę do ideologii. To wy nie chcecie wejść w koalicję, w której będzie „Wiosna”. Wydaje się Panu, że idąc w konfiguracji bardziej konserwatywnej odzyska Pan dla PSL wieś? Muszę niestety Pana rozczarować. Wieś w przewadze zagłosuje na PiS, bo wieś słucha kościoła. PSL jest stanowczo za słabą partią, by kościół katolicki ochronić przed rozprawieniem się z pedofilią, chciwością i finansowymi przekrętami. Wieś będzie głosować na PIS, bo tylko PIS uchroni kościół przed prawdą i związanym z nią gniewem ludu. Tu Pan po prostu polegnie. Muszę jednak powiedzieć Panu, że nie tak do końca jest wszystko stracone. Wbrew pozorom, jest spora grupa ludzi mieszkających na wsi, która ma nowoczesne poglądy. I to mógłby Pan zagospodarować świetnie, bo Ci ludzie są zagonieni do kąta i boją się odezwać.
Tylko niech Pan przestanie w końcu być pasterzem, a zacznie być politykiem. Wiele spraw, które ludzie uważają za jakąś skrajną ideologię, wcale nią nie jest. Sprawa na przykład takich związków partnerskich, nie tylko homoseksualnych. To nie jest sprawa ideologiczna, to wywiązanie się wreszcie z podstaw KONSTYTUCJI, która gwarantuje wszystkim obywatelom równe prawa. Proszę Pana, wiele znacznie bardziej konserwatywnych państw już tę drogę przeszło, a po pięciu latach nikt już nie pamiętał, że w ogóle był taki problem. Ludzie są dziś dużo bardziej pragmatyczni. Nie pobierają się choćby ze względu na koszty finansowe takiej decyzji. Do tego potencjalny rozwód to też finansowa katastrofa. Model rodziny na świecie się zmienia i te niezwiązane ślubami mają się równie dobrze, a czasami nawet lepiej. Nie musimy tutaj jeszcze absolutnie rozmawiać o ślubach osób homoseksualnych i o adopcji dzieci. Społeczeństwo jest całkowicie nieprzygotowane na tego typu radykalne reformy. A mimo to są w naszym społeczeństwie pary lesbijskie posiadające dziecko, bo kto samotnej kobiecie zabroni posiadania potomstwa? Udajemy, że tego nie widzimy i żyjemy w tej hipokryzji od lat. Trzeba wielu lat i edukacji, by ludzie mogli ocenić pewne sytuacje na zimno, nie w wyborach, przy urnie i nie pod wpływem emocji.
Gdyby Pan wszedł do klasy w przedszkolu, w której akurat jedzą obiad czterolatki i zapytał: Czy chcecie się kochane dzieci podzielić obiadkiem z bakteriami?, odpowiedź była by na 100%, że nie. Ale my ludzie dorośli wiemy, że bakterie zawsze nam towarzyszą i że ze smakiem jedzą kanapkę razem z nami. Wiemy także, że bez nich nie było by procesu trawienia i że nie mogli byśmy bez nich żyć. Nie możemy udawać, że bakterie nie istnieją, tak jak nie możemy udawać, że nie ma wokół nas osób homoseksualnych. Udajemy, że ich nie ma, że nie podlegają prawu, dyskryminujemy je. Z czasem ludzie powoli zaakceptują wszystko, co dobre. A miłość jest dobra. Postęp jest jak rzeka. Nawet jeśli postawimy tamę, ona znajdzie sobie nowe koryto i nadal będzie płynąć. Skoro jej nie możemy zatrzymać, po co tracić czas na stawianie tamy?
Moim skromnym zdaniem powinien Pan dołączyć do koalicji. Uważam, że było by to kuriozalne, by tak wartościowy polityk, jak Pan i w dodatku najlepszy w nowych dziejach PSL-u, był pierwszym, któremu się nie uda wprowadzić nikogo do Sejmu.
Elektorat, który Pan stracił na wsi, na dzień dzisiejszy nie jest do odzyskania. Nie stać żadnej partii, by w tej chwili oderwać tych ludzi od PiSu. Oni muszą niestety sami dostać trochę w kość, by otworzyć oczy. To zresztą dotyczy reszty społeczeństwa. Jedyne, co możemy zrobić w tym momencie, to pozbierać i zmotywować tych, którzy rozumieją o co toczy się gra! Bez tych ideologicznych bzdetów, które rozpowszechnia PiS, a Pan się bezwolnie pod nimi podpisuje.
Niech Pan potraktuje Koalicję, jak miniaturową Polskę, taką gdzie jest miejsce dla każdego, dla katolika i tęczowej flagi, dla tradycji i nowoczesności. Bo jak rozumiem, jako nowoczesny polityk jest Pan za rozdziałem kościoła od państwa i na tym polu nie ma w opozycji niezgody.
Panie Władku. Jest Pan teraz języczkiem uwagi, jest Pan wdowim groszem, który może przechylić szalę. Więc niech Pan przynajmniej zrobi referendum w tej swojej partii zanim podejmie ostateczną decyzję, tak jak zrobiło to SLD.
Jest Pan mądrym człowiekiem. Doskonale Pan wie, w jakiej Polska jest sytuacji. Nie chodzi wcale o to, kto będzie w Polsce rządził, do kogo się będziemy zwracać: panie premierze. Chodzi o rzeczy podstawowe, by uratować demokracje, przywrócić niezależne sądów, wolność wypowiedzi i by gospodarka tego kraju działała dla dobra wszystkich, nie tylko klientów pomocy społecznej. To proste i żadna ideologia nie ma w tej chwili znaczenia. Walczymy o to, czy pójdziemy na dno, czy uda nam się utrzymać na powierzchni, czy przejdziemy wąską drogą nad urwiskiem, czy runiemy w przepaść. Pewnie już nigdy w naszym życiu nie będzie tak ważnego momentu.
Nie potrafię Panu doradzić, co tak naprawdę powinien Pan zrobić. Nie wiem, co przyniesie lepsze rezultaty. Ale jeśli Pan przeczyta ten list, niech Pan zajrzy do swojego serca. Nie potrzebujemy kaznodziejów, mamy ich aż nadto. Potrzebujemy silnych, odważnych polityków, którzy nas wyciągną z tego bagna. Życzę Panu, by był Pan jednym z twórców nowej, pięknej Polski. Polski po IV RP.



Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...