wtorek, 30 listopada 2021

Feminizm w Polsce ( Tekst z dnia 30 listopada 2021 roku)

 Obiektywnie rzecz biorąc, w polskiej rzeczywistości to ja nawet boję nazywać się feministką. Ponieważ mam zupełnie inny obraz świata. Świata, w którym chciałabym współżyć z ludźmi, nie identyfikując ich płci. Niestety, u współczesnych feministek jest tak wiele agresji, nienawiści i chęci zemsty, że jest mi trudno się z tym utożsamiać. Rozumiem te zjawiska, bo odkąd zeszliśmy z drzewa, a może jeszcze wcześnie, w każdym bądź razie od chwili, kiedy się okazało, że mężczyzna jest fizycznie silniejszy od kobiety, trwa niezasłużona dominacja mężczyzn nad kobietami. Ale czy jesteśmy w stanie cokolwiek naprawić? Skoro w tak zwanym feminizmie jest tak wiele pisilizmu, który można określić jednym zdaniem: Teraz kurwa my! Jakakolwiek dziedzina życia, w które nie dominują kobiety, jest przed feministki diagnozowana jako wrogie środowisko, które trzeba zniszczyć. wiat jest niestety tak zbudowany, że dla jego dobra muszą współżyć wszystkie płcie. Nie mam ochoty uczestniczyć w tej wojence pomimo, że mam swoje własne czarne doświadczenia z mężczyznami. Nie zamierzam się wpisywać w pogląd, że" faceci tak mają, mężczyźni tacy są". a takie stwierdzenia widzę zarówno u Manueli, jak i u innej naczelnej feministki Pauliny Młynarskiej. Mężczyźni nie mają tego zaprogramowanego. Różnią się od kobiet tylko kawałkiem mięsa pomiędzy nogami i to społeczeństwo wmawia im od kołyski, że ten kawałek mięsa daje im przewagę. Kompletny brak logiki. Może więc zamiast zaostrzać konflikty i różnice, głaskać każdego dnia przed snem swoją nienawiść, warto byłoby się zastanowić, jak wyjść z tego impasu z korzyścią dla obu stron. Po przecież większość chłopców nie wyrastałaby na patriarchalnych dupków, gdyby taki model nie był im narzucony w domu, często przez matki feministki. Może po prostu czas już oddzielić grubą kreską to, co było. Przeszłości nie da się zmienić. Może czas zacząć wpływać na młode pokolenia, na nasze dzieci, by im ten genetyczny chip wymienić. Obserwuję te nasze Panie, naczelne feministki, utyskujące nad światem pełnym patriarchatu, ale nie widzę żadnego pomysłu, jakby można ten świat zmienić. Czasami to mi się nawet wydaje, że te kobiety hodują zastane podziały, bo boją się, że gdybyśmy w stosunkach miedzy kobietą a mężczyzną osiągnęli porozumienie, ich rola stałaby się marginalna. Bo cóż one będą robiły w swoim życiu, kiedy im ktoś tę feministyczną barykadę odbierze. Wielokrotnie powtarzałam, że czas już na edukację społeczeństwa. Nie na zmianę systemu edukacji, bo póki co polityczni nieudacznicy mają zbyt dużo siły i pieniędzy, by byli w stanie nas posłuchać. Trzeba jednak zastosować zasadę kropli, która drąży skałę. Gdyby w skali Polski, uratować 100 dzieci. Za zgodą rodziców prowadzić z nimi dodatkowe zajęcia , które kształtowały by postawy pożądane we współczesnym świecie, gdybyśmy wychowali sobie zupełnie nową elitę, prowadzili szkoły, które byłyby obiektem marzeń młodzieży, gdzie kształcony w nich człowiek zacząłby wyraźnie odstawać od ciemnoty panującej na ulicach, wtedy może za 10, 50, 200 lat zmienilibyśmy to społeczeństwo. Pani Manuela ma partnera psychologa, czy psychiatrę. Byłoby jej łatwo dowiedzieć się, jakie są podstawowe potrzeby młodego człowieka. Łatwo jest odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego organizacje faszystowskie i narodowe tak bardzo przyciągają młodzież. Bo dają im poczucie wspólnoty, przynależności do grupy, zaufania, bycia ważnym dla kogoś, kto stanie za nim murem. Te proste potrzeby można wykorzystać w dobrym celu, zamiast pozostawiać nasze dzieci na pastwę religijnych sekt i narodowych gangów. Wystarczy stworzyć odpowiednią wspólnotę, wprowadzić odpowiedni system nagradzania, by wypracować u młodych ludzi poczucie własnej wartości, które jest jedyną drogą do kształtowania ich osobowości. Pierdolenie na Fb nawet najbardziej oczywistych prawd niczego nie zmieni, bo nasze wypociny czytają wyłącznie ludzie rozumni, jak my. A stado baranów się nie zmniejsza. I tak nas zadepczą, bo nas jest garstka. Elitarny klub ludzi posiadających mózgi, zbyt słaby, by w tej rzeczywistości przetrwa. W końcowym efekcie i tak każde z nas ucieka gdzie pieprz rośnie, by ratować własne życie. Bo widzimy, jak nas ta Polska pożera, pochłania, niszczy dzień po dniu. Bo nasza wiara w sukces umarłą już dawno. Tylko się jeszcze miotamy resztkami sił próbując przegryźć klatkę. A potem się poddajemy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...