Mam wrażenie, że zaraz dostanę koronawirusa od samego oglądania telewizji. Potrafią się nasi redaktorzy przyssać do tematu. Nie, żebym ja go lekceważyła, ale sianie paniki także nie jest dobre.
Na tym mogłabym zakończyć moją dzisiejszą wypowiedź, gdyż ten temat zdominował dziś większość mediów. Ale zanim wyłączyłam definitywnie telewizor, zdążył się na horyzoncie pojawić uzdrowiciel narodu- Andrzej Duda. Wiedziałam, zawsze to mówiłam...Te kurwy to mają jednak szczęście. Kiedy zaczyna się im palić koło dupy, zawsze pojawia się jakaś wojna, jakiś pożar, albo jakiś wirus.
Andrzej Duda wyraźnie chce wjechać na koronawirusie, jak na białym koniu, na drugą kadencję. Liczy, że jeśli się wystarczająco mocno wystraszy społeczeństwo, będzie można wymazać z ludzkiej pamięci pięć lat beznadziejnych rządów, nieudolną kampanię, gest Lichockiej, pieniądze dla Kurskiego czy szefową kampanii.
Panie Duda! Wiem, że każdego dnia modlicie się na kolanach, żeby chociaż jeden malutki przypadek tego groźnego wirusa się w Polsce pojawił, a wy byście wtedy pokazowo zareagowali. Minister zdrowia osobiście by ten przypadek wyleczyła, a pan, jako koordynator by został bohaterem. Ale póki co, mierny aktorzyno, nie ma w Polsce ani jednego przypadku zachorowania na koronawirusa, a mamy za to zwiększająca się liczbę chorych na raka. Według różnych źródeł, w Polsce rocznie umiera na raka około 110 tysięcy ludzi! Więc niech pan zsiądzie z tego białego konika, bo jest on fałszywy. Niech pan nie próbuje nieistniejącą pandemia przykryć bezradności rządu i pana osobiście wobec tej choroby. Ona oczywiście ma zupełnie inny charakter, nie zarazimy się nią na dworcu czy lotnisku, nie wykryjemy jej prostym badaniem temperatury, ale kładzie ona do grobu każdego roku tysiące.
Jest pan, panie Duda, jak woda. Idzie pan zawsze tam, gdzie napotyka pan najmniejszy opór. Łatwo jest kupić testy na koronawirusa, trochę więcej rękawiczek, maseczek, czy płynów antybakteryjnych. Łatwo jest udawać w tej sytuacji bohatera zapominając o tych, którzy umierają pozbawieni właściwej opieki, profilaktyki, szczepień ochronnych, szybkiej diagnostyki i skutecznych leków.
Opozycja wymaga od Pana rzeczy niemożliwej do spełnienia. Mówią, że powinien pan zawetować ustawę przeznaczającą 2 miliardy na TVPIS! Ale w moim mniemanie pan jest w klinczu i z wielu powodów nie może pan tego zrobić. Jednym z nich jest fakt, że prezes panu nie tego nie nakazał, a przecież wszystkie dotychczasowe veta, właśnie z nim pan ustalał. Oczywiście może pan do wyborów odwlekać podpisanie tego haniebnego dokumentu, bo to tylko papier, a pieniążki na propagandę i tak już zostały przekazane. Ale gdyby przyszło panu do głowy, by wyjść z całej tej sytuacji z twarzą, podjąłby pan inicjatywę prezydencką i stworzył ustawę, która dawałaby choćby połowę tej kwoty, czyli jeden miliard, na poprawę leczenia onkologicznego. Ale pan przecież nie ma teraz czasu.., a przede wszystkim, nie ma pan nic do gadania. Musi pan popierdalać po Polsce dudabusem i kłamać, bo PIS taka właśnie rolę panu wyznaczył.
Cały czas mnie bawi tłumaczenie pańskich kolegów, że przecież i tak „dobra zmiana” wydaje więcej na służbę zdrowia, w tym onkologie, niż wydawały przez osiem lat rządy PO i PSL. Być może, ale uwzględniając inflację, pewnie i tak wyjdziemy na zero. Poza tym pytam, czy to, że wydajecie więcej pieniędzy sprawia, że służba zdrowia jest już dobrze zaopatrzona? Czy te dwa miliardy, które lekką ręką przekazaliście Kurskiemu, byłyby już zbędne onkologii? To, że daliście trochę więcej, a przypominam, że rządzicie w prosperity, nie zmienia faktu, że ciągle właśnie w tej dziedzinie brakuje pieniędzy?
Panie Duda, może pan oczywiście jeździć po Polsce unikając trudnych pytań. Może pan za te pytania wsadzać ludzi do więzienia w trybie wyborczym. Może pan udawać, że Lichocka się drapała pod okiem, pańska szefowa kampanii nikogo nie ugryzła, a syn Beaty Szydło nadal jest nobliwym księdzem. Ale to nie zmienia faktu, że zmarnował pan szansę na bycie prezydentem, choćby to był prezydent lichy.
Wszyscy byli tacy zachwyceni pana sukcesem, że taki człowiek znikąd, taka nowa twarz wygrała spektakularnie wybory. Dziś cała Polska się śmieje, że pan potrafi powiedzieć, że był prezydentem niezłomnym, samodzielnym, który często postępował wbrew swoim kolegom z partii. Zupełnie, jakby nie było udowodnionym faktem, że wszystkie pańskie nieliczne veta poprzedzone były nocną debata na Nowogrodzkiej.
Człowiek znikąd.., no właśnie. Historia udowodniła wielokrotnie, że to się w polityce nie sprawdza. Człowiek znikąd oznacza bowiem bardzo często człowiek, który nie ma nic do zaoferowania. I to jest chyba ten pański przypadek.
Jak zwykle mocno i pięknie. Oby taki był skutek Twego wysiłku, Wilmo. Ja jak mogę, tak upowszechniam Twoje listy, jednak domyślam się, że mają zbyt mało czytelników.
OdpowiedzUsuńpacynka, ślepo oddana mistrzowi pacynek...
OdpowiedzUsuńWażny, mądry i odważny tekst, oby przemówił do jak największej grupy Polaków !
OdpowiedzUsuńsuper.
OdpowiedzUsuń