Anita Werner oraz Michał Kołodziejczyk napisali książkę, w której próbują świat i politykę wytłumaczyć sytuacjami w piłce nożnej i wokół tego sportu. Ja tu się także na wstępie posłużę takim porównaniem. Podczas rozgrywek piłkarskich często dochodzi do takiej sytuacji, że drużyna, która jest faworytem szybko strzela dwie lub trzy bramki ( w polityce to można porównać do wygranych wyborów). Potem, zaczyna nagle grać słabiej, bo wszyscy są przekonani, że wynik meczu jest przesądzony. Dochodzi do zabawy na boisku i lekceważeniu przeciwnika. I wtedy najczęściej dochodzi do zwrotu akcji. Bramka kontaktowa, potem następna, a w końcowym efekcie rozluźniony faworyt schodzi z boiska pokonany.
Podobny mechanizm widzę w działaniach politycznych. I chyba właśnie wpada w te pułapkę PIS. Wprawdzie na początku skutecznie strzelił nam kilka bramek ( programy socjalne, przejęcie TK, KRS itd.), ale teraz, pewni wyniku meczu zaczęli się bawić naszym życiem, lekceważyć przeciwnika i wdawać się w trudne i niepotrzebne dryblingi ( konflikt z rolnikami, konflikt z kobietami). Wprawdzie ciągle jeszcze sędziowie im sprzyjają ( kościół, prokuratura), ale klęska zaczyna pojawiać się na horyzoncie. I coraz mniej czasu zostało do ostatniego gwizdka.
Oczywiście sport jest nieprzewidywalny i na tym polega jego piękno. Polityka także bywa zaskakująca. I zazwyczaj jest równie ciekawą grą. Nie byłoby w tym nic niezwykłego i zdrożnego, gdyby nie sytuacja epidemiologiczna, którą mamy od wielu miesięcy.
A w tej sytuacji można tylko stwierdzić, że źle się PIS bawi ze społeczeństwem.
Wydanie kontrowersyjnego wyroku pseudo TK, wyroku który uderza w połowę społeczeństwa w czasie, kiedy zgromadzenia i protesty są zabronione, wydawałoby się genialnym posunięciem. Zastraszone epidemią społeczeństwo staje się znacznie bardziej bezbronne. PIS jednak nie przewidział wielu dodatkowych okoliczności. Po pierwsze: życie w strachu powoduje stan przewlekłego stresu, który często kończy się wybuchem agresji. Po drugie: Społeczeństwo zamknięte w domach, skazane na minimalne kontakty społeczne, nie rozładowujące swoich emocji w zabawie i uczestnictwie w wydarzeniach kulturalnych, jest tak wewnętrznie „nabuzowane”, że przypomina bombę z bardzo krótkim lontem i każda iskra może spowodować wybuch. Dolewanie w takiej sytuacji oliwy do ognia jest posunięciem naprawdę głupim. Nawet, jeśli to posunięcie, jak wiele innych w ostatnich czasie, miało odwracać uwagę od rosnącej lawinowo liczby zakażeń i zahamować spadki w sondażach, to zdaje się, że lekarstwo może stać się chorobą. Bo nie zawsze daje się wprowadzić temat zastępczy. Czasem społeczeństwo po prostu potrafi dodać dwa do dwóch. I nie będzie: problem aborcyjny zamiast epidemii, a będzie epidemia plus problem aborcyjny. To tylko pogarsza wizerunek rządów PISu.
PIS prowokuje ludzi licząc na brak reakcji ze względu na pandemię. Natomiast może to odnieść dokładnie odwrotny skutek niż PIS oczekiwał. Ponieważ kobiety, których dotyczy problem aborcji to osoby młode. Mniej obawiają się covidu, niż utraty prawa o decydowania o sobie. Dla nich jest to taka sama walka o życie.
Jak widzimy, na ulice wielu miast wychodzi wkurwiony tłum, a gdzie jest tłum tam jest coronawirus. W końcowym efekcie ten wyrok TK może zakończyć się tragicznie. Epidemia może jeszcze bardziej przyspieszyć.
Wczoraj w Polsce umarło 168 osób. Byliśmy trzecim w Europie krajem pod względem zgonów. Pod względem zakażeń nie odbiegamy od Zachodniej Europy. W rankingu światowym w ciągu miesiąca przesunęliśmy się z miejsca 44 na 29. Sytuacja jest zła, a uparty rząd nie jest w stanie podjąć żadnych radykalnych, a więc niepopularnych decyzji. Nie zamknie kościołów i panicznie broni się przed zamknięciem cmentarzy na 1 listopada wiedząc, że zabranie Polakom sportu narodowego, jakim jest wyścig w ilości zniczy i cenie grobowych ozdób ( polskie groby od lat nie różnią się niczym od choinek na święta). Boją się, że taka decyzja mogłaby być przysłowiowym gwoździem do politycznej trumny. Próbują więc zamydlić ludziom oczy za wszelką cenę. Te protesty mogą doprowadzić do prawdziwej narodowej tragedii cowidowej, lecz nie ma wątpliwości. Kaczyński nie może robić z ludźmi co mu się podoba i stanowcza reakcja jest słuszna. Kładziemy więc swoje życie na szali i protestujemy nawet w czasie zarazy. Nie sadzę, by jakikolwiek strach mógł wściekłych ludzi zatrzymać, a tym bardziej wściekłe kobiety.
Smutne jest tylko to, że w Polsce, w której jest bardzo dużo niezadowolonych grup społecznych, zawsze protestuje się w samotności. Kiedy na ulicach są taksówkarze, nikt do nich nie dołącza, kiedy strajkują pielęgniarki, to też tylko ich sprawa, kiedy wychodzą na ulicę kobiety, nie walczą z nimi ramie w ramię inni. Przez te 6 lat mieliśmy wiele protestów: lekarzy, niepełnosprawnych czy nauczycieli. Zawsze byli w swojej walce osamotnieni. Nie będzie nas miliony na ulicach, nie będziemy trąbić samochodami pod oknami Kaczyńskiego tak, by nie mógł spokojnie zasnąć, nie będziemy białoruskim fenomenem, bo jedność nie leży w naszej naturze. Dlatego przegrywamy. A przecież jest już chyba dla wszystkich jasne, że niezależnie od indywidualnych postulatów, przyczyna nieszczęścia jest tylko jedna. Jedynym wrogiem jest PIS.
W tej chwili właśnie Morawiecki ogłasza kolejne ograniczenia, które są porównywalne z wiosennym lockdownem. Wiele osób znowu stanie na granicy bankructwa, utraty pracy czy ubóstwa. Wy wszyscy, którzy boicie się o swoją przyszłość uświadomcie sobie wreszcie, że to nie wirus jest wszystkiemu winien, a rząd, który zlekceważył zagrożenie, który zajmował się walką o stołki, a nie przygotowaniami do drugiej fali. Nie bądźcie bierni. Załóżcie maseczki, trzymajcie dystans, ale dołączcie w sobotę do strajku kobiet, bo PIS to wspólny wróg wszystkich Polaków. Odsunięcie go od władzy i rozliczenie to WASZA wspólna sprawa.
Dziękuję za dobitny wykład!
OdpowiedzUsuń