Wiele się dzieje w ostatnich dniach. Tak, że nie wiadomo o czym najpierw napisać. Ale, ponieważ najlepiej jest zaczynać od początku, więc ja też może zastosuje tę zasadę.
Zawód dziennikarz bywa trudny, a ostatnio zrobił się jeszcze trudniejszy. W życiu publicznym mamy niestety tak wiele świń, niekompetentnych głupków, ignorantów, kłamców, i skurwysynów innego rodzaju, że cywilizowana i kulturalna rozmowa z nimi staje się prawie niemożliwa.
Dlatego szczerze podziwiam od jakiegoś czasu Piotra Kraśko. Trzeba naprawdę być profesjonalistą, by w styczności z niektórymi osobnikami, bo nie chce powiedzieć osobami, zachować stoicki spokój i nie dać się wyprowadzić z równowagi, a jest jeszcze trudniejsze, kiedy do rozmówcy, który każdym słowem udowadnia, jaką jest szują, gnojem i padalcem, trzeba używać najwyższych tytułów, arcy-srarcy biskupie, czy kardynale.
Już wiecie o co chodzi i o kogo, prawda?
Watykan to najmniejsze państwo świata. Jego powierzchnia to nieco ponad 49 hektarów ziemi. W państwie tym mieszka papież, a poza nim głównie wszelkiego typu dostojnicy kościelni, służba tych dostojników ( często także w sutannach), oraz ochrona Watykanu czyli Gwardia Szwajcarska z rodzinami. Do pracy w Watykanie przychodzi także około 3 tysięcy osób spoza murów. To jest bardzo mała społeczność ściśnięta na niewielkim terenie powiązana ze sobą pracą lub służbą w jednym miejscu.
Miasto, w którym ja mieszkam liczy ponad 3400 hektarów powierzchni i na dzień dzisiejszy nieco ponad 18 tysięcy mieszkańców. Większość z nas nic ze sobą nie łączy poza mieszkaniem w jednym mieście. Pochodzimy z wielu krajów, wyznajemy różne religie, kultywujemy różne kultury. Wiele osób zna się po prostu z widzenia. Pomimo to, jeśli się coś ważnego wydarzy, jest pożar, groźny wypadek, lub policja złapie terrorystę lub bandytę ( a i to się zdarza), bardzo szybko wszyscy o tym wiedzą. Gdyby okazało się, że w mieście grasuje pedofil, że dochodzi do molestowania seksualnego, nie byłoby sposobu, by ukryć ten fakt. Wręcz przeciwnie, ludzie by nawzajem się ostrzegali przez przestępcą, a lokalna gazeta trąbiłaby o tym przez miesiąc.
Niech mi więc Dziwisz nie wmawia, że w tak małej społeczności, w której prawie wszyscy się znają, można było ukryć tę Sodomę, która się tam odbywała i jak sadze odbywa się nadal. Skoro papież, zwierzchnik kościoła o niczym nie wiedział, to znaczy, że nie powinien być papieżem. Jeśli dostojnicy pozwolili na to, by nieświadomy papież ściskał się z Marcialem Macielem, hersztem tej pedofilskiej bandy o niewinnej nazwie Legiony Chrystusa, dumnym katem ponad 60 wykorzystanych seksualnie ofiar, to nie byli ani przyjaciółmi papieża, ani kościoła, ani ludzkości.
Osobiście nigdy w to nie uwierzę, że JPII o czymś nie wiedział, przynajmniej dopóki był zdrowy. Jestem pewna, że ukrywał zbrodnie kościoła tak gorliwie, jak jego biskupi rozsiani po całym świecie.
To samo dotyczy Dziwisza. Jeśli mendo nie wiesz, co się dzieje w twojej diecezji, jeśli twoja rola polega tylko na przechadzaniu się po złotych apartamentach, żarciu i nikczemnym kupczeniu pamiątkami po JPII, to chyba nie jesteś właściwą osoba na właściwym miejscu.
Twoich wymówek nie dało się słuchać.., Ja nie wiedziałem, nigdy o tym nie słyszałem, nie dostałem żadnego listu, nie pamiętam, to nie do mnie to pytanie.., a przecie nie urodziłeś się ani głuchy, ani niewidomy.
W tym samych programie następnego dnia gośćmi byli ks. Isakowicz- Zalewski i blisko związany z kościołem redaktor Terlikowski. Obaj zgodnie twierdzili, że kłamiesz, że mijasz się z prawdą na odległość lat świetlnych.
Nie mów fałszywego świadectwa naprzeciw bliźniemu swemu! To jedno z dziesięciu przykazań boskich.
Masz szczęście, ludzki śmieciu, że naprzeciw ciebie siedział profesjonalny, kulturalny dziennikarz, bo mnie by przez gardło nie przeszło ani razu nazwanie cię jakimś arcybiskupem albo kardynałem. Po prostu naplułabym Ci w twarz.
Owszem, zdarzają się porządni ludzie w sutannach i zwykle są to zwyczajni, szeregowi księża i zakonnicy. Ale niestety, są to wyjątki od reguły. Cała reszta nie wierzy w nic. Zakłada sutannę tylko po to, by ukryć swoją orientację seksualną albo by prowadzić w miarę dostatnie życie pozbawione trosk, na koszt biednych, zmanipulowanych, szantażowanych emocjonalnie ludzi. Postarali się, by być ponad prawem za życia. Nie wierzą po prostu w nic, bo gdyby wierzyli w jakąś boska karę, w jakieś piekło, nie kłamaliby tak, nie molestowali, nie usprawiedliwialiby się niewiedzą.
Od dawna śledzę kulisy katolickiego życia. Gdybym wierzyła w przepowiednie, pomyślałabym, że koniec świata jest bliski, bo to przecież duchowni mieli błądzić w grzechu jako pierwsi. Ale ta sytuacja trwa od 2000 lat, odkąd Jezus umarł, a jego wyznawcy postanowili zrobić biznes na wspomnieniu o nim.
Wniosek, który mi się nasuwa jest prosty. Do Watykanu nie trafiają w nagrodę uczciwi księża, ci skromni, bogobojni, gorliwi w modlitwie. Tę nagrodę przebywania w pobliży watykańskiego koryta dostaje się za lojalność wobec machiny zła, za umiejętność kłamania w żywe oczy, za trening w zamiataniu gówna pod dywany. Jeśli są gdzieś bramy piekieł, to nie trudno jest je odnaleźć. Są nimi wrota Watykanu.
Coś okropnego /i w większości wiadomego/ opisałaś. Szkoda, że Twoje listy są MAŁO DOSTĘPNE!
OdpowiedzUsuń