poniedziałek, 20 grudnia 2021

...I zaśpiewajcie kolędę i czujcie się usprawiedliwieni...( Tekst z dnia 20 grudnia 2021 roku)

 

Ktoś powie, że nie należy nazywać Lex TVN tematem zastępczym, bo jest to temat równie ważny, jak wszystkie inne. Ależ oczywiście. W zasadzie to temat najważniejszy, bo zniewolone media kończą złudzenie, że Polska jest krajem demokratycznym. I dlatego właśnie jestem pewna, że w końcowym efekcie, udając legalne procesy, PiS póki co, wycofa się z wojny o amerykańskie media.

Scenariusz tego filmu jest bardzo czytelny: W pewnym niespodziewanym momencie, partia rządząca rzuca w przestrzeń legislacyjną odrzuconą przez Senat ustawę Lex TVN. Obecni w Sejmie członkowie Zjednoczonej Prawicy oraz kurewscy kolaboranci dostali prezent na święta zaspokajający ich pokłady nienawiści. Mogą rechotać w kuluarach widząc, jak opozycja jest bezsilna a na wrogą telewizje pada strach. Mogą też publicznie wyśmiać, opluć i okazać lekceważenie i prawu i opozycji, a Lichocka nie robiąc żadnego gestu, który mógłby być pokazywany w nagłówkach, pokazuje po raz kolejny środkowy palec społeczeństwu. Potem trajkocząca Witek doprowadzi do kuriozalnego przyjęcia wadliwej i szkodliwej ustawy pomijając jakąkolwiek kulturę debaty. Potem oczywiście TVN 24 nie może nie zareagować. Program specjalny, zaproszeni eksperci, oburzenie świata, upomnienia dyplomatyczne. Wreszcie protest obywateli, przemówienia polityków.

To wszystko dzieje się za przyciśnięciem jednego czerwonego guziczka przez jednego starego dziada-reżysera. Każde z tych wydarzeń było do przewidzenia ze szczegółami. On wiedział, że się to stanie. Dalszy ciąg jest równie przewidywalny.

Na protestach padło kilka twardych słów, które są wykorzystywane przez TVP- telewizje miłości, jako przykłady mowy nienawiści. Donald Tusk zostanie okrzyknięty największym zbrodniarzem grożącym prezydentowi Dudzie szubienicą. Protesty będą wielkie, więc Duda okaże się rozsądnym, niezależnym kurwa! i silnym przywódcą. W dodatku prawdomównym, bo przecież obiecał, że w tym kształcie ustawy nie podpisze.

Będzie więc weto. Wrócimy bardzo szybko do punktu wyjścia czyli do czwartkowego wieczoru 16 grudnia 2021 roku. Zupełnie jakby nic się nie stało. Emocje wywołane nagłym zwrotem akcji w sprawie ustawy medialnej są tak silne, że wracanie do Mejzy, latyfundiów Morawieckiego, czy krzywoprzysięstwa Beaty Szydło lub nadmiernych śmierci cvidowych zbladły i zeszły w naszych mózgach gdzieś pod podłogę. Wszyscy, zarówno ci za, jak i ci przeciw, zagrali w teatrze marzeń starego dziada. Zagrali według jego scenariusza, chociaż większość nigdy go nie widziała na oczy...

No i na święta pojawiły się, jak manna z nieba kolorowe prezenty dla narodu.

Posłowie zjednoczonej prawicy dostali nadprogramową dawkę szyderstwa z narodu i nienawiści. Beta może spokojnie wracać na wioskę i liczyć, że nadal wszyscy ją będą uważać za świętą kobietę. Smród Mejzy został zabity silniejszym smrodem, a telewizja miłości dostała górę materiału do manipulacji. Największa paczka jest dla największej kreatury nazywanej bezprawnie prezydentem. Okazał się, że tak naprawdę nie jest długopisem, że się potrafi postawić i rządzi, bo jest twardym facetem z jajami.

Ale, jak to na święta, paczki będą także dla gorszego sortu. Opozycja dostała złudzenie, że może być zjednoczona, chociaż widząc minę Czarzastego zmuszonego do stania na tej samej trybunie z Tuskiem, nadzieja jest mikroskopijna. Protestującym będzie się wydawało, że to oni swoim licznym udziałem zmusili prezydenta do ustępstwa, niektórzy nawet go zaczną skrycie szanować i zalegnie się w nich wiara, że może ten obrzydliwy facet posiada jeszcze gdzieś głęboko ukryte pokłady przyzwoitości. I jeszcze jedna paczka, bardzo w sytuacji Polski ważna. Paczka dla premiera Jeśli nagle się okaże, że znowu mamy lawinę zakażeń, a linia ofiar śmiertelnych zarazy poszybuje w górę, za wszystko oskarży się opozycje, która zorganizowała tak liczne manifestacje.

Czy Państwo czytali „Rok 1984” Orwella? Jeśli tak pewnie wiecie, jak działa takie państwo. Władza w zasadzie nie zajmuje się rządzeniem, a reżyserowaniem. Pociąga za sznurki tak, by zarówno Ci, którym się wydaje, że są jakąś elitą, ale także klasa średnia i biedota, nie miała świadomości, że skręcić może tylko w tę uliczkę, którą jej przeznaczy władza. I wszyscy stają się bezwiednie aktorami, którzy w naturalny sposób odgrywają przeznaczone im role. I tylko się im wydaje, że jeszcze są wolni.

Ktoś może pomyśleć, że ja tu krytykuje WASZE protesty na ulicy. Nie! Drodzy MOI PRZYJACIELE, gdybym była w Polsce byłabym z WAMI na ulicy. Dzięki tym protestom oni mają obraz swojego poparcia, które spada. Ale Wy musicie być mądrzy, musicie po prostu wreszcie zrobić coś, co nie będzie zgodne ze scenariuszem, który WAM napisał dziad- reżyser. Bo on robi cały czas 3 kroki w przód, 2 w tył. I tym sposobem się prawie niezauważony posuwa do celu. A w naszych działaniach nie ma jakiegoś pomysłu albo jakiegoś zaskoczenia. On gra Vabank. A my odpowiadamy zbyt słabo i to nie jest zarzut wyłącznie do obywateli.

Na taką ustawę w sprawie ograniczenia wolności mediów, USA powinno odpowiedzieć Vabank i kazać się pakować swoim żołnierzykom stacjonującym w Polsce. Inne kraje demokratyczne powinny zagrozić wydaleniem polskich dyplomatów, a UE powinna zawiesić Polskę w prawach członka. My jako obywatele powinniśmy rzucać na plac pod prezydenckim pałacem koktajle Mołotowa, by mu pomóc podjąć decyzję w sprawie weta. Chuj! I tak już nic nie mamy do stracenia. I tak w TVP info będziemy bandytami! Powinniśmy siłą odeprzeć własne wojsko od granicy, gdzie umierają ludzie. Vabank, niech spróbują strzelać do własnych obywateli.

Powinniśmy, powinniśmy, powinniśmy... Niestety, żyjemy w czasach, kiedy nikomu na niczym nie zależy. Nikt się nie narazi, nikt nie zaryzykuje niczego. A bez desperacji i bez poświęcenia, nie może być zwycięstwa. Nie stać nas na zrobienie czegokolwiek, czego by dziad z Nowogrodzkiej nie przewidział i nie brał pod uwagę. Bo on nas zna lepiej, niż Jezus Chrystus. Patrzy w WASZE płochliwe serca i wie, że się boicie, że się pozwolicie szantażować, że siebie sami oszukujecie, że WAM się wydaje, iż odnieśliście zwycięstwo wtedy, kiedy wokół WAS tak naprawdę nie zmieniło się nic. Bo czym różni się dzisiejszy wieczór od tego czwartkowego wieczoru? .

Pytacie, czemu ja nic nie piszę. Nie pisze, bo trudno jest wykonywać prace, która jest bez sensu. Bo trudno jest wierzyć w cokolwiek, kiedy wokół siebie nie widzi się już desperatów, którzy byliby gotowi zmieniać świat.

Nikt z nas nie pójdzie walczyć Vabank. Nikt z nas nie poświęci swojego życia. Nie zrobi tego nawet mając świadomość, że śmierć ofiar komunizmu właśnie obraca się w pył i odpływa, że cała heroiczna praca Wałęsy, Michnika, Kuronia czy Mazowieckiego, właśnie okazała się nie potrzebna. Nie pozostaje już nic, jak usiąść przy lampce wina i zastanowić się, co musi się stać, by się Polakom przelała ta władza, by nią po prostu rzygnęli i poczuli skręt żołądka. I czy w ogóle takie coś istnieje? Czy będziemy nadal żyć od manifestacji do manifestacji wyreżyserowanej przez wielkiego brata. Kontrolowanej niewoli.., podarowanej w czerwonym papierze pod choinkę.

 Kiedy na WAS patrzę mam ochotę pogłaskać WAS po głowie i powiedzieć: Idźcie już do domu, spełniliście swój obowiązek, odegraliście swoje role...




niedziela, 5 grudnia 2021

Taka nieważna kocia śmierć. ( Tekst z dnia 5 grudnia 2021 roku)

 To jest blog polityczny. Bardzo się staram, by moje wpisy były jak najmniej osobiste. Ale przeczytałam artykuł o ludziach, którzy dokonują eutanazji na swoich zwierzętach, bo one przeszkadzają im po prostu na święta. Nie jestem zdziwiona. Widząc, jak człowiek, pan i władca Ziemi, traktuje z pogardą innych jej mieszkańców, jak siedząc w ciepłym domu cieszy się, że to nie on spędzi święta w lesie na granicy. Rozmawiając z różnymi celebrytami, którzy się maja za elitę, którzy na swoich portalach opisują swoja zdrową, vegańską dietę, swoje ćwiczenia jogi, a ich zaangażowanie w życie polega na krytykowaniu muzyka, który reklamuje MC Donalda, kiedy w kraju dokonuje się covidowe ludobójstwo, nic mnie już chyba nie potrafi zdziwić. Wszystko się jednak miesza. Nasza postawa w codziennym życiu, jej obraz nędzy i rozpaczy wpływa na politykę, a polityka wpływa na nas. I tak nasze uczucia umierają, coraz więcej jest wśród nas królowych śniegu o martwych, zlodowaciałych sercach. Czasami to im nawet zazdroszczę, że tak potrafią żyć...cytując klasykę, bez tej miłości. Mieć serca suche, jak orzeszek. Może tak łatwiej, może prościej i zdrowiej. Ale, co też jest cytatem, lepiej jest być 100 razy skrzywdzonym, niż choćby raz samemu skrzywdzić. Dlatego WAM dedykuję ten post. taki prezent kurwa na te WASZE święta. By WAM karp ością w gębie nie stawał, byście wypchnęli swoim zwyczajem wędrowca za drzwi, by WAM nadplanowego, tradycyjnego talerza nie pobrudził. 

     Nie bardzo lubię wylewać własnych żalów ani chwalić się swoją rozpaczą. Ale temat mnie po prostu powalił. Osoby, które są moimi znajomymi i obserwują mój profil wiedzą, że u mnie jest dom pełen zwierząt. Nie zawsze to są moje zwierzęta, ale po prostu mnie nie stać, by trzymać więcej, niż jednego psa i jednego kota. Mojego psa, Kazimierza znacie. Alergia, epilepsja, kłopoty ze stawami. Całą zimę właściwie musze go wynosić na podwórko, by się załatwił. O chodzeniu na spacery nie ma mowy. Nie narzekam. Było mi oszczędzone opiekowanie się niepełnosprawnym człowiekiem rodziny ludzkiej, w mojej rodzinie póki co wszyscy zdrowi. Ale za to los mi wyrównał chorym psem. Z kotem było zupełnie inaczej. Zwykły dachowiec, twardziel ale szlachcic, z charakterem. Byle czego do busi nie brał. Krewetki i wołowina pierwszego gatunku smakowały mu najbardziej. Prezent od córki na urodziny. Piękny, biało- rudy chłopak z charakterem, najlepszy przyjaciel. Zimą grzejnik, zawsze w pobliżu, na kolanach. Nie jedną łzę przyjął płynącą z moich oczu w jego futro. Nie było z nim kłopotów zdrowotnych. Po przeprowadzce z bloku do domu z ogrodem musiał zostać wykastrowany, ponieważ tak bardzo zachwycił się światem, którego wcześniej nie znał, że szukaliśmy go w dzielnicy kilka razy w tygodniu. Raz miał czyszczoną ranę na głowie po bitce z jakimś innym kotem. Środki do czyszczenia uszu, krople przeciwko opuchliźnie języka po ugryzieniu przez gąsiennicę. Poza tym żadnych problemów, okaz zdrowia. Dwa lata temu zauważyłam ranę na nosie, która nie chciała się zagoić. Weterynarz wysłał mnie do onkologa. Okazało się, że nowotwór. Amputowaliśmy część nosa. Dwa tygodnie po operacji to był koszmar. Spuchnięty nos utrudniał jedzenie, a nawet oddychanie. Ale trzeba było przeczekać. Siedziałam z nim i płakałam widząc, jak się męczy. Ale kiedy odpadł strup i można go już było uwolnić, wszystko zaczęło wracać do normy. Po pół roku dostał wznowę na tylnej łapie. Zauważyłam, że tam gdzie siedzi pojawiła się krew. Amputowaliśmy palec w tylnej łapie. Znowu dwa tygodnie gojenia ran. Tym razem łatwiej, bo to tylko łapa. Wiosną tego roku wznowa na nosie. Lekarz orzekł, że w zasadzie nie ma już czego amputować. Podawaliśmy sterydy i antybiotyk, by nie dopuścić do infekcji, ale było wiadomo, że lepiej nie będzie. Stan bardzo się pogorszył 9 października. Wystąpiły jakby symptomy przeziębienia, gorączka, brak apetytu. Byłam pewna, że zaraz zdechnie. Ale mój Filip-kot twardziel, po trzech dniach przyszedł do kuchni z wielką awanturą o jedzenie. Pojadł, pobiegł na pole, nie było go przez dwa dni.

 To był piątek. Rano pojawił się na śniadanie. Trochę zjadł i swoim sposobem szwendał się gdzieś po ogrodzie. Kiedy przyszedł wieczór pojawił się na kolację. Jak zwykle pokroiłam mu w kostkę dwie krewetki. Ale on już nie mógł jeść. Rana między nosem a buzia była tak wielka, że nie mógł złapać nawet kęsa. Kiedy zobaczyłam, jak próbuje swoje ulubione krewetki wkładać łapą do buzi i jak one mu wypadają, cos we mnie pękło. Powiedziałam dość. Dalsze przedłużanie jego męki nie było niczym innym, jak egoizmem człowieka, który nie chce stracić przyjaciela. Było już późno. Z weterynarzem umówiłam się na sobotę. I to chyba była najgorsza, jak do tej pory, noc w moim życiu. Jeśli ktoś umiera naturalnie, człowiek czy zwierzak ( nie było to moje pierwsze zwierzę), mamy nadzieję do ostatniej chwili, do ostatniego oddechu wierzymy w cud. Kiedy podejmujemy decyzje o eutanazji, wtedy już nie ma nadziei, pozostaje tylko czarna dziura. I to poczucie winy... 16 października około południa wiozłam go do weterynarza, a on cały czas darł się, bo wyjątkowo nie lubił tych wizyt. Jechałam, ale nie wiem, jak dojechałam, bo nie byłam w stanie zahamować łez. Powtarzałam cały czas: Przepraszam cię kotku, że nie mogę cię uratować.

 Sam akt jest bardzo krótki. Środki usypiające, by kot nie był świadomy i nie cierpiał, potem właściwy zastrzyk. Umarł cicho na moich rękach. Człowiek w takich chwilach doznaje uczuć, o istnieniu których nie miał zielonego pojęcia. Tak, jakby ktoś mu zmieszał koktajl ogłupiający z połączenia rozpaczy i ulgi. Wiecie, ja nie obchodzę świąt miedzy innymi właśnie dlatego. Bo całe życie jestem świadkiem podłości ludzi. Bo pamiętam myśliwych, którym się podstawiano niegrzeczne psy do odstrzału, bo widziałam, jak nowo narodzone szczeniaki wrzucano do stawu, bo były by kolejnymi, niepotrzebnymi gębami do wykarmienia. Nie wiem, kim jesteśmy, skoro nasze zatwardziałe sumienia są głuche i ślepe na rzeź niewiniątek. 

Wiem, że nie ma ani kociego ani psiego nieba, a mój kot po prostu umarł. Ja go zabiłam i chociaż jako osoba świadoma wiem, że był to akt miłosierdzia, nie wiem, czy kiedykolwiek sobie to wybaczę. Ale wiem, że nie chce mieć nic wspólnego z ludźmi, którzy zabijają zwierzęta, bo im się znudzą, przeszkadzają im w wakacjach, albo w innych życiowych planach. W tym ostatnim tygodniu życia mojego Filipka, na murze otaczającym ogród siadał obcy kot. Dziwny, na pewno nie dziki, długowłosy, niebieskooki syjamski kocur. Może to była kocia śmierć, sygnał, bym się pogodziła ze stratą. Może go przyszedł wołać do krainy cienia. Prawdę jest, że nigdy potem już go nie widziałam.   




Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...