No to jesteśmy po trzech najważniejszych konwencjach wyborczych. Można więc już powiedzieć o naszych pierwszych wrażeniach.
Kiedy się wysłucha wszystkich kandydatów, to ma się duży dylemat. Poza oczywiście kandydatami z głębokiej i ciemnej prawicy, których mój mózg odrzuca natychmiast.
Gdybym chciała powiedzieć, jaka jest moja wymarzona prezydentura, byłoby to dość skomplikowane. Chciałabym, by przyszłym prezydentem Polski została kobieta z Ursusa. Bo... może naprawdę czas już na kobietę, bo może odezwała mi się solidarność jajników, może dlatego, że zawsze popieram tego, kogo popiera Donald Tusk, a może dlatego, że pragmatycznie uważam, iż ma największe szanse na wygraną.
Ale kiedy już Pani Małgorzata zostanie prezydentem byłoby naprawdę żal, by zmarnować wielki potencjał innych kandydatów. W moich marzeniach Pani Kidawa-Błońska tworzy przy prezydencie specjalne komisje. Jedną do spraw równouprawnienia, której przewodniczącym zostałby Robert Biedroń, drugą do spraw sprawiedliwości społecznej, na czele której postawiłabym Zandberga. Trzecia, do spraw socjalnych, gdzie zapewne odnalazłby się Kosiniak-Kamysz, a jego małżonka mogłaby zająć się sprawami kobiet. Na pewno w gronie tak zwanej szeroko pojętej opozycji znalazłby się doradca do sprawa służby zdrowia i do spraw wymiaru sprawiedliwości, gdzie na przykład mogliby ze sobą świetnie współpracować Roman Giertych z Ryszardem Kaliszem. A doradca do spraw europejskich powinien zostać Donald Tusk, który po pięciu latach prezydentury europejskiej zna wszystkie problemy od podszewki. Przydałby się ktoś od edukacji, tu nie mam jeszcze kandydata. No i przydałby się ktoś do ustalenia właściwych stosunków między kościołem i państwem. Najlepszy kandydat może jednak w spokoju nie doczekać końca kampanii. Myślę o Włodzimierzu Czarzastym, którego PIS, nie mogąc znieść prawdy rzucanej mu prosto w twarz, albo zamknie w więzieniu albo zastrzeli. Nie, ja lubię gościa i życzę mu jak najlepiej, ale wiemy z kim mamy do czynienia i do czego może posunąć się i Ziobro i Kamiński, by zniszczyć człowieka.
Taka jest mniej więcej moja wymarzona prezydentura, podczas której profesjonalne zespoły ludzi przygotowują mądre inicjatywy, szachując nimi PIS i ukazując prawdziwe oblicze tej partii. Bo to nie chodzi tylko o to, czy prezydent podpisuje lub wetuje, a w międzyczasie pali głupa i jeździ na nartach. Chodzi o to, by wybierany przedstawiciel narodu był czynnym politykiem w ramach swoich nadanych przez Konstytucje uprawnień.
Wybierając jednak Panią Małgorzatę, jako moją kandydatkę, skupię się może najbardziej na jej konwencji porównując ją tylko w stycznych momentach z konwencjami innych kandydatów.
Kiedy PIS przed dwoma tygodniami zapowiadał, że ich konwencja będzie największa i najwspanialsza na świecie, liczyliśmy na coś naprawdę spektakularnego. W końcu stać ich na wiele z dostępem do państwowej kasy. Co do „największa” PIS nie kłamał, największa sala, nie mówiąc o tych zwiezionych baranach z całej Polski, którzy o głodzie i chłodzie czekali na łaskę pańską całując klamkę. Co do wspaniałości, każdy ma na ten temat swoje zdanie. Na pewno była największa w dziejach nowożytnej Polski ilość konfetti. Jeśli byłabym pracującym i oddającym w kraju podatki Polakiem, wkurzyłoby mnie to bardzo, że moje podatki idą na jakieś poszatkowane papierki w momencie, kiedy w kraju jest tyle innych ważnych potrzeb.
U Małgorzaty Kidawy–Błońskiej.., no cóż, konfetti nie było.
Tak w ogóle to dziwna była ta konwencja PO. Widzowie skandowali: Konstytucja, wolne sądy!, a występująca kandydatka nie wezwała policji, ba, nawet nie wezwała ochrony i nawet się nie obraziła. To takie niespotykane w dzisiejszej rzeczywistości... Nie straciła nawet głowy w momencie, kiedy dwoje młodych ludzi nie chciało jej podać ręki. Owszem, miała rumieńce, bo to byłą taka niezaplanowana atrakcja, ale chyba zrozumiała, że młode pokolenie ma prawo mieć żal, że my do tej pory nie zrobiliśmy nic dla klimatu. My wszyscy, dotyczy to zarówno polityków, jak i nas „zwyklaków”, którzy dopiero od kilku lat rozumieją, jakie to jest ważne. Myślę, że ci młodzi ludzie dali wyraźnie do zrozumienia, że na uścisk ich dłoni trzeba sobie najpierw zasłużyć.
Wielu osobom nie podoba się fakt, że na konwencji, mówiąc najprościej, występowali ludzie pokrzywdzeni przez ostatnie 5 lat tych rządów, że się robi kampanie na ludzkim nieszczęściu. Ale przecież te osoby, gdyby nie chciały wystąpić, nikt by ich siłą na tę scenę nie zaciągnął. Pan Stachowiak sam zdecydował, by opowiedzieć o swoim synu, dziewczyna chora na raka przyszła wyrazić swoją nadzieje, że w nowej rzeczywistości stanie się ważnym członkiem społeczeństwa, o które państwo po prostu zadba, a Sebastian, który zderzył się z limuzyną Beaty Szydło chciałby, by nie ginęły dowody w jego sprawie, by wierzono świadkom i by wreszcie ten koszmar się dla niego skończył.
Przecież te nieszczęścia i wiele innych związanych jest bezpośrednio ze sposobem rządzenia, jaki nam serwuje PIS. One by się nie wydarzyły w innych okolicznościach.
Na tej scenie mogłaby pojawić się rodzina Pawła Adamowicza, Kwaśniewscy, bliscy Piotra Szczęsnego i wielu innych, których ta władza tępi, jak wszy. Mogłyby przyjść ofiary księży pedofilów, bo przecież to właśnie w ostatnich pięciu latach najwięcej wypłynęło takich spraw, a rządzący udają, że one po prostu nie istnieją.
Musimy o tym mówić i bardzo dobrze, że nie jest to krytyka odgórna wprowadzana przez kandydatkę lub sztab wyborczy, ale po prostu przez ludzi, którzy tę krzywdę odczuli na własnej skórze.
Ta konwencja była super! Była z pomysłem i z kluczem. A sama kandydatka chyba się rozkręca i idzie jej coraz lepiej.
Wykorzystanie w podkładzie muzycznym właśnie tej piosenki Kory było naprawdę ciosem poniżej pasa. Ten, kto się w tym momencie nie popłakał, po prostu nie ma serca.
A na Twojej konwencji Andrzej, kto zaśpiewa? Zenek i spółka? Będą „majteczki w kropeczki?, niech żyje wolność?, czy „oczy zielone”? Poziom, do którego państwo PIS sprowadziło polską kulturę, a szczególnie muzykę i kinematografię, jest po prostu żenujący. W ogóle poziom polityki zszedł po prostu do rynsztoku.
Kiedy zobaczyłam, jak Karczewski zaczął tłumaczyć, jak to chirurdzy myją ręce, by udowodnić, że marszałek Grodzki się nie domył, wyłączyłam telewizor. Są takie poziomy żenady, których po prostu mój mózg już nie trawi. Ty debilu Karczewski!.. nie możesz naciskać dozownika kciukiem, bo go ciągle trzymasz w dupie prezesa. To dlatego masz tam najwięcej bakterii. Dla takich jak ty specjalne procedury dezynfekcji powinny być stworzone. Strasznie cię kurwo boli, że Pan Grodzki jest marszałkiem, a ty tylko vice! Ale żeby się tak ośmieszać zwołując z powodu własnego bólu dupy konferencje prasową... Aż tak ważne dla Polaków twoje bóle nie są. Człowiek najpierw dotyka dozownika, a potem myje dokładnie ręce zmywając w ten sposób wirusy i bakterie, także te z przycisku. A chirurdzy dotykają łokciem dozownika z płynem antybakteryjnym, kiedy już mają wyszorowane ręce. Myślałam, że jako kurwa chirurg to wiesz!
Drodzy Państwo. Nasze życie kontroluje w tej chwili koronawirus. Ale nie popadajcie w panikę. To, że minister zdrowia robi ciągle jakieś konferencje, nie żeby gadać o tym zagrożeniu, ale po to, by wychwalać rząd i jego nadzwyczajne przygotowanie do czegoś, czego podobno nie ma, nie zwalnia WAS od tego, byście sami o siebie dbali. Róbcie to więc, bo na PIS nie powinniście liczyć. Ich zachowanie procedur może być podobne do zachowania procedur podczas lotu T 152 do Smoleńska. To niebezpieczni ludzie bez wyobraźni.
No dobrze, dosyć już gadania. Nie będę WAS namawiać do głosowania na tego lub innego kandydata. Każdy ma swój rozum i swoje poczucie wartości. Pragnę jednak przypomnieć, że skrzydła orła na tle których wystąpiła Małgorzata Kidawa-Błońska były, jak na centralną prawicę, chyba zbyt tęczowe. Możemy więc w domyśle liczyć, że chociaż trochę prezydentura MKB zaprowadzi nas w inny, bardziej nowoczesny i tolerancyjny świat.
A Duda, no cóż, rozdał już wszystko co miał. Został z niczym. Może tylko drzeć mordę na wiecach. Ale niezależnie, jak głośno krzyczy, gwizdy nasze go zagłuszają. To już jest jakieś zwycięstwo. Andrzej Duda boi się występować na świeżym powietrzu, gdzie policyjne pieski nie sprawdzają poglądów suwerena. Już go zagoniliśmy do klatki. Czas sprawiedliwości się już zaczął. I dokończymy dzieła!
Dzięki za nową porcję energii, którą wykorzystam przeciwko pisowi. Jednocześnie żałuję, że przy wymienianiu Stachowiaka, nie zwróciłaś uwagi na to, że nie stać go było na komentarz prawdy o synu a jedynie na zademonstrowanie swojej biedy. To ja to zrobię - gdyby Igor nie podskakiwał od początku policyjnej /podobno omyłkowej/ interwencji, zachował się spokojnie, żył by do dzisiaj!!!
OdpowiedzUsuńGdyby policja dzialala profesjonalnie Igor by zyl. To byli jednak mordercy.
UsuńCo to znaczy "profesjonalnie"? Przecież on nawet leżąc samotnie na ziemi w sanitariacie podskakiwał, walił głową o podłogę, chcąc pokazać co to nie on! Trzeba go było uspokoić, a że organizm nie wytrzymał? Policja nie miała wyników badań stanu jego zdrowia.
UsuńTy jesteś nauczycielką?! A czego ty tam uczysz, jak ty durna pało we własnym języku pisać nie potrafisz? Bełkot, bełkot i błędy... jak ta małgosia Kichawa-Końska albo Rysiek Nowośmieszny...
OdpowiedzUsuń