niedziela, 23 czerwca 2019

Tajemnica wiary. (Tekst z dnia 23 czerwca 2019 roku)


Wiara PISu jest bardzo prosta. Członkowie tej partii wierzą w to, że dopóki wygrywają wybory, będą mogli pić, żreć i lulki palić. I ta siła ich napędza. Po to, by utrzymywać się u władzy wstają rano z łóżka, po to żyją. Bo tylko władza zapewnia im bezkarność i tylko to trzyma na powierzchni miernoty, które w normalnych warunkach nie miały by szansy na żadną karierę. Jestem przekonana, że dla tej wiary pracuje sztab ludzi, który każdego dnia przekręca rzeczywistość tak, by działała na korzyść umacniania władzy. A ku temu każda okazja jest dobra!
Ta wiara nie ma jednak podłoża emocjonalnego, ani metafizycznego. Jest raczej zakodowanym instynktem, jak kod genetyczny karalucha, który całe swoje życie spędza tylko na poszerzaniu swojej kolonii, lub jak kod genetyczny bakterii w toalecie, która mus tak się modyfikować, by przetrwać nawet najsilniejsze środki odkażające.
Cokolwiek się wydarzy dobrego lub złego, zawsze to wychodzi PISowi na dobre i mobilizuje jego elektorat. Afera dwóch wież, zmobilizowała elektorat, bo atakowała biednego prezesa. Afera z podsłuchanym Morawieckim to był ewidentny atak na dobrotliwego premiera, afera z dorabianiem się na gruntach kościelnych także. Afera pedofilska, atak na kościół wspierający władze. Koń się zesra, to jego kupa jest elementem kampanii wyborczej i mobilizuje elektorat. Nawet coś tak obrzydliwego, jak morderstwo dziecka, zostaje wykorzystane do pokazówki podczas zatrzymania i trąby jerychońskie odśpiewują sukces. Dla normalnego człowieka, skrót myślowy: sukces-zabójstwo dziecka, jest całkowicie niedopuszczalny. Ale PIS i z takiego wydarzenia zrobił kampanię wyborczą. Pokazał, jak to państwo potrafi szybko złapań mordercę, jak politycy nienawidzą wrogów dzieci. I już wszyscy zapominają, jak to samo państwo chroni gwałcicieli w sutannach lub znęcające się nad sierotami zakonnice.
Ja już nie wiem, jak z taką sitwą walczyć. Bo tak naprawdę trzeba by zacząć od zera. Od przedszkola, od nowa uczyć dzieci prawidłowego systemu wartości, który zatraciliśmy całkowicie. I wystarczyło nam na to zaledwie 30 lat. A ostatnie 4 lata to po prostu całkowite wyzwolenie cech ludzkich najgorszego gatunku. To, co każdy gdzieś w sobie ma, ale będąc rozsądnym człowiekiem nie dopuszcza do głosu, ta kropla zła, została wyciągnięta na powierzchnię i otrzymała nietykalność, wyniesiono ją na ołtarze i uczyniono świętą, walcząc w tym samym czasie z humanizmem i mądrością, doświadczeniem i nienaruszalnym prawem.
Popatrzmy choćby, kogo my wysłaliśmy do Brukseli... dresiarza z Opola, chuligana ze Szczecina, kobietę w podkolanówkach i szpilkach i inne dziwadła, które wysyłają wesołe fotki z Brukseli, bo pierwszy raz ich ktoś wpuścił na prawdziwe salony...prosto z obory. O co te osoby mogą w PE walczyć? Będą własna piersią broniły ruskiego węgla? A to się Putin ucieszy, że nie robiąc nic, ma swoich przedstawicieli w UE.
Taki dresiarz z Opola, wymyty i wyperfumowany błysnął po raz kolejny intelektem w programie Kawa na ławę robiąc z widzów durni swoim zwyczajem. Doskonale wiedział, że policjanci aresztujący Pawła, ciągle jeszcze domniemanego mordercę Kristiny, mieli pokazowo go upokorzyć, a potem wrzucić film z tego wydarzenia do sieci. Nie dlatego by pokazać, jak bardzo żal im tego dziecka, nawet nie dlatego, że chcieli ukarać zwyrodnialca. To normalny, bezczelny spot wyborczy, nakręcony za darmo, który ma przysporzyć głosów PISowi. Jaki mówi tu o procedurach, że policja miała prawo tak postąpić. Niech mi ktoś pokaże taki przepis, który nakazuje przestępcę doprowadzić do aresztu na boso i w majtkach! Czy gdyby mordercą okazała się kobieta, policja miała by prawo ciągnąć ją przez miasto z cyckami na wierzchu? Jaki usprawiedliwia pokazanie nagrania prewencją. Sugeruje, że następny morderca widząc, jak policja traktuje takie osoby, przestraszy się i odejdzie od zamiaru popełnienia zbrodni...Naprawdę, bandyta przestraszy się tego, że go aresztują w majtkach, a nie w spodniach, na boso, a nie w lakierkach...? Upokorzenie człowieka, na to naród czekał i to dostał. Winny czy niewinny...to raczej sprawa drugorzędna. Spektakl się udał, widzowie klaskali, pójdą z ochotą do urn zagłosować na swoich idoli.
Prawo w Polsce już nie istnieje. Przegrywa z uliczną sprawiedliwością. Człowiek, który stanął w obronie..., nie nie mordercy, ale szacunku do ludzkiej godności, został publicznie opluty. Internet nawołuje do linczu nie tylko na nim, ale także na jego rodzinie. Pokazuje, że jego obrona przestępcy spowodowana jest tym, że jego syn jest także przestępcą. Czytam: Niech się poda do dymisji!, niech sobie strzeli w łeb. Powinno się go wyeliminować i jego pomioty.
Ktoś na to reaguje? Ktoś kasuje takie wypowiedzi? Ależ nie, a może znajdzie się jakiś nadgorliwy „patriota”, który weźmie nóż i uwolni PIS od tej niewygodnej postaci, tak, jak uwolniła od Pawła Adamowicza. Potem wystarczy zrobić z „patrioty” wariata i umyć rączki. I nawet się UE nie przyczepi, że się chciało ustawą skrócić mu kadencję.
Nawołuje się także do szybkiego „osądzenia” domniemanego mordercy. Najlepiej bez śledztwa i sądu. Sugeruje się, by podczas przesłuchania „spadł z krzesła”...,jak Igor Stachowiak.
Czasami mam ochotę podrzeć paszport i zostać RONINEM bez ojczyzny. Ale co mi ta Polska uczyniła złego? Co uczyniły mi złego wierzby płaczące, mlecze na rowie, bociany w gniazdach, maki, chabry i kąkole wyrastające w pszenicy? Nic..., Polskę cięgle kocham, ale kiedy ją sobie wyobrażam, jest to kraj pozbawiony ludzi... Bo w oczach Polaków ja już nie dostrzegam Polski.
PIS wyleczył mnie z bezwarunkowego patriotyzmu. Coś, co całe życie było dla mnie oczywiste, zniknęło. Czuje się okradziona, obdarta z kawałka mojej duszy. Jak żyć, bez miłości, bez której żyć nie można?
Co można zrobić w tej sytuacji?
Można próbować być sobą. Ja tak usiłuję. Ale przyszły takie czasy, że samotnie niczego nie da się zwojować. Coś o tym wiem niestety. Raczej to świat zmienił mnie, a nie odwrotnie. Przystąpiłam do działania z wiarą, że „ludzi dobrej woli jest więcej” i „ludzie są dobrzy mądrzy, spokojni...” Dziś widzę królujące kłamstwo, hipokryzję, krótkowzroczność, głupotę. Czasami żałuję, że zadaję pytania, bo odpowiedź mnie zabija. Nie warto otwierać gęby do ludu, jeśli się nie ma w ręku pięćsetki. W ogóle przestałam za cokolwiek winić polityków od prawa do lewa. Nawet anioł nie zmieni tego społeczeństwa. To Polacy, to oni dokonują wyboru, stanowiąc jednocześnie miękki materiał, którym politycy dowolnie manipulują. Wrażliwość stali nierdzewnej, mózg jak u pantofelka. Kiedy sobie wreszcie uświadomią, że nie wszystko mogą kupić? Kiedy się zaczną dusić bez tlenu? Kiedy ukochany przywódca każde w świetle nowego, uchwalonego nocą prawa, do nich strzelać? Polska to autobus bez hamulców pełen ludzi, który zjeżdża z górki. A wszyscy się cieszą, że tak wygodnie siedzą i tak szybko jadą.



sobota, 22 czerwca 2019

Sprawiedliwość ogłupiałego tłumu. ( Tekst z dnia 22 czerwca 2019 roku)



Dla ludzi niewierzących jest kilka dni w roku, które są naprawdę ciężkie do przeżycia. Wcale nie dlatego, że w jakiś szczególny sposób nienawidzimy katolików lub ludzi wierzących w ogóle. Co najwyżej trochę się im dziwimy. Obrzydliwym jest jednak to, jak się wkłada wszystkich do jednego garnka i jak się w takich dniach, ludzi o innych poglądami gotuje w tym katolickim garnku.
Muszę przyznać, że w tym roku, na wysokości zadania stanął TVN 24. Można było cały dzień oglądać, a informacje związane z tym świętem były tylko jednymi z wielu podawanych w serwisach. Nie było namolnie wciskanych nam obrazów z obrządków i procesji, a przemówienia duchownych tylko we fragmentach, tych zresztą najgłupszych i najbardziej bezczelnych. I tyle mogę znieść.
Ale, już na przykład taki Onet...Oto najważniejsze czwartkowe newsy na tym portalu: „Cuda eucharystyczne, czy warto w nie wierzyć?”
Bóg obsypany kwiatami”, „ Z ilu części składa się msza święta?”, „ Boże ciało na świecie”, „Co wiesz o bożym ciele-quiz”...( ja pierdolę)
To tak na wejście, kiedy otworzyłam stronę. Ja mam jeszcze jeden ważny tytuł na taką okazję: „Co za debile pracują w Onecie?!”
Niektórzy dziennikarze weszli pasterzom tak głęboko w dupę, że mogli by za nich mówić „bóg zapłać” podczas zbierania tacy. Ja im nie żałuję, a wręcz przeciwnie, życzę wszystkiego najlepszego w tej lokalizacji. Ale nie muszą wciągać tam za sobą czytelników.
W takie dni doskonale widać, że królową Polski nie jest matka boska, nie jest nią nawet Beata Szydło, chociaż niektórzy to podejrzewali. Królową Polski jest hipokryzja.
To jest dla mnie po prostu niepojęte. Nie ma chyba drugiego takiego miejsca na Ziemi, gdzie ludzie mieli by tak krótką i wybiórczą pamięć, a do tego wszystkiego całkowicie nie mieli moralnych kręgosłupów.
To niesamowite, że minęło niecałe 2 miesiące od premiery filmu braci Sekielskich, gdzie w sposób nie budzący żadnych wątpliwości udowodniono kompromitację wielu biskupów, a dziś, jak gdyby nigdy nic, te same skompromitowane kurwy wchodzą na ambonę w swoich złotych szatach i przemawiają do ludzi. Ba, oni uczą nas moralności! I wiecie o czym mówią? Mówią o demoralizacji dzieci poprzez wychowanie seksualne...a ludzie im klaszczą.
Kiedy zaczynałam pisać tego bloga, jako patronkę wybrałam sobie Goplanę. Tak mi się wydawało, że to będzie taka postać, która oddaje moje uczucia. Taka emigrantka, która zaczęła być źle widziana w swoim środowisku i odeszła skazując się na wieczną tęsknotę za Ojczyzną. Z każdym dniem coraz bardziej tak się czuję. Czuję się wyrzutkiem społecznym. Próbuję WAS leczyć, próbuję WAS uczyć, próbuję WAS ratować. A WY bierzecie miotłę i mnie przeganiacie, jak złodzieja. Przegrywam zawsze z obleśnym, spasionym, pazernym, pozbawionym ludzkich uczuć klechą. To oni, to kłamcy, szantażyści i gwałciciele dzieci spełniają WASZE potrzeby emocjonalne. Bo oni WAS uczą, jak nienawidzić.
Klaszczecie im bezmyślnie i nawet WAM nie przyjdzie do głowy, że być może dziesięcioletnia Kristina żyła by dziś, gdyby ktoś ją nauczył, że nigdy pod żadnym pozorem nie wsiada się do samochodu z obcym człowiekiem, nawet jeśli się go zna i jeśli się wydaje miły. Niestety bezpowrotnie minęły już czasy, kiedy uczyliśmy dzieci szacunku i zaufania do każdego dorosłego. Czas już stanąć w obronie najmłodszych tak, jak uczyniły to inne społeczeństwa. Tylko czy w Polsce jest to w ogóle możliwe. Żaden z WASZYCH pasterzy nie modlił się w czwartek o ofiary pedofilii w kościele, ani o opamiętanie dla swoich grzesznych koleżków. Mówiono o LGBT, o demoralizacji dzieci w szkołach... Pierdolone moralne autorytety, swoje winy wrzucili do rzeki zapomnienia, by odpłynęły z WASZEJ pamięci. Doskonale wiedzą, że jeśli będą wystarczająco długo mydlić WAM w głowach, to zadziała. Schemat sprawdzony od 2000 lat.
Sejm prawie jednogłośnie uchwalił rok 2020 rokiem papieża JPII. Tylko czterech odważnych posłów głosowało przeciw. Jestem pewna, że znakomita większość ma świadomość, że świętość papieża jest mitem, że wobec wszystkich faktów, trudno go nawet nazwać dobrym człowiekiem. A mimo to zwyciężyła hipokryzja i kalkulacja wyborcza. Jak można patrzeć na siebie w lustrze, jeśli się ma za nic własne sumienie i rozum? Hipokryzja wygrywa w Polsce zawsze, hipokryzja i konformizm. Te dwie obrzydliwe cechy królują w Sejmie, na ulicy, w kościele w szkole i w domu. Zabijają normalny, ludzki system wartości. Zabijają nawet system wartości zwierzęcy, co można bardzo często zaobserwować...Zachowanie zwierząt wobec swojego potomstwa.
Zwierzęta mają szczęście, nie są wierzący.
Hipokryzja dopada nawet tych, którym się wydaje, że się kierują chrześcijańska etyką. Polacy nie szanują ani dekalogu, ani nauk Chrystusa, ani prawa.
Wystarczy taki mały przykład ostatniej nagonki na rzecznika praw obywatelskich. O reportażu na jego temat w TVP nie będę mówić, bo chyba bym sobie rzygnęła. Ale czytałam wiele dyskusji na jego temat na różnych, nie tylko prawicowych grupach. Oniemiałam, okazuje się, że większość Polaków uważa, że domniemany morderca Kristiny nie ma żadnych praw przynależnych człowiekowi, a Bodnar nie miał prawa go bronić.
Piszecie o rzeczniku: Zwykły lewak i tyle!
Lewak i tyle w temacie... No tak. Kiedy tak czytam te WASZE komentarze, to mi się w mózgu rozjaśnia. Przestaję się dziwić, że PiS rządzi, a portale prawicowe wykorzystują i utrwalają ludzką głupotę. Powiem tak. Gdybym ja pierwsza dorwała tego skurwysyna (domniemanego mordercę), obdarła bym go ze skóry, darła bym z niego pasy powoli, by cierpiał po stokroć bardziej, niż to dziecko. Ale ja sobie mogę na to pozwolić, jako matka i osoba prywatna poruszona cudzą krzywdę. Policjant, sędzia, klawisz w więzieniu nie może go traktować gorzej, niż niewinne dziecko, które dopiero co przystąpiło do komunii. Po pierwsze dlatego, że osoba, która nie jest skazana, ciągle ma status osoby niewinnej (Sprawa Tomasza Komendy, prawie identyczna). Po drugie, będąc wobec niego brutalnym, automatycznie nadają mu status ofiary, co na wadze sprawiedliwości łagodzi jego winę. Po trzecie, w USA, kraju, który tak kochacie, za niewłaściwy, brutalny sposób aresztowania, nie jeden bandzior uniknął kary. Po czwarte, ten człowiek też ma matkę. Jeśli jest osobą niezrównoważoną emocjonalnie ( nie psychicznie, co pozwoliło by mu uniknąć kary), jest psychopatą lub socjopata, to ta matka nie miała żadnego wychowawczego wpływu na jego czyn. Trzeba też czasami postawić się w sytuacji tej drugiej matki. I ostatni aspekt, to właśnie my sami. Mamy prawo ulegać emocjom. Trzeba tylko uważać, byśmy nie stali się gorsi od tego, na kim się mścimy. Czasami zauważam w ludziach taki prymitywizm. Właściwie to nawet mi się wydaje, że takie tragedie są im na rękę, bo wreszcie mogą kogoś skopać, choćby słownie, mogą komuś dowalić bez narażania się na złą ocenę. Lituje się nad ludźmi, którzy żywią się takimi tragediami. Chyba nawet gardzę takim zachowaniem. Ludźmi, którzy nie rozumieją, że świat nie jest czarno-biały, że psychopata lub socjopata rodzi się z tą wadą, po prostu nie posiada ludzkich uczuć. Nie umie się ich nauczyć. Jest winien zbrodni, ale nie jest winien tego, kim jest i jaki jest. Wiem, że dla większości tego szanownego grona porządek prawny jest czymś, co uwiera. Ja uważam, że policja powinna się zachowywać wobec tego człowieka według procedur, nie łamiąc jego praw, a sąd go powinien ukarać sprawiedliwie. Jeśli jest winien, będzie miał w więzieniu bardzo ciężko. Zabójcy dzieci są tam traktowani okrutnie. Czasami tak, jak wielu z WAS, przemknie mi przez mgnienie oka myśl, że w nadzwyczajnych wypadkach powinna nadal istnieć kara śmierci. Ale to tylko mgnienie oka. Bo gdyby tak było, Tomka Komendę matka też by już mogła odwiedzać na cmentarzu. Trzymajcie się wiec może nauk WASZEGO Chrystusa. Nie sądźcie, by WAS też nie osądzono. Nie wydawajcie wyroków, bo nie jesteście kompetentni, by to robić. A rzecznik? No cóż, taka jego robota.
Za chwilę się okaże, że będziemy linczować adwokatów, którzy bronię przestępców.
Równolegle w ogóle nikogo nie bulwersuje fakt, że rzecznik praw dziecka sankcjonuje instytucję klapsa, nie określając jednocześnie granic prawnych dla tej instytucji. Co będziemy według prawa nazywać klapsem, a co będzie już biciem? Czym będziemy mierzyć siłę uderzenia, a może wielkość guza lub siniaka będzie wyznaczał te granice? Ludzie, prawo musi być ślepe i precyzyjne, inaczej nie funkcjonuje! Niedawno, też prawie bez echa, pojawił się pogląd, że jeśli ktoś kogoś uderzy pierwszy raz, to nie jest pobicie i taki czyn nie powinien podlegać karze. Idąc tym tropem, pierwszy gwałt to nie gwałt, pierwsza kradzież, to nie kradzież, a pierwsze zabójstwo to nie zabójstwo!
Ludzie, weźcie się trochę chociaż ogarnijcie w tym katolickim amoku! Wielokrotnie słyszę od WAS, że chcecie żyć w normalnym kraju. Ale to na WAS nie spłynie, jak niebiańska mgła. Nie możecie się zachowywać, jak barbarzyńcy i stosować rynsztokowego prawa! Wydaje się WAM, że skoro politycy na to pozwalają, to wszystko jest ok!? Czasami, kiedy się patrzy na taki grajdołek, jak Polska, to człowiek przestaje cieszyć się z ewolucji i zaczyna żałować, żeście zleźli z drzewa. W nauce i technice, w medycynie, osiągnęliśmy już prawie wszystko. Latamy w kosmos, porozumiewamy się bezprzewodowo, przenosimy obraz hologramami. Pozostało tylko znaleźć sposób na teleportację i wieczną młodość. A jednocześnie niszczymy otaczający świat bez opamiętania, a na polu humanizmu wykazujemy rozwój na poziomie ameby.

  

niedziela, 16 czerwca 2019

Bajka o pewnym biznesmenie. ( Tekst z dnia 16 czerwca 2019 roku)


Drodzy Niedzielni Czytacze moich postów.
Obietnica, że w niedziele nie będę nic pisać, bo chcę mieć dzień całkowicie wolny, jak zwykle poszła do kosza. Aby ją wypełnić musiała bym chyba wynieść się na niedzielę na bezludną wyspę.
Na początek opowiem WAM coś lekkiego. Poszłam dziś rano z moim psem na spacer. Zwykle kierujemy się na prawo od bramy, czyli w kierunku centrum miasta, bo około 300 metrów w lewo jest szkoła podstawowa i gimnazjum. W związku z tym zazwyczaj w tej okolicy jest potworny rumor, a bandy wyrostków biegają, jeżdżą na rowerkach i hulajnogach i wrzeszczą w niebo głosy. Mój pies wychowany wśród dorosłych, spokojnych ludzi, nie znosi hałasu i nienawidzi dzieci. Ale dziś niedziela. Rano było cicho i spokojnie i nawet nie za dużo samochodów przemieszczało się po ulicy. Idziemy spokojnie w kierunku przejścia dla pieszych prowadzącego do szkoły i nagle totalny szok! Wyobraźcie sobie Państwo! Ktoś pomalował barierki wokół przejścia w kolorach tęczy! Przed szkołą kurwa! Mam okno z kuchni na tę ulicę. Widzę każdego dnia matki i ojców prowadzających tamtędy dzieci do szkoły Te dzieci są we wszystkich kolorach, jakie natura nadała ludzkiej skórze. Od białych Skandynawów, Niemców, Rosjan, Anglików, poprzez Chińczyków i inne nacje o skośnych oczach, przez Arabów, Hindusów, Cyganów, szerokiej gamy przedstawicieli Ameryki Południowej i Środkowej, aż po zupełnie, zupełnie czarnych. Hiszpanów nie będę wspominać, bo jasne, że też są w tym gronie. Znam osobiście wielu rodziców, których dzieci uczęszczają do tej szkoły. Nikt mi ani słowa na temat tego „tragicznego” wydarzenia nie powiedział. Założę się, że połowa nawet nie zauważyła zmiany. Połowa z drugiej połowy pewnie zauważyła, ale nie bardzo skojarzyła zestaw kolorów z jakąś ideologią. Druga połowa, z drugiej połowy być może zrozumiała o co chodzi i ucieszyła się, że w miejscu, gdzie przebywają tak różne dzieci, podkreśla się piękno różnorodności...
Nikt nie złożył zażalenia, nie wezwano policji i nie zgłoszono sprawy do prokuratury. Żadnemu z wyznawanych przez rodziców bogów nie przeszkadza zmiana dekoracji. Niczyje uczucia religijne nie zostały urażone, a w mieście nie odbył się nawet, chociaż pewnie trudno jest WAS sobie to wyobrazić, nie odbył się żaden marsz w obronie rodziny i tradycji. Mało tego, nawet żaden ksiądz, ani pop, ani inny mułła, nie przyleciał z kropidłem odprawiać egzorcyzmów. I pomyślałam sobie: Gdzie ja żyję? Co to za dziwny kraj?
Wiem, sytuacja nie do uwierzenia. Piszę to WAM tak na dobrą nowinę przy niedzieli. Uwierzcie mi. Może być normalnie. Mogą ludzie obok siebie żyć bez nienawiści. Istnieją takie barierki, które mają nas chronić i łączyć, a nie dzielić.
Ale to tylko taki mały wstęp, trochę polityczny, a trochę nie.
Tak naprawdę do pisania nakłonił mnie, jak często, dzisiejszy program Kawa na ławę, a konkretnie poseł Cymański, a jeszcze konkretniej, jego 3 palce.
Opowiem WAM więc moją wersje wydarzeń. Opowiem WAM o pewnym biznesmenie, który chciał obalić rząd Donalda Tuska. Może mu się to nie udało, ale skutecznie wpłynął na wyniki następnych wyborów.
Pewien biznesmen, powiedzmy pan Marek, ma takie wstydliwe hobby. Bardzo lubi nagrywać ludzi. Nagrywa swoich partnerów, z którymi prowadzi rozmowy biznesowe, nagrywa przyjaciół, nagrywa, nagrywa, nagrywa. Pewnego dnia wpada mu genialny pomysł do głowy. Jeśli zacznie nagrywać polityków, to bez konieczności dawania komukolwiek jakichkolwiek łapówek, będzie mógł wymuszać właściwe i dobre dla siebie i swojej firmy przepisy. A do tego wszystkiego, mając na wszystkich haki, będzie po prostu wszystkich trzymał za mordę i będzie bezkarny. Robi więc rozpoznanie, do których restauracji najczęściej chodzą politycy, a kelnerom w tych restauracjach daje propozycje nie do odrzucenia. Obiecuje im dużą kasę za nadzorowanie nagrywania. Nie wiem, czy pomysł podsunęły mu rosyjskie służby. Może jestem naiwna, bo ciągle wierzę, że polski cwaniak jest zdolny do wielu obrzydliwych rzeczy dla pieniędzy, ale nie do tego, by się sprzedać ruskim. Jest natomiast opinią ogólnie znaną, że dla Putina wygodniejszy jest PIS ze swoją retoryka wojenną, dzięki której może zarówno Kaczyński, jak i Putin po drugiej stronie granicy rządzić strachem i wystawiać nowe oddziały wojsk, niż pokojowo nastawiona i żyjąca w zgodzie z UE Platforma Obywatelska. Nie potrafię też ocenić, czy zamieszani w sprawę kelnerzy, byli w stanie sami zainstalować profesjonalne podsłuchy, tak, by dobrze zbierały rozmowy z otoczenia, a jednocześnie nie budziły podejrzeń. Być może na tym etapie, już pan Marek współpracował z polskimi służbami. Teraz nasuwa się pytanie: Czy pan Marek mając do dyspozycji pierwsze taśmy, sam się zgłosił do skarbnika PISu, czy to skarbnik PISu szukając haków na rządzących odnalazł faceta o tak specyficznych zainteresowaniach. Nie ma wątpliwości, bynajmniej dla mnie, że do takowego porozumienia doszło. Machina ruszyła. Pan Marek odbierał nagrania od kelnerów i przekazywał im sowitą zapłatę. Taśmy oddawał powiązanym z PiSem agentom, którzy je profesjonalnie odsłuchiwali, wybierali właściwe wątki, wycinali z kontekstu, montowali ( nie mam tu na myśli manipulowania nagrań, raczej ich usystematyzowanie) i odkładali do sejfu opisane nazwiskami podsłuchanych polityków. Tam taśmy czekały na właściwy moment. Nagrane było tysiące godzin. Nie ma takiej możliwości, by takiej selekcji dokonała jedna osoba. Jest więc pewne, że pan Marek nie działał sam i że współpracował z kimś, kto dokładnie wiedział, które fragmenty trzeba będzie ujawnić, a które ukryć. Na tym etapie trzeba tylko zadać jedno, bardzo proste pytanie; czy pan Marek jest człowiekiem roztropnym, czy głupim? Czy tak bardzo nienawidził tamtej władzy, a tak ślepo ufał PISowi, że jak dziecko oddał wszystkie nagrywane taśmy. Jeśli jest człowiekiem roztropnym, zachował coś dla siebie. Jeśli nie jest głupi, wiedział, że działa nielegalnie i że tylko ochrona polityków, którym się zasłuży, może go uchronić od kary.
Co się stało dalej? Widzieliśmy na własne oczy. Skrupulatnie zbudowana sitwa polityków, przestępców i dziennikarzy poszczuła społeczeństwo na partie rządzącą. Wykorzystali właściwy moment, kryzys gospodarczy, który osłabia każdą władzę i wystarczająco krótki czas do następnych wyborów. Zmasowany atak ze wszystkich stron: media polskie, ruskie trolle, wściekły, zmutowany fałszywymi wiadomościami, tak zwany suweren, zmiótł najlepszą ekipę, jaka rządziła Polską po 1989 roku.
I tu wracamy do trzech palców bijącego się w piersi posła Cymańskiego. Twierdzi on, że jego partnerzy polityczni nie mogli być zleceniodawcami całej afery, bo ( pierwszy palec), to oni pana Marka aresztowali, ( drugi palec) oni go skazali, (trzeci palec) oni go złapali po ucieczce.
Drogi panie pośle, którego kiedyś lubiłam, kiedy jeszcze nie był takim cynicznym kłamcą... Niech pan z nas durniów nie robi!
Polityka to gra pozorów, a partia PiS i jej satelity, uprawiają tę grę brutalnie od tak dawna, że tylko prawdziwe naiwniaki mogą się na nią nabrać. Te pańskie 3 palce, które mają niby świadczyć o waszej niewinności, świadczą dokładnie odwrotnie. Nie wiem, co obiecaliście panu Markowi, jako gratyfikację za jego usługi. Myślę, że było tak:
Doskonale wiecie, że działalność pana Marka była niezgodna z prawem, a wy jeszcze takiej władzy nie macie, by od razu go wpuścić na dywanik, przypiąć medal i postawić mu pomnik ogłaszając bohaterem narodowym. Musieliście dla pozoru go aresztować i postawić przed sądem. Myślę, że obiecaliście mu 1,5 roku w zawiasach, a potem ciche ułaskawienie i wymazanie z papierów przestępstwa. W zamian za to pan Marek miał wziąć całkowitą winę na siebie, milczeć jak grób i żyć szczęśliwie w kraju rządzonym przez PIS. Wszystko się posypało, kiedy niepokorny sad wymierzył mu karę bezwzględnego więzienia i to w wymiarze wyższym niż chciał prokurator. Bo pan Marek nie był na taką ewentualność przygotowany. Każdy pospolity przestępca, po ogłoszeniu wyroku, ma zakładane kajdanki i idzie do ciupy. A pan Mareczek nie poszedł. Zaczęły się kombinacje, zwolnienia lekarskie, symulowane choroby, nie stawianie się do więzienia. Wszystko, niestety dla pana Marka, w świetle kamer, co powodowało, że PIS nie mógł spełnić swojej obietnicy nadzwyczajnej ochrony. Wymyślono więc fortel z ucieczką za granicę, by dać PISowi czas na znalezienie wyjścia. Przypomnijmy, że po zorientowaniu się, że pan Marek uciekł, nie od razu wystawiono list gończy. Gdyby nasz bohater naprawdę obawiał się kary, miał dość czasu, by uciec na Grenlandię. Ale był pewien, że Ziobro coś wymyśli, więc grzecznie czekał w Walencji.
I tu niestety gra pozorów musi toczyć się dalej. Ludzie łatwo i szybko nie zapominają, a opinia publiczna naciskała, na odnalezienie zbiega. Wtedy wystawiono list gończy i po pewnym czasie, ku zaskoczeniu pana Marka, został aresztowany i doprowadzony. I tu mamy kolejny wątek, który moim zdaniem jest elementem gry. Ten radosny, pełen życia biznesmen grozi samobójstwem w chwili aresztowania. Jak wiemy, takie groźby mogą być w przyszłości zapisane na poczet choroby psychicznej.
Czy po tych listach z pogróżkami, prezydent Duda może ułaskawić pana Marka? Oczywiście, że nie może, bo było by to przyznaniem się do winy. Ale czy pan Marek pójdzie siedzieć? Zobaczymy!
PiS w nerwowy sposób szuka drogi, by pan Marek do więzienia nie trafił, bo boją się, że ma gdzieś ukryte kompromitujące ich materiały. Zrobią więc wszystko, by spełnić swe obietnice wobec pana Marka. Najbardziej prawdopodobne jest, że pan Marek spędzi swoją karę nie w więziennej celi, lecz na wygodnym łóżeczku szpitala psychiatrycznego.
Często słyszę kolejny argument dla idiotów, że gdyby pan Marek miał jakieś inne materiały, mógłby je ujawnić podczas procesu. No cóż, nie pomogły by one w uzyskaniu mniejszego wyroku. Po drugie, pan Marek świecie wierzył, że ludzie, którzy dzięki niemu dostali swoje stołki, nie pozwolą mu zrobić krzywdy. Wiedział, że aresztowanie i proces jest elementem gry. A po trzecie, nikt nie jest taki głupi, by pozbywać się asa z rękawa, ostatniej broni, którą ma gdzieś ukrytą, na wszelki wypadek, gdyby PIS jednak go oszukał.
Dla mnie nigdy nie było wątpliwości, że jeśli nie w nagrywaniu, to w ujawnieniu taśm maczali palce politycy PISu.
Czy pan Marek przyczyni się do wykrycia prawdy? Czy kiedykolwiek ją poznamy? Nie wiem. Nawet jeśli, straciłam już nadzieję, że cokolwiek wpłynie na Polaków w ocenie naszej klasy politycznej. Przecież za PISu mają to, czego pragną najbardziej. Mają martyrologie, mają prężenie muskułów, mają zemstę i mają łatwą kasę. A prawda? Prawda jest dziś niepopularnym przeżytkiem.



piątek, 14 czerwca 2019

Maszyna do zabijania. ( Tekst z dnia 14 czerwca 2019 roku)


Od wczoraj szeroko komentujemy wizytę Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. Jedni się obślinili z zachwytu tak, że mój pies by się powstydził takiego ślinotoku, a drudzy usiłują na siłę krytykować. Nie czepiajcie się Drodzy Państwo byle czego. Póki co, ( ale mamy czas do poniedziałku) jeszcze pan prezydent niczego spektakularnego nie odpierdolił. Pierwsza dama nie odtańczyła niczego na ulicy, nie pokazała nikomu fuckera. Wprawdzie makijaż nałożyła trochę zbyt agresywny i prostacki, ale póki co wszystko w granicach normy. Nie czepiajcie się tego, że pan Duda nie zmieścił się na dywaniku. Bo może to nie było specjalnie. Chociaż, jak znam Trumpa, to wszystko jest możliwe. Nie śmiejcie się też aż tak bardzo z prezydenta, że pomachał panu w samolocie. Sama to często robiłam w dzieciństwie. Możliwe wiec, że nasza głowa państwa jest z tych facetów, którzy rozwijają się do piątego roku życia, a potem już tylko rosną. Oj panowie, przyznajcie się, nie jeden z WAS też by sobie jeszcze do samolociku pomachał. Nie rozumiem też uwag dotyczących zabrania do Waszyngtonu szanownej córeczki. Samolot i tak leciał, a jej szanowna dupa tyle nie wazy, by spalanie silników odrzutowca miało przy tym wzrosnąć. To wszystko, co z takim zaangażowaniem krytykujecie, to tylko szczegóły, które nie mają wpływu na całkowity obraz. Nie bądźmy tacy małostkowi.
Drodzy Państwo. Doskonale WAS rozumiem . Ale musicie sami przyznać, co tak naprawdę najbardziej WAS wkurwia. Wkurwia WAS to, że to wszystko wygląda, jak prawdziwy sukces. Trump doskonale przejrzał Dudę i jego zaplecze. Sprzedał mu samoloty za grube miliony dolarów, które nie do końca są nam potrzebne. I nie musi się niczym szczególnym odwdzięczać. Wie, że ma do czynienia z totalną wiochą, jeśli chodzi o zwolenników PiSu. Wie, że Dudzie nie zależy na niczym, tylko na poklepywaniu po plecach i na komplementach, które mu pozwolą wygrać następne wybory. Gdyby na miejscu Trumpa był normalny prezydent, nie było by to możliwe. Jest w tym wszystkim jakaś logika dziejów, jakaś siła, która sprawia, że sami idziemy ku przepaści. To naprawdę obrzydliwy zbieg okoliczności, że my mamy Dudę, a w tym samym czasie USA ma największego skurw.... za prezydenta. Czasami mam wrażenie, jakbyśmy jako naród mieli wyrok, którego już żaden sąd nie odwróci. Niby już rozumiemy, że jest coś nie tak, ale jest za późno, by zawrócić. Każdy podobno kowalem swego losu jest! A jeśli każdy indywidualnie, to i cały naród. Ale czasami mam wrażenie, że historia już dawno jest napisana, a my tylko posłusznie odgrywamy swoje role. Bo trudno nazwać zbiegiem okoliczności fakt, że taki Hitler nigdy nie doszedł by do władzy, a naród niemiecki nigdy by tak nie zgłupiał, gdyby nie wielki kryzys gospodarczy , bezrobocie i głód i wybawienie w przemyśle zbrojeniowym. Tak samo PiSowi się pięknie wszystko układa i los sprzyja. Rozdali górę pieniędzy i budżet państwa się nie zawalił, chociaż dawno już powinien. A do tego mają na świecie kilku bałwochwalców, którzy stoją za nimi murem. To sprawia, że idzie po nas coś nieuniknionego. I tak naprawdę nie wiadomo, czy ciągnąć line w drugą stronę wiedząc, że i tak się nie da rady uratować, czy sobie odpuścić i popłakać w kącie.
Patrząc oczami naszej cywilizacji zarażonej śmiercią, wizyta Dudy w Ameryce, to naprawdę sukces. Zwiększenie liczby żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Polsce, energetyczne bezpieczeństwo poprzez kupowanie amerykańskiego gazu i ten wspaniały sprzęt wojskowy, który do nas przyjdzie. Po prostu mucha nie siada. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że to nie tylko my jesteśmy tacy głupi, ale że cały świat żyje od lat w amoku.
Czasami potrzeba otworzyć oczy. Rozejrzeć się we współczesnym świecie. Te samoloty, czołgi, wozy opancerzone, one potrzebne są tylko dlatego, że nagłe zaprzestanie ich produkcji załamało by światową gospodarkę. Nie mają one żadnego znaczenia we współczesnej wojnie. Ani jeden żołnierz nie musi przekroczyć granicy, by inne państwo zniszczyć lub zniewolić. Putin od dawna wpływa na wybory w różnych krajach za pomocą internetowych trolli i dezinformacji. Póki co, mądre narody opierają się fałszywej propagandzie. Te głupsze, nie tylko jej ulegają, ale także przy pomocy własnych mediów, świadomie lub nie, uczestniczą w grze Putina. Polska jest bardzo dobrym przykładem, ale i amerykanie się nie popisali. Ludziom o słabej wyobraźni polecam taki norweski (chyba) serial: VALKYRIEN. KLINIKA PRZETRWANIA. Zobaczycie, jak łatwo jest zniszczyć miasto, jeśli tylko odłączy się je na kilka dni od energii elektrycznej. Nie potrzeba do tego bohaterskich dywersantów, którzy przetną sieci kabli na terenie wroga. Taką operację może przeprowadzić przeciętnie uzdolniony hacker podłączony do internetu. Można w ten sposób sparaliżować lotniska, doprowadzać do katastrof samolotów, sprowadzać pociągi na kolizyjne tory. Można zdezorganizować pracę szpitali doprowadzając do szerzenia się epidemii. Naprawdę komuś się zdaje, że jakieś nawet bardzo nowoczesne czołgi lub samoloty będą miały w takim momencie jakiekolwiek znaczenie? Przecież one wszystkie są naszpikowane elektroniką. Można je uziemić jednym kliknięciem komputerowej myszki. Świat współczesny jest światem pozorów. Przemysł zbrojeniowy jest niezwykle ważną dziedziną światowej gospodarki. Utrwalanie w ludziach przekonania, ze tylko megatony wojskowego złomu są w stanie zapewnić im bezpieczeństwo, jest elementem tego pędu do wojennej ułudy. To jest pęd, który nie ma końca. A ułuda zagrożenia konieczna do generowania zysków. Rządzi nami maszyna napędzana strachem będąca jednocześnie automatem z pieniędzmi dla korporacji zbrojeniowych. Niestety Polska prawicowa jest łatwym łupem dla tych korporacji. Właśnie zajęliśmy miejsce w pierwszym rzędzie na starcie do kolejnego wyścigu do nigdzie. I nie ma odważnego, kto by nam uświadomił, że we współczesnym świecie ten sprzęt za miliardy można od razu odstawić do muzeum. Nie ma nikogo, kto chcąc uratować świat uświadomił ludziom, że to nie zbrojenie, ale dążenie do pokoju powinno nam dawać poczucie bezpieczeństwa. Rząd wywalił w tej chwili w błoto ogromne pieniądze. Pieniądze tak wielkie, że można by za nie podarować wszystkim gospodarstwom domowym za przysłowiową złotówkę ekologiczne piece do ogrzewania domów. Można by całkowicie zamknąć wszystkie kopalnie, budować fabryki, które by dały zwolnionym górnikom lepszą, bezpieczniejsza pracę. Ludzie przestaliby umierać od smogu, dzieci na Śląsku rzadziej chorowały by raka. Wkrótce pieniążki zwróciłyby się powodując zmniejszenie wydatków na służbę zdrowia....itd itp. Tylko, że to wszystko wymaga, by się zatrzymać i pomyśleć, a to jest stanowczo za duży wysiłek dla ludzkości. Wczoraj dostałam jakiegoś maila, nie ważne w jakim temacie. Na końcu czerwonymi literami było bardzo ważne zdanie: JEŚLI CHCESZ WYDRUKOWAĆ TEGO MAILA, ZASTANÓW SIĘ, CZY TO JEST KONIECZNE. ŚRODOWISKO JEST RZECZĄ WAŻNĄ DLA KAŻDEGO Z NAS. I wiecie co, ja się naprawdę przestraszyłam. Uświadomiłam sobie, że ta informacja jest równoznaczna z komunikatem o nadchodzącym końcu świata. Na co dzień staram się w miarę możliwości dbać o środowisko. Segreguję śmieci chociaż nie ma u nas takiego wymogu. Nie wyrzucam jedzenia, zastępuje plastikowe opakowania szklanymi, unikam reklamówek. Każdą kroplę wody, która nie zawiera detergentu, na przykład od płukania ziemniaków, wylewam na ogródek, by mniej wody używać na podlewanie. Niektórzy mają mnie za wariatkę, bo odkręcając kran pod prysznicem podstawiam wiadro w oczekiwaniu, kiedy przyleci ciepłą woda, by także te kilka litrów wody się nie zmarnowało. Jest to dla mnie obowiązkiem, który rozumiem i nie mam z tym problemu. Jednocześnie każdego dnia czytam, jak to się lód rozpuszcza na Mont Everest, jak ludzie wyciągają z oceanów tony plastiku i że nasz świat może umrzeć jeszcze w tym stuleciu. Gdzieś tam puszczamy te informacje mimo uszu, bo jeszcze wychodzimy na ulicę, wszystko jest zielone, kwitnie i ptaki śpiewają. Jeszcze mamy czym oddychać...Ale czy zauważyliście, że upały wydają nam się dużo bardziej uciążliwe? Może to po prostu stężenie tlenu w powietrzu radykalnie się zmniejsza. Świat kina wyprodukował wiele katastroficznych filmów. A tymczasem wygląda na to, że nie uderzy w nas asteroida, nie rozbijemy Ziemi wybucham jądrowym, świat nie pęknie na pół i nie zginiemy w żaden inny spektakularny sposób. My się po prostu udusimy, umrzemy z pragnienia lub głodu.
Mam w ogrodzie 2 krzaki winogron. Ucieszyłam się wiosną, bo po raz pierwszy zakwitły wielkimi kiśćmi. Muszę jednak z przykrością stwierdzić, że kwiaty opadły, a na gałązkach pozostało kilka pojedynczych koralików. To samo dzieje się z pomidorami, ogórkami. Kwitną jak szalone, owoców brak. Ludzie! Nie ma pszczół! Nie ma owadów, które zapyliły by kwiaty! To nie jest coś, co ja słyszę w telewizji. To jest moje życie. Życie w kraju, który od dawna poradził sobie z problemem smogu. A mimo to zmiany w środowisku widoczne są nie na przestrzeni stuleci lecz z roku na rok. Być może moje pokolenie jest ostatnim, które żyje w jako takim dobrobycie środowiskowym. Możemy dowolnie korzystać z wody, powietrza i słońca. Teoretycznie wszyscy o tym wiemy, a mimo to stawiamy na zbrojenia! Mimo to podniecamy się zakupem czołgów i samolotów. Jesteśmy ślepcami w świecie ułudy. Teoretycznie Andrzej Duda odniósł sukces polityczny. Dwie wizyty w Białym Domu w ciągu jednego roku, to naprawdę coś. Nawet pomijając, że w tym Białym Domu rozgościły się szczury. Myślę, że te sukcesy dyplomatyczne, te zakupy militarne, zdecydują o wyborze na druga kadencję. Nikogo to nie obchodzi, że inwestować należy w ochronę zagrożonych gatunków, w sadzenie drzew, w oczyszczanie wody... Dla ludzi na świeczniku to takie banalne, bo wolimy być dumni z tego, że nad głowa naszego prezydenta przeleciała maszyna do zabijania... Światem głupich ludzi rządzą jeszcze głupsi przywódcy. A nieliczne jednostki postrzegające świat w prawdziwych barwach, traktuje się jak pensjonariuszy zakładów psychiatrycznych. Cieszmy się więc chwilą, bo katastrofy już się nie da odwrócić. Szkoda, że nie staramy się jej choćby opóźnić. Szkoda, że jesteśmy do niej całkowicie nieprzygotowani. Nie mamy czasu się na nią przygotować, bo jesteśmy zajęci przygotowaniami do urojonej wojny.



wtorek, 11 czerwca 2019

Skończcie już z tą nienawiścią. ( Tekst z dnia 11 czerwca 2019 roku)


Od bardzo dawna raczę WAS wyłącznie smutkiem i pesymizmem. Nie jest to do końca zgodne z moją naturą. Niestety, nawet gdybym chciała, coraz rzadziej jest się z czego śmiać.
Tak naprawdę to wcale nie chodzi o to, na co sobie PIS pozwala, ani o przegrane jedne, czy drugie wybory. Bo, jak przekonaliśmy się nie raz, wszystko się kiedyś kończy, fortuna kołem się toczy, a nawet genialni stratedzy raz są na wozie, a raz pod wodzem. I przekonały się o tym znacznie silniejsze, niż Kaczyński, mendy. Wystarczy, że prezes dokona żywota, a w tej na pozór betonowej partii, wszystko się w proch rozsypie. Śmierci nikomu nie życzę, ale Kaczyński to już bardzo stary człowiek i może się wydarzyć, że doczekam tego wydarzenia.
Oczywiście nikogo nie namawiam, by spokojnie czekał na tę chwile, kiedy koguty z PISu za łby się wezmą, a wtedy demokracja będzie mogła znów zwyciężyć. Kto ma jeszcze siły, walczyć powinien mimo wszystko.
Robiąc analizę tych ostatnich czterech, a może nawet pięciu lat, zupełnie inne fakty napawają mnie przerażeniem i odbierają mi chęć do życia. Do tej pory ulegaliśmy złudzeniu, że kiedy zmienia się władza, to nie dzieje się nic złego. Po prostu ktoś inny nami rządzi. Ale musi się trzymać pewnych ram, pewnych ograniczeń, a więc tak czy siak, jesteśmy bezpieczni. Wydawało nam się także po pokonaniu komuny, że to mała garstka złych ludzi trzymała nas za mordę, a wszyscy inni byli dobrzy i uczciwi, miłowali wolność i śnili po nocach o demokracji. Ale powiedzmy sobie szczerze, żadna władza nie utrzymała by się przez 40 lat, gdyby ogłupiałe społeczeństwo jej nie popierało. Nie chcę powiedzieć niczego złego o tamtych pokoleniach. Oni startowali z zupełnie innej pozycji, niż my w tej chwili. Po wojnie, po latach głodu i strachu, zaakceptowali pokój taki, jaki został im dany. Uwierzyli, że wspólną pracą osiągną dobrobyt. Jeśli ktoś ma orientację, jak wyglądała Europa po wojnie, powinien także zgodzić się z faktem, że ludzie faktycznie dokonali wtedy cudu. Polska była krajem ludzi bezdomnych, bo domów po prostu nie było. Nie było nawet czym obsiać pola, ani na czym wyhodować świni. To się nazywało zaczynać od zera. Od zera zaczynał każdy indywidualnie i cały naród. Jeśli można coś dobrego powiedzieć o tamtych czasach, to chyba właśnie o tej jedności, o tej dobrej intencji, by się nie dać losowi, by znaleźć w sobie siłę i wiarę do życia.
My startujemy z zupełnie innego miejsca w historii. I z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu postanowiliśmy się cofać, a nie iść naprzód.
Chciałabym, ale naprawdę nie mogę być optymistką. Kiedyś, nawet jeszcze kilka tygodni temu, słuchając wypowiedzi mądrzejszych lub ważniejszych ode mnie osób z naszej strony życia polityczno-społecznego, ładowałam sobie akumulatory. Potrafiłam zamknąć głęboko w sejfie czarnowidztwo i klucz wyrzucić. Teraz słucham Donalda Tuska, czy nawet liderów opozycji, czytam, co piszecie lub rozmawiam z WAMI przez telefon. Czasami pobieram z tego bardzo wiele energii i już mi się wydaje, że wrócę na ścieżkę wiary i optymizmu, ale chyba bateria mi się już zestarzałą, bo za chwilę czuję się tak, jakby mi ktoś wylał kubeł zimnej wody na głowę i wracam do beznadziejności i smutku.
Od samego początku rządów PISu bardzo dużo się udzielam na stronach przychylnych tej władzy. Do tej pory mnie to bawiło, dawało mi porównanie między normalnym światem, w którym ja żyje, a tamtym gównem. Wydawało mi się, że szambo jest tylko wypadkiem przy pracy, anomalią w naszej historii. Ale mijają 4 lata, a szambo rośnie. Telewizja PIS za nasze pieniądze wykupiła prawa do wszystkich transmisji sportowych, we wszystkich dziedzinach sportu. I chcąc nie chcąc podnosimy im oglądalność, kiedy chcemy kibicować Polakom. Powoli PISowska zaraza wtargnęła do wszystkich programów radiowych, a także do pierwszej prywatnej telewizji, Polsatu. To oznacza, że coraz mniej prawdy będzie docierało do ludzi, a Polska się staje oazą kłamstwa. Czasami czuje się tak, jakby leciała w moją stronę lawina, a ja przyparta do muru nie mam już dokąd uciekać. Boje się, że pewnego dnia się obudzę i będę, jak wszyscy klaskać PISowi i będę szczęśliwa, że jeszcze mi wolno oddychać.
Na tych prawicowych portalach robi się coraz ciekawiej. Kiedy się chce dyskutować z tubylcami, ma się wrażenie bycia owadem, na która wszyscy polują z klapką na muchy. Każde powiedziane słowo powoduje oburzenie, groźby, obelgi i nienawiść. Nawet taka sytuacja zaistniała między Beatą Szydło a Manuela Gretkowską... Manuela grzecznie, z klasą acz dosadnie. A z drugiej strony? Chlew, chlew, gnój , gówno i szczyny. I zapewniam WAS, że to nie są jakieś trollowskie konta, to normalni ludzie, chociaż słowo normalni jest tu nadużyciem. Ludzie wykształceni, nie jakieś wiejskie lumpy, szacowni ojcowie rodzin, dziadkowie i babki z wnuczkami na kolanach..., a z otworu gębowego wypełzają tylko karaluchy i żmije. Może Donald Tusk nie czyta tych bzdur, może Schetyna czy Czarzasty nie mają na to czasu. Może to stąd bierze się ich optymizm. Ja jednak próbuję cały czas wpłynąć na tych, którzy zboczyli z właściwej dla Polski drogi. Tatlam się więc w tym katolicko- faszystowskim błocie tak długo, że czasami się już duszę. I niestety nie jestem z tych, którzy bicie się ze świnią w błocie lubią. Wolałabym świnię udusić, a błoto osuszyć.
Po moim ostatnim poście, kiedy nawoływałam, by każdy z nas drukował ulotki i w miarę swoich możliwości włączył się do rozpowszechniania prawdy, jeden z moich znajomych zaproponował mi bym takie ulotki redagowała i mu wysyłała, a on będzie starał się powielać i rozrzucać. Bardzo mnie ucieszyła ta odpowiedź na mój apel. Zajrzałam więc do internetu, by znaleźć jakieś konkrety, które mogły by do ludzi przemówić. Zobaczyłam, jak jakaś niedorobiona rada miasta czy gminy, przyjmuje uchwałę o tym, że na terenie, którym zarządzają nie będzie LGBT... A więc co?, będą eksmitować osoby o innej orientacji seksualnej?, będą tworzyć dla nich getta? W innym miejscu podobny kolektyw przegłosowa, że skoro jest już po wyborach do EP i skoro „nasi” wygrali, to można flagi europejskie usunąć z urzędu...Bo tu jest Polska, a Unia Europejska nie jest żadnym krajem, więc w ogóle po co „temu” flaga. W następnym miejscu, po złapaniu księdza na czynach pedofilskich, parafianie stanęli po stronie biednego pasterza, a jeszcze w innym miejscu grupa bezjajowych chłopów macha przed ołtarzem mieczami przysięgając wierność Maryi i tworząc jakieś kurwa kościelne wojsko. Patrzę na to wszystko i się zastanawiam: Co ja bym mogła tym ludziom powiedzieć, by nagle rozum im wrócił? Jakim językiem trzeba by do nich mówić, znacie taki język?, bo ja nie. Co miało by być na takiej ulotce, by nie była ona tylko świstkiem wartym tyle, co papier toaletowy?
Napiszemy prawdę o tym, co robi PIS, bo ludzie nie wiedzą? A może wiedzą i może im taki świat odpowiada? W ciągu tych czterech czarnych lat PIS szedł po bandzie w każdej sprawie. Łamał prawo, zwyczaje i konstytucję. Pokazywał pogardę do narodu i butę. Naprawdę uważacie, że 45% społeczeństwa o tym nic nie wie? Jedna afera, druga afera, taśmy z Morawieckim, taśmy z Kaczyńskim. Czy to na kimkolwiek zrobiło wrażenie? Gazety za każdym razem pytają; Czy ta afera zmiecie rząd PIS? Tak, kurwa, nadzieja umiera ostatnia! Ponad 20 milionów osób zobaczyło film braci Sekielskich o pedofilach w kościele, a 2 tygodnie później te same osoby poszły na mszę przed wyborami i przyjęły potulnie instrukcje, na kogo zagłosować. I zagłosowały na tych, którzy pedofilom kościelnym podają pomocną rękę. Czego ludzie nie zrozumieli w tym filmie? Przecież był do cholery po polsku!
Naprawdę się jeszcze ktoś łudzi, że Marek Falenta ujawniając prawdę o zleceniodawcach zamachu stanu na rządzie Tuska, zrobi tej władzy jakąkolwiek krzywdę? Nie ma takiej opcji. Coś dziwnego stało się z Polakami. Wiem, że wszyscy zwolennicy PISu powiedzą: Dobrze! Trzeba było jeszcze bardziej przywalić Tuskowi! Do piachu z nim i całym PO! To, że PIS walczy niezgodnie z prawem i przyzwoitością...Trzeba zmienić prawo i przyzwoitość. A sprawiedliwość musi być po naszej stronie!
Ja jestem po prostu przerażona. Bo jeśli nawet jakimś cudem uda nam się wygrać wybory, to ci ludzie nie znikną. Po naszych ulicach nadal będą biegać rycerze Chrystusa i machać mieczami, stare babki będą nadal wynosić nędzne emerytury do opływającego złotem księdza. Rozum sam do ludzi nie wróci. PIS już twierdzi, że kiedy oni odejdą, następni nie będą mieli pieniędzy na utrzymanie programów socjalnych. Aż boją się zapytać, w jakim stanie są finanse państwa i co PIS po sobie zostawi? Kto będzie potrafił rządzić w tych warunkach? Co zrobimy z tą nienawiścią i ślepotą? A może dopiero, kiedy kamień na kamieniu nie zostanie, jak po wojnie, wtedy ludzie się opamiętają?
Nie potrafię, naprawdę nie potrafię w tej chwili zobaczyć na horyzoncie czegokolwiek innego, poza katastrofą.
PIS zmienił także mnie. Odebrał mi wiele codziennej radości. Nawet kiedy gra polska reprezentacją, przestało mi zależeć, by wygrała. Bo gdzieś tam z tyłu głowy pląta mi się myśl, że prezydent Duda siedzi na trybunach i że jutro przeczytam, iż to dzięki dobrej zmianie nasi znów wygrali...
Nigdy w życiu, nawet w najczarniejszych czasach nie widziałam tak wiele nienawiści. Ludzie biegną w jakimś amoku, w jakimś wyścigu na dno. Można do nich mówić, można nawet krzyczeć, ale oni nie mają czasu się zatrzymać i posłuchać. To, co z ludzi wylazło pod wpływem dobrej zmiany przypomina mi opowieści z czasów wojny, kiedy ludzie byli tak wyczerpani głodem i strachem, że byli w stanie zabić nawet przyjaciela, kiedy przypuszczali, że mógłby im odebrać kromkę chleba. W trudnych czasach człowiek chcący przetrwać, pozbywa się naturalnych uczuć i w walce o byt umiera w nim człowieczeństwo. Ale dlaczego część Polaków zachowuje się dziś dokładnie tak samo? Dlaczego nie jest ich w stanie poruszyć śmierć Igora na posterunku policji?, Piotra, zwykłego obywatela, czy Pawła Adamowicza?I w duszy wielu myśli: Dobrze mu tak, dobrze mu tak, bo ludzie go lubili bardziej niż prezesa, bo był bogaty, bo był ładniejszy, bo nie był z nami, bo jak nie jest z nami to jest żydem, lewakiem, ubekiem pedałem ryżym z Brukseli itd. Mogłabym krzyczeć: Ludzie, opamiętajcie się z tą bezsensowną nienawiścią. Ale już chyba nie mam nadziei. Miotam się każdego dnia między zmuszaniem się do wiary z jakąś zmianę, a przytłaczającą bezsilnością. Zmieniłam się prawda? Zmieniłam się przez te 4 lata... Kiedyś ja dawałam ludziom siłę, a teraz to ja potrzebuję źródła. 



niedziela, 9 czerwca 2019

Wszystkie ręce na pokład. ( Tekst z dnia 9 czerwca 2019 roku)





Po przegranych wyborach kłębi się wiele myśli w naszych głowach. Ale Donald Tusk miał rację. Nie można wiecznie rozdrapywać ran i tracić czasu na użalanie się nad sobą. Tym bardziej, że czasu mamy naprawdę mało. Obiektywnie patrząc zostały nam tylko 4 miesiące na to, by wszystko odwrócić. Nie jestem w tej kwestii optymistą z wielu względów. Ciągle mam wrażenie, że my, szarzy obywatele żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości, niż politycy i inni ludzie na świeczniku. Czasami to mi się płakać chce..., nie tylko ze względu na to co wyprawia PiS, ale także dlatego, że nie jesteśmy się w stanie przebić przez hartowane szkło do tych naszych przywódców i nie możemy im powiedzieć, co robią źle. Oni ciągle żyją w tej swoje szklanej bańce z przekonaniem, że pozjadali wszystkie rozumy. Uparcie wierzą, że uda im się trafić do społeczeństwa ze swoimi abstrakcyjnymi ideałami. Ale, Drodzy Politycy!, cofnijcie się i spójrzcie na ostatnich 30 lat. Nie zrobiliście nic, by społeczeństwo rozumiało, co jest naprawdę ważne.
Przegracie!... bo PiS mówi do ludzi językiem, który każdy rozumie. Nie potrzeba skończyć uniwersytetu, by policzyć pieniądze pojawiające się na koncie i by ucieszyć duszę perspektywą dowalenia sąsiadowi, któremu wiodło się do tej pory lepiej. Nie trzeba się specjalnie przykładać do nauki, by zauważyć pełna miskę, szklankę wódki i by zrozumieć, że wcale się nie trzeba wysilać, by dobrze żyć, a do tego nikt nam nie robi wyrzutów, że karmimy się nienawiścią.
Opozycja, by wygrać w tej rzeczywistości musiałaby postawić na taką percepcje, musiała by licytować się w wysokości rozdawanych pieniędzy i pozwalać na zaściankową nienawiść. Tylko po co być opozycja, kiedy jest się PiSem o innej nazwie?
Każdego z nas na pewno wzruszały słowa Rambo, który w pierwszej części swej opowieści powiedział: Nie zastanawiaj się, co twój kraj może zrobić dla ciebie, ale co ty możesz zrobić dla swojego kraju ( cytat z JFK). Takie proste zdanie, które określa patriotyzm. Większość posłucha, nawet łzę uroni, bo mu się wydaje, że to ważne zdanie. A potem powraca na swoją ławeczkę pod sklepem, gdzie miła ekspedientka przymyka oczy na picie piwa za 500+. Taki polski grajdołek. Po dwóch lub więcej piwach, obywatel wraca do domu, żonę od starych szmat wyzwie, dziecku uszy natrze, psa z kopa potraktuje i obywatel ma poczucie spełnienia swojego obowiązku dla Ojczyzny.
Przyjrzyjcie się dobrze, szczególnie po ostatnich czterech wyborach. Dziś znakomita większość społeczeństwa to ci, którzy patrzą, co kraj może zrobić dla nich, a nie odwrotnie.
Ale to jeszcze nie koniec nieszczęścia...
Wysłuchałam wczoraj kongresu PO i Nowoczesnej. Padło tam wiele mądrych słów. Takie, wiecie: „wszystkie ręce na pokład”, „trzeba rozmawiać z każdym obywatelem” itd. itd...
Cztery lata to bardzo długi czas. Czas by się przekonać na ile to naprawdę działa. Napisałam chyba tysiąc listów, nie tych otwartych listów Goplany, ale zwykłych maili wysyłanych na adres biur poselskich, kancelarii partyjnych, adresów różnych celebrytów włączających się w życie polityczne, dziennikarzy, aktorów, działaczy społecznych...Nie będę wymieniać nazwisk, bo byłaby to bardzo długa lista. Powiem tylko, że zaczęłam od liderów opozycji, a na Jurku Owsiaku skończyła. Odpowiedzi przyszły może 3 i nie były radosnym docenieniem mojego zaangażowania. Miały raczej charakter odganiania muchy, która usiadła na nosie, która przeszkadza i na pewno czegoś chce! A przecież zawsze i na wstępie zaznaczam, że nie chcę nic zarobić, ani zrobić kariery. Mogę działać zupełnie anonimowo, byle tylko działać.
Słysząc to, jak politycy obiecują, że będą z ludźmi i wśród ludzi, często zadaje sobie pytanie: Co właściwie mają na myśli. Jeśli takiemu Schetynie się wydaje, że wyśle między ludzi tylko swoich partyjnych kolegów i nadal będą udawać istoty z innego świata i mówić innym, co jest dla nich dobre, a co nie, to serdecznie wątpię w powodzenie tej misji. Wy po prostu nie jesteście w stanie przebić się przez ścianę, którą sami zbudowaliście. Potrzebujecie nas, ludzi, którzy żyją w społeczeństwie i potrafią z nim rozmawiać. Nie na zasadzie organizowania wieców wyborczych, ale tak zwyczajnie, jak sąsiad z sąsiadem, koleżanka z koleżanką.
Od pewnego czasu, jeden z moich przyjaciół internetowych nawołuje do powstawania takich małych zrzeszeń o nazwie MAŁE OJCZYZNY. Nieformalnych, lokalnych klubów, w których działali by woluntariusze dla dobra swojej okolicy. Chodzi o to, by połączyć dwie rzeczy, pomoc sąsiadom z rozmowa o rzeczach ważnych. Takie proste rzeczy, jak posprzątanie starej sąsiadce mieszkania, przyniesienie zakupów, naprawa samochodu komuś, kogo nie stać na mechanika, darmowe korepetycje dla biednego dziecka, które z różnych powodów nie nadąża za rówieśnikami. Okazywanie bezinteresownej życzliwości i pokazywanie, że to my jesteśmy ci z opozycji, ci geje, ci miłośnicy żydów, wyznawcy tolerancji, mogłoby w istotny sposób odwrócić mentalność społeczną w małych społecznościach. Niestety, małe jest zainteresowanie taką działalnością, a przecież dziś opozycja miała by gotowe struktury poza partyjne mogące włączyć się na ostatniej prostej w wyścigu do urn wyborczych.
Wydaje mi się, że politycy przegrani w końcu coś tam zrozumieli. Może to, że nie wszędzie dociera prawda i że z propagandową telewizja nie wygrają zakazanymi na prowincji mediami. Kiedy jakiś czas temu mówiłam wprost, że musimy być, jak świadkowie Jehowy i chodzić od domu do domu, wszyscy się ze mnie śmiali. Gdyby każdy z nas, wydrukował w domu 10 ulotek w miesiącu i rozkleił je na klatkach schodowych, była by to ogromna ilość informacji, która prędzej lub później przedarła by się do społeczeństwa. Nikt by od tego nie zbiedniał, ani nie odczuł zmęczenia, a może wzbudził by w wyborcy prawicy zainteresowanie, ciekawość innej prawdy, niż oficjalna.
Zmarnowaliśmy 4 lata na czczym gadaniu, na wymienianiu się internetowymi postami. To bez sensu przekonywać przekonanych. Grono ludzi właściwie myślących nie zwiększyło się nawet o milimetr. Trzeba znaleźć sposób, by zmusić ludzi do słuchania. Jeśli tego nie zrobimy, oni nadal będą słuchać księdza i Kurskiego. A my znowu przegramy i będziemy psioczyć na głupotę społeczeństwa. Każdy głosuje zgodnie ze swoją wiedzą. A jedyną wiedza, jaka się przebija do ludzi jest prosta matematyka: my wam damy, a oni odbiorą!
Tak naprawdę sami sobie robimy krzywdę i sami zachowujemy się głupio. Widać to w różnego rodzaju rankingach popularności. Sama osobiście znam wiele osób, które by się w coś zaangażowały, ale chorobliwie acz bez wyraźnego powodu nie znoszą Schetyny. I ta ich prywatna nienawiść jest warta tego, by na drugiej szali położyć swoją przyszłość, demokrację, stosunki międzynarodowe, szczęście i przyszłość dzieci... Wielu mówi, że jeśli na czele koalicji stanął by ktoś inny, oni by poparli... No ludzie! A co to wszystko ma do rzeczy? Polityka to nie jest sprawa jakiegoś przywódcy. To on jest na naszych usługach, a nie my na jego. Jeśli tak myślicie, czekajcie dalej na nadejście mesjasza. Wieś nie zagłosowała w ostatnich wyborach na PSL, bo Trzaskowski z PO poparł LGBT w Warszawie. Zapewne świnie by im od tego pozdychały, a pszenica wyschła! Albo przestraszyli się Jażdżewskiego, który w ogóle nie jest politykiem i nawet gdyby każdej nocy tańczył tango z diabłem, nie jest politycznie groźny dla nikogo. Gdzie tu logika? Czasami po prostu trzeba stanąć z człowiekiem twarzą w twarz i pokazać mu, że ktoś mu gówno nakłada łopatą do głowy. Wiem, że na wsiach jest wielu normalnych ludzi, którzy się po prostu boją odezwać, bo nikt za nimi nie stoi. Stańmy za nimi murem. Zbierzmy ich razem i wspomagajmy.
Tak sobie tutaj gadam i wylewam swoje żale. I założę się, że takich jak ja jest tysiące. Ile głów, tyle pomysłów. Chciałabym jednak na koniec powiedzieć jedno. Może to w końcu jakimś cudem dotrze do ludzi na świeczniku. Obiecujecie nam, że wykorzystacie każdy sposób by do Polski wróciła normalność i byśmy przestali przegrywać. Pytam się więc WAS całkiem na poważnie: Co ja mogę zrobić dla Polski? Jak mogę pomóc? Wykorzystajcie proszę także i nas, nas oddalonych od Ojczyzny, nas sfrustrowanych, nas bezsilnych, nas wkurwionych, nas gotowych do działania! Pomóżcie nam. Przekazujcie swoje programy, a my będziemy je udostępniać ludziom. Przypomnijcie swoje zasługi, a my będziemy o nich przypominać innym. Dementujcie kłamstwa, a my będziemy je dementować wobec świata w WASZYM imieniu. Doceńcie także nasze ręce na pokładzie, bo burza jest silna i niebezpieczna. Pamiętajcie o tym, że to wdowi grosz przechyla szalę, a o wyrwaniu drzewa często decyduje siła myszy, a nie niedźwiedzia.




wtorek, 4 czerwca 2019

Znak czasu. ( Tekst z dnia 4 czerwca 2019 roku)


Mogłabym być najzwyczajniej banalna, pozostawić za sobą wszystkie nawiedzające strachy i po prostu świętować...
Droga Polska, Ojczyzno moja, z której usiłuje być dumna. W dniu Twoich trzydziestych urodzin jest mi bardzo trudno składać Ci takie zwyczajne urodzinowe życzenia. Kiedy rodzi się się małe dziecko, rodzice robią wszystko, by jego życie byłe łatwe, pozbawione burz. By jego droga zawsze wiodła na szczyt i była usłana różami. My, raczej zafundowaliśmy Ci drogę pełną cierni. I nadal nie jesteśmy pewni, dokąd Cię prowadzimy...
To miło, że jeszcze się trzymasz, chociaż Twoje oblicze jest mocno stroskane. Bo możemy Cię czcić, ale nie umiemy uleczyć Twoich trosk.
W Dniu tych szczególnych Urodzin życzę Ci, byś była bardziej radosna, bardziej kolorowa, bardziej otwarta. Byś była taka, o jakiej marzyliśmy. Ale to są życzenia składane na Twoje ręce, ale skierowane do nas. Życzenia, byśmy Cię nie zawiedli, byśmy Cię nie zamykali z ciemnych zakamarkach serca, kiedy ktoś nam pomacha przed oczami banknotami. Byśmy celebrowali Twą wielkość każdego dnia, a nie tylko w takie rocznicę. Byśmy wysprzątali Twą historię posługując się prawdą, która czasami jest bolesna ale ma moc oczyszczającą. Życzę Ci, by nasze córki i synowie nie marzyli już o tym, by za Ciebie ginąć, lecz by ich patriotyzm przejawiał się w nauce, pracy i miłości. Życzę Ci, byśmy o Ciebie dbali szanując każde źdźbło trawy, po którym przychodzi nam stąpać, każde drzewo w lesie, każdego umykającego zająca i każdego niezbyt rasowego Burka na podwórku. Bo Ty nie jesteś tylko górnolotnym słowem powtarzanym na baczność. Ty po prostu jesteś wszystkim wokół nas.
Życzę Ci, byś nie była wstydem lecz dumą Europy, jej siłą i jej obliczem, byś była zgoda, a nie konfliktem, by Twoje imię łączyło, a nie dzieliło.
Wiem, co byś mi odpowiedziała, gdybyś potrafiła do nas przemówić. Powiedziała byś: Przestańcie mi życzyć, a zróbcie to po prostu... Powiedziała byś, nie bądźcie po raz kolejny bezsilni...
A ja mogę Cię tylko przeprosić, że żeśmy Cie rozdarli na połowę, jak kawał zleżałej szmaty i że musimy Cie kochać osobno. Przez ostatnie 4 lata jesteś regularnie gwałcona na każdym posiedzeniu Sejmu i Senatu, podczas obrad każdej sejmowej komisji..., a ja mogę Cie tylko przeprosić, bo nic więcej nie mogę zrobić... 
Muszę Cie przeprosić, że w Twoim imieniu Polak otoczony ochroniarzami nie odpowiada drugiemu Polakowi „dzień dobry”, że się siebie wzajemnie boimy i obdarzamy pogardą. Przepraszam Cię, że w dniu Twego święta Jacek Sasin składa przysięgę na wierność KONSTYTUCJI, i że to jest najczarniejszy znak naszych czasów. A te piękne chwile, kiedy naprawdę jesteśmy jednym narodem zjednoczonym w Twoim imieniu, są jak te czerwone maki w łanach pszenicy...piękne lecz kwitną krótko. Zachwycamy się nimi wieczorem, a one więdną już o brzasku. 



poniedziałek, 3 czerwca 2019

Gra słów. ( Tekst z dnia 3 czerwca 2019 roku)


Na scenie politycznej i społecznej bardzo wiele się dzieje od 4 lat. Pojawiło się wiele nowych twarzy, które na początku wydaja nam się zgodne z naszymi poglądami, ale potem się zmieniają. Dotyczy to szczególnie tych, którzy przegrywają. Szukają wtedy innej drogi, zmieniają twarz, idą na kompromis z samym sobą. Czasami to jest dobrze, że ktoś dojrzewa i zmienia się kształtowany walką polityczną, a czasami po prostu traci swą tożsamość. Widziałam te przemiany wiele razy podczas całego mojego życia. Dlatego nigdy za nikim murem nie stoję i nie dam sobie za nikogo ręki obciąć.
Po ostatnich wyborach wiele osób zaczęło szukać innej drogi, zbaczać z kursu i łagodzić swą retorykę. Może ja się mylę, może nie mam racji, ale wydaje mi się, że czym boleśniej przegrywamy, tym bardziej miękkich używamy mieczy. Przegrywamy więc jeszcze raz i jeszcze raz i wiedząc, że to MY mamy racje dostajemy w twarz. I musimy patrzeć, jak kłamcy i oszuści śmieją nam się triumfalnie w twarz.
Usłyszałam ostatnio z ust Magdaleny Filiks, że nie powinniśmy wyborców PISu traktować z pogardą.
Pogarda, to takie bardzo mocne słowo. W zasadzie doznałam jej wielokrotnie w stosunku do mojej osoby. Ostatnio częściej, niż zwykle. Ale nie sądzę, bym to uczucie żywiła do innych. Pogarda jest bowiem złamaniem czyjejś godności, a ta z kolei jest niezbywalnym prawem człowieka, czymś, co się z nami rodzi i żyje nawet wtedy, kiedy nas już nie ma na świecie. Zupełnie czymś innym jest szacunek, na który sobie po prostu trzeba zasłużyć.
Nie można mnie więc posądzać o pogardę w stosunku do tych biednych ludzi pozwalających sobą manipulować. Ale wybaczcie, odczuwam w stosunku do nich co najwyżej litość i nie potrafię ich szanować.
W swoich wyborach życiowych powinniśmy używać najzwyklejszej wagi. Kłaść na jednej szali zyski, a na drugiej straty. Nie są godni szacunku ci obywatele, którzy działają w amoku, którzy przedkładają doraźne zyski nad przyszłość.
Polityków można lubić lub nie, tak jak ludzi, którzy nas otaczają. Ale oceniać ich musimy na zimno, bo w przeciwnym razie historia nas uzna za głupców lub zdrajców.
Musiałam poczekać cały tydzień, by to wreszcie powiedzieć, by sobie to wszystko po prostu w głowie poukładać. I uwierzcie mi, zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by zrozumieć... taką mam już naturę, że nie widzę świata w czarno-białych barwach. Zawsze w ten czy inny sposób usprawiedliwiam ludzi. Ich uczynki staram się postrzegać przez pryzmat ich doświadczeń, przeżytych traum i otoczenia, które ich stymuluje. Niestety, na to, co się stało tydzień temu usprawiedliwienia nie ma.
Wybaczcie, że powiem to w przeddzień 4 czerwca, ale patrząc z perspektywy tych 30 lat, jako społeczeństwo, ponieśliśmy totalną klęskę,. Dokonaliśmy rewolucji trochę przez przypadek. Rewolucji, na którą nie zasłużyliśmy. Po kilku wielkich skokach do przodu zaczynamy z powrotem się cofać. I to nie do czasów komunizmu, kiedy rządziła nami jedna słuszna partia, a znacznie dalej. Zaczynamy powoli przypominać feudalną strukturę królestwa, w którym jeden król decyduje o wszystkim.
W opartym na kłamstwie i propagandzie państwie, demokracja jest tylko pozorem, a nasze wybory zaczynają przypominać wybory w Rosji. Zawsze wygrywa jeden wódz bez skazy, którego naród kocha nad życie.
Nie jest dla mnie tak bolesny fakt, że siły proeuropejskie i prodemokratyczne przegrały wybory. Przerażeniem napawa mnie fakt, że PIS uzyskał tak wysokie poparcie. Mówiąc wprost. Tu już nie ma co owijać w bawełnę. Nie jest wynikiem mojej pogardy dla Polaków stwierdzenie, że mamy głupi, niedouczony i krótkowzroczny naród o mentalności żebraczej.
Odzyskanie wolności, dołączenie do Europy, dawało nam ogromne szanse na to, by było u nas tak, jak na tak zwanym zachodzie. W moim rozumieniu była to szansa na rozwój. Na to, że będziemy się mogli lepiej kształcić, zdobywać zagraniczne rynki, sprzedawać nasze wynalazki i myśl technologiczną, posyłać dzieci do zagranicznych uczelni, spędzać egzotyczne wakacje w wymarzonym miejscu. Mówiąc językiem prostego człowieka, marzyłam, że będziemy wreszcie „kimś”.
Po tych latach stwierdzam, że większości Polakom nie chodziło wcale o to, by „być” lecz o to, by „mieć”. Mieć szybko, łatwo, bez wysiłku i ryzyka.
Marzenia tumanów, ludzi pozbawionych ambicji, lewusów, dorobkiewiczów, drobnomieszczańskiej elity...to ich marzenia się spełniły po odzyskaniu wolność. Wolności? To chyba za dużo powiedziane. Jedyną wolność jaką naprawdę odzyskaliśmy, to wolność do swobodnego chodzenia do kościoła i obwieszania się krzyżami. No i oczywiście wolność do nieograniczonego wpierdalania się z butami w cudze prywatne życie, do zaglądania innym do łóżek, portfeli i garów.
Wolności prawdziwej nie znamy od pokoleń i nie rozumiemy. Ograniczamy ją do swojego stada, nie dając na nią szans wszystkim innym.
Nie, nie odczuwam pogardy do ludzi, którzy głosowali na PIS. Właściwie to dokładnie nie wiem, co do nich czuję. Usprawiedliwiam ich twierdząc, że są manipulowani, że są odcięci od mediów i od prawdy, że nie posiadają wiedzy, by dokonać świadomego wyboru. Ale, to tylko takie puste alibi. Bo przecież nikt ludziom nie zabroni myśleć, ani nikt nie zabroni czerpać wiedzę z innych źródeł niż propagandowa telewizja.
Wnioski nasuwają się same...
Jesteśmy beznadziejnym społeczeństwem, zaślepionym dniem dzisiejszym. Szanujemy tych, którzy dają gotówkę i zamykamy oczy na inne aspekty życia. Nie dbamy o wykształcenie przyszłych pokoleń. Godzimy się na to, żeby kolejne reformy szkolne ogłupiały pokolenie po pokoleniu. Nie pytamy o nic, bierzemy ochłapy z pańskiego stołu, nie interesuje nas ruina służby zdrowia, umieralność noworodków, przeludnienie na izbach przyjęć. Bo dziś, teraz, w tej chwili nas to nie dotyczy, a pieniądze przecież nie śmierdzą nam nawet wtedy, kiedy są zabierane z refundacji leków dla ciężko chorych dzieci lub oddziałów onkologicznych. Bo my kurwa mamy swoje 500 lub swoje 800 złotych i wreszcie się nażremy do syta. Teraz!, natychmiast!, rzucamy się jak wygłodniałe psy na okruchy. Jesteśmy żałośni, żyjemy bez planu, a nasze marzenia skutecznie zabija pomoc socjalna.
Jestem naprawdę bardzo zawiedziona rodakami. Coraz częściej widzę, że nie ma szansy, byśmy kiedyś znowu żyli w tej samej, jednej Polsce. W Polsce, w której miernoty typu Beata Szydło, nie biją rekordów wyborczych. Oczywiście, że jest osobą z pierwszych stron gazet. Faktycznie, w tej kwestii zasług ma wiele. Ale co poza tym? Może ludzie uważają, że dobra z niej kobieta i poczciwa. Al ja brzydzę się publicznym kłamstwem, w którym ta pani jest mistrzynią. Brzydzę się ogłupianiem ludzi, upokarzaniem ich jałmużną z pańskiego stołu, za którą zapłacą nasze dzieci i wnuki. Brzydzę się ludźmi, dla których najważniejsza jest władza, którzy nie mają wstydu i honoru i do tej władzy dążą za wszelką cenę. Jest mi naprawdę żal Polski. Żal mi tych ludzi, którzy za 500 czy 800 złotych dostają takiego wścieku dupy, że kładą na drugiej szali zdrowie i życie bliskich. Nie mam szacunku dla tych babci i dziadków, którzy głosują na partię popierającą przemysł górniczy i lekceważy zanieczyszczenie powietrza, bo gdyby naprawdę kochali swoje wnuki dotarło by do nich, że za 30 lat nie będzie już czym w Polsce oddychać. Nie szanuje ludzi, którzy głosują na partię, która jest azylem dla episkopatu, który chroni pod parasolem bezkarności pedofilów gwałcących nasze dzieci. Nie szanuję ludzi, którzy nie dbają o rozwój i wykształcenie swoich dzieci, tylko hodują armię eunuchów, którzy będą pozbawieni wyboru. Obudźcie się! Głosujcie na kogo chcecie, ale zanim pójdziecie do urn wyposażcie się w wiedzę. Te marne grosze, które WAM rzucają by WAM zamknąć gęby i oczy nie są tego warte!
Pogarda i godność, honor i szacunek, chamstwo i wstyd. Łatwo żonglujemy wielkimi sło, którego nie było stać na to, by choćby odpowiedzieć Pani Prezydent Dulkiewicz... „dzień dobry”. Otoczony ochroniarzami, pełen buty, potraktował ją jak powietrze. Naprawdę chcecie być tacy sami? Jesteście!, dopóki nie zdejmiecie jego maski i nie założycie maski kogoś godnego urzędu.wami. One czynią nas często bezradnymi w ocenie rzeczywistości. Wytrącają nam oręż i nie pozwalają głupoty nazwać po prostu głupotą, a chamstwa chamstwem. Nie pouczajcie nas więc nasi byli lub obecni idole. Wcale nie musimy być zawsze poprawni politycznie i dobrzy. Najważniejsza jest prawda, czas już przestać się jej wstydzić.
Oczywiście wiem, co powiecie. Znowu wszystkich Polaków wrzuciłam do jednego wora, a Wy przecież tak nie lubicie odpowiedzialności zbiorowej...Czasami mam wrażenie że nie lubicie żadnej! odpowiedzialności. Musicie sobie zdawać niestety sprawę, że Polska ma twarz wygranych, a przegrani, choćby byli najpiękniejsi, są schowani w drugim i dalszym szeregu. Każdy z WAS, ja Ty, On i Ona, my wszyscy mamy dzisiaj gębę PISu. Każdy z nas ma dziś krzywą mordę chama Morawieckiego



Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...