środa, 21 listopada 2018

Ile to nas będzie kosztować. ( Tekst z dnia 20 listopada 2018 roku)

Od MŚ w Rosji, straciłam serce do meczów z udziałem polskiej reprezentacji. Stwierdziłam, że to bez sensu bym ja machała nogami usiłując na odległość wspomóc naszych ( a mam taki odruch, lepiej się nie zbliżać, żebym obgryzała paznokcie, skoro oni na wszystko leją. Mam zwyczajny kryzys piłkarskiego patriotyzmu. Mecze owszem oglądam, ale w zasadzie wcale mnie nie boli, że nasi dostają wpierdol. W końcu, od pewnego czasu, to żadna niespodzianka. Ja tam się nie znam na trenerach i jestem ostatnia, by kogokolwiek oceniać. I nie wydaje mi się winą trenera, że drużyna przez kilka lat gra dobrze i z zaangażowaniem, a potem zachowuje się tak, jakby bawiła się w strajk włoski. Po prostu coś jest tym ludziom, dręczy ich jakaś choroba, może przerost ego, może wszystko już mają i nic ich nie popycha do przodu. Wolą siły oszczędzać na grę w klubach, w których wielu gra po prostu świetnie. Dzisiejszy mecz także oglądałam bez emocji. Byłam przekonana, że przegramy, ale o wynik meczu nie ma co się kłócić. Przegrana jest wpisana w życie sportowca. Trudno jednak nie wkurzyć się na tak zwany całokształt. Wszystko jakoś szło do momentu, w którym Milik wyrównał z karnego. Po pierwsze nie rozumiem ( ale czym dłużej oglądam, tym więcej mam wątpliwości), za co portugalski zawodnik dostał czerwona kartkę za niezbyt brutalny faul, za który oczywiście należał się rzut karny. W efekcie graliśmy przez resztę meczu z przewagą jednego zawodnika i tu się zaczęła żenada. W zasadzie od tego momentu polska drużyna przestała grać, a mecz zaczął przypominać słynny występ naszej reprezentacji z Japonią, kiedy to Robert Lewandowski leżał 5 minut na murawie i odpoczywał. Do tego wszystkiego kamery pokazywały niezwykle rozgorączkowane, porozbierane, wątpliwej urody torsy polskich kibiców. A całą sytuację dopełniała gadka naszych komentatorów, którzy z jednej strony sikali do końca meczy z radości, że taki sukces, bo remis z karnego, a z drugiej strony srali po gaciach, żeby tego cudownego wyniku nie stracić. Chwalili mądrą grę naszych, którzy grając w przewadze nie robili nic!!!, właściwie nie przekraczali środkowej linii boiska podając sobie w czterech miedzy sobą w tę i z powrotem. Jako kibic czuje się upokorzona i ignorowana przez zawodników z mojego kraju. Oni chyba już całkowicie zapomnieli, na czym polega ich zawód. Nie graja tylko po to by nabijać portfele własne i działaczy, bez kibiców taka rywalizacja nie ma sensu. Wiem, że bilet na mecz to tylko kropla w morzu pieniędzy, którymi obracają federacje piłkarskie, ale na co komu taki teatr, w którym aktorzy nie dość, że miernoty pozbawione ambicji, to jeszcze do tego lenie. To po prostu wstyd, że Portugalia, która dwa dni wcześniej grała mecz z Włochami, którzy ich naprawdę solidnie przegonili po boisku, wykazali więcej siły do grania w dziesiątkę, niż nasza wypoczęta drużyna w jedenastu. Naprawdę kiedyś w lepszych lub gorszych czasach dla Polski, sport był zawsze taką oazą, w której zawsze można było się czuć dumnym ze swojego kraju. Pomimo, że nie zawsze odnosiliśmy sukcesy i zwycięstwa, ale widać było wolę walki i zaangażowanie. I to zostało w innych drużynach, które zawsze ogląda się z przyjemnością, nawet, jeśli ponoszą sromotne porażki. Jest jakiś entuzjazm, jakaś pasja. Nasi piłkarze potrafią tylko entuzjastycznie wyryczeć hymn, bo śpiewacy są z nich żadni i na tym się wszystko kończy.
Mamy w Polsce różne platformy serwujące nam transmisje sportowe. Niestety, od pewnego czasu normalne telewizje, które kiedyś transmitowały piłkę nożną, zrezygnowały na rzecz Polsatu i telewizji publicznej. Ja czasami oglądając transmisje po prostu wyłączam głos, bo doprowadza mnie do szaleństwa banda nieprofesjonalnych, chociaż pracujących w tym zawodzie od wielu lat, komentatorów sportowych. Nie mogę tego słuchać, jak mają problem z identyfikacją znanych na cały świat graczy, których nawet ja potrafię po sposobie poruszania się po boisku zidentyfikować. A jeśli już uda im się właściwie zobaczyć, który piłkarz akurat zagrywa, to przekręcają nazwiska, że aż uszy bolą. Czasami to wydaje mi się, że to nie jest tylko brak profesjonalizmu, że ci ludzie po prostu przychodzą pijani do roboty, jeśli, tak jak wczoraj sugerują, że na MŚ nasza drużyna grała mecz z Singapurem. A wczoraj to i tak mieliśmy szczęście, bo nam się nie trafił Andrzej Strejlau jako komentator. No ten przebija wszystkich, zabije każdy mecz, nawet najciekawszy.
Piłkarze grający bez przekonania, trener, który nie potrafi wzbudzić woli walki, kibice, którzy bardziej skupiają się na robieniu zadymy, niż na postawieniu wymagań swojej drużynie, komentatorzy piejący z zachwytu, że wreszcie udało nam się nie przegrać kolejnego meczu i my zaślepieni, którzy się cieszą takim byle czym...Ja bym ten burdel zaorała i postawiła od nowa zaczynając od fundamentów, bo podtrzymywanie obecnego stanu, to wstyd. Sport jest chyba jakimś zwierciadłem dzisiejszej Polski, przepraszam, nie sport, a piłka nożna. Jesteśmy nie tylko państwem z tektury, ale także na kolanie robionym, zszywanym na okrętkę i sklejanym taśma klejącą, w nadziei, że się nic nie rozwali, i będzie jakoś działało. Tak własnie wygląda dobra zmiana obdarta z frazesów i naga. Lichość na każdym kroku, która może nas kosztować bardzo wiele i na bardzo długo.


1 komentarz:

  1. Czcigodna Goplano! Kiedy nasze "orły" grały w ostatnich ME i uległy Portugalii, nie wytrzymałem serii hurraoptymistycznych wpisów na pewnym forum i wygarnąłem, co mi się w tak zwanej grze naszych nie podobało. A nie podobały mi się ich stałe grzechy piłkarskie - zabawy piłką, setki podań bez wyjścia do przodu, wiara w to, że mecz wygrany, bo w 5 minucie bramkę zdobyli, brak defensywy, brak sensownej drugiej linii... Oceniłem wówczas, że jeżeli nic się nie zmieni, udział w zbliżających się MŚ skończymy na trzech meczach grupowych, bo mniej się ich zagrać nie da. Zostałem oczywiście odsądzony od czci i wiary, bo było świetnie.
    Napisałem wówczas jeszcze coś. I miło mi, że nie tylko ja widzę konieczność rozpędzenia tego towarzystwa wzajemnej adoracji nahajką, rozpoczęcia pracy z pięcio- sześciolatkami. Może wówczas za 20 lat doczekamy się drużyny narodowej godnej tej nazwy.

    OdpowiedzUsuń

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...