wtorek, 9 października 2018

Obsesja. ( Tekst z dnia 9 października 2018 roku)


Donald Tusk powinien częściej przyjeżdżać do Polski. Nie dość, że społeczeństwo wita go jak księcia, to w dodatku powstaje taki popłoch w PISim grodzie, że aż się kurzy. A jeśli jeszcze były premier wygłosi mądre przemówienie, cywilizowanym językiem, bez atakowania kogokolwiek, no co najwyżej w nawiasie, kiedy wszystko okrasi kulturalnym, wyważonym lecz jednocześnie dosadnym żartem, zmusza przeciwnika do nieuzasadnionego i rozpaczliwego ataku i go ośmiesza.
Najpierw blady strach padł na premiera Morawieckiego, który nie widząc żadnego punktu zaczepienia wymawiał Donaldowi Tuskowi „haratanie w gałę”, jakby chciał za wszelka cenę udowodnić, że zamiłowanie do piłki nożnej dyskwalifikuje polityka. Każdy uprawia taki sport, panie Morawiecki, jaki mu najbardziej odpowiada. Pan na przykład regularnie trenuje mijanie się z prawdą. Próby udowodnienia, że jest to sport lepszy od biegania po boisku w krótkich spodenkach, nie przybliża pana do społeczeństwa. A mówiąc poważnie: człowiek jest mało efektywny, nawet jeśli jest bardzo pracowity, jeżeli w swoim życiu skupia się wyłącznie na pracy. Oprócz tego, by nie stracić perspektywy do rzeczywistości, powinien raz na jakiś czas przewietrzyć mózg, do czego może służyć np. haratanie w gałę. Musi czasami wrzucić mózg na luz, odwrócić uwagę od tematów związanych z pracą, do czego może posłużyć dobra książka, czy na przykład wyjście do kina na film „KLER”. Skoro pan tylko zapierdala, chociaż zapewne nie za miskę ryżu, fakt ten przynajmniej wyjaśnia to pańskie oderwanie się od rzeczywistości. Aby rozumieć życie, nie można tylko pracować, trzeba także dbać o zdrowie fizyczne i o rozwój mózgu. A premier powinien być przykładem takiego zrównoważonego życia, by dawać dobry przykład społeczeństwu.
Myśleliśmy, że na tej dygresji premiera, temat sportów uprawianych przez Donalda Tuska zostanie zakończony. Okazuje się jednak, że PISbanda ma prawdziwą obsesję na tym punkcie. Szczęka mi opadła widząc wczorajszą konferencję prasową rzeczniczki Mazurek. Bo żeby organizować spotkanie z dziennikarzami na temat haratania w gałę!? Naprawdę, to już chyba jest poniżej jakiegokolwiek poziomu. Oczywiście, sprytnie połączono powyższy temat z wymyślnymi kwotami odzyskanymi z różnych równie nieprawdziwych przekrętów, co mniej inteligentnemu elektoratowi mogło zasugerować, że haratanie w gałe jest nieodłącznie związane ze złodziejstwem..., no o jak zwykle, ze wszystkiemu winien jest Tusk. Jak widać, każda wizyta Donalda Tuska budzi w obozie władzy takie poruszenie i taką wściekłość, że nawet gdyby im ktoś gęby zakleił, będą dupami szczekać swoją nienawiścią. Śmieszne wydaje się także to oburzenie pani Mazurek faktem, że Donald Tusk, w krótkich spodenkach, grą w piłkę czci jakieś narodowe święto. Jest tradycją światową, by biegami, lub imprezami sportowymi czcić historyczne wydarzenia i oddawać hołd wybitnym bohaterom. I zapewniam panią rzecznik, że nikt w garniturze i z biało/czerwonym krawatem w tych imprezach nie uczestniczy.
PISowscy politycy najwyraźniej wyczerpali już wszystkie normalne metody prowadzenia kampanii wyborczej. O ile kłamstwo można uznać za metodę. Teraz zostało im już tylko przemawiać do kieszeni suwerena. I wcale nie chodzi o to, by suweren nagle poczuł, że mu ta kieszeń pęcznieje, lecz by zauważył braki, jakie ma po poprzedniej władzy. Jedynym argumentem, który pozostał w rękach władzy jest mafia watowska i inne wyimaginowane praktyki złodziejskie, o które posądza się poprzedników. Przy czym, wraz ze zbliżaniem się terminu wyborów, kwoty strat jakie wymyśla Mateusz Morawiecki, regularnie wzrastają z dnia na dzień. Może się okazać, że za 2 tygodnie, kiedy wkroczymy w okres ciszy przedwyborczej, kwoty odzyskane z wat przekroczą budżet państwa. Okazuje się, że nie tylko premier bawi się w poszukiwacza miliardów. Wczoraj ostatniej wyborczej deski ratunku uchwycił się Patryk jaki i z dnia na dzień odnalazł kilkanaście miliardów strat w Warszawie w wyniku prywatyzacji. Wcale się nie zdziwię, jeśli w przyszłym tygodniu się okaże, że Hanna Gronkiewicz Waltz, budując drugą linię metra, trafiła na żyłę złota i od lat na własną rękę, nocami, to złoto wydobywa. I oto przyjeżdża na białym koniu rycerz z Opola Patryk Jaki i odzyskuje ten skarb narodowy dla Warszawiaków.
Czasami, kiedy mamy w polityce sezon ogórkowy, marzymy, by wreszcie zaczęła się jakaś kampania wyborcza, bo wtedy politycy muszą się trochę bardziej postarać, trochę wysilić mózgi, by się pokazać wyborcom z jak najlepszej strony. Ale obecna kampania wyborcza to kompletna porażka. Cokolwiek by nie powiedziała opozycja, nie ma to żadnego sensu, bo PIS nie ma żadnych ograniczeń, by obiecać każdą, nawet najbardziej niemożliwą rzecz. Są więc plany kosmicznych dzielnic w Warszawie, mostów na rzekach, które nie istnieją, dróg tam, gdzie nie są nikomu potrzebne. Po prostu pełna lista pobożnych życzeń. Zanim suweren zdąży o czymś zamarzyć, polityk PISu już to obiecuje. Mam już dość słuchania tych bzdur. Nie, nie dlatego, że obawiam się uczucia zawodu, kiedy po wyborach większość tych obietnic wyląduje w koszu. Wkurza mnie to, że ta nasza polityczna elita rządząca, traktuje społeczeństwo, jak idiotów, a jeszcze bardziej wkurza mnie to, że wcale nie mały procent tych idiotów w społeczeństwie naprawdę mamy. Ale najbardziej mnie przeraża fakt, że małymi kroczkami Mateusz Morawiecki przygotowuje Polaków na fakt, że nie uzna wyroku Europejskiego Sądu i że najpierw stracimy unijne fundusze, a potem powoli będziemy się z Unii wycofywać. Tak właśnie rozumiem jego lekceważący stosunek do funduszy unijnych i kłamstwo, że PIS może dać więcej, bo jest najlepszy i najważniejszy.
I było by po pierwsze strasznie, a po drugie nudno na tych wyborczych spotkaniach PISu, gdyby Jarosław Kaczyński jak zwykle nie spalił dowcipu myląc Szwajcarię z Bawarią. A o symptomach bezmózgowia siedzących na sali widzów niech zaświadczy fakt, że na wieść, że w ich regionie może być, jak w Szwajcarii, zareagowali oklaskami na stojąco. Ale zamiast ryknąć śmiechem i wygwizdać prezesa, kiedy się okazało, że nie o Szwajcarię mu chodzi tylko o Bawarię, tę drugą propozycję przyjęli z podobnym entuzjazmem. Czasami mi się wydaje, że przychodzą na te spotkania, nie po to, by słuchać prezesa, ale tylko po to, by w odpowiednim momencie na wyraźny sygnał po prostu zacząć klaskać.
Drodzy Państwo! Nie chodzi o to, by tu kogoś wybielać, a szczególnie Platformę Obywatelską, która podczas swoich ośmiu lat wiele rzeczy zaniedbała, na wiele reform się nie zdecydowała i na wiele zjawisk przymykała oczy. Zachowali się trochę jak małżeństwo po ślubie, któremu się wydaje, że jeśli już założyli obrączki, to reszta się sama ułoży. Ale o miłość trzeba dbać i trzeba walczyć, bo ognisko, do którego się drew nie dokłada, powoli gaśnie. Tak samo jest z miłością suwerena. Nie wystarczy wygrać wyborów, trzeba cały czas pokazywać i mówić o tym głośno, co się dla Polski robi i w jaki sposób się dba o społeczeństwo. Platforma tego wcale nie robiła, zamknęła się w swoich gabinetach i chociaż rządziła dość sprawnie, była dla suwerena niewidoczna. Nic dziwnego, że spragnione igrzysk społeczeństwo rzuciło się z impetem na jakieś głupie, nagrywane po kryjomu taśmy. Polityka jest trochę także teatrem, co w sposób doskonały wykorzystuje PIS. Ludzie się tym teatrem najadają na tyle, że nie próbują nawet rozliczać polityków ze słów. Ja jednak mam jakiś dystans, bo patrzę na działania polityków z oddali. I mnie ten PISowski teatr nie przekonuje. Przede wszystkim widzę wiele sprzeczności, które całkowicie rujnują wiarygodność. Zadaję sobie każdego dnia pytanie:
W jaki sposób działa wymiar sprawiedliwości w Polsce? Skoro się udało złapać na gorącym uczynku tak wielu oszustów i złodziei, którzy okradali skarb państwa na te ogromne miliardy, dlaczego nikogo nie aresztowano w tej sprawie, dlaczego nie zapadł żaden wyrok i nikt jeszcze nie siedzi w więzieniu? Taki złodziej, który potrafi wyłudzić miliony powinien być uznany za groźnego dla społeczeństwa i powinien być odizolowany. Trzy lata, to bardzo długo, by winnych rozliczyć, a mimo to nie aresztowano ani prezydent miasta Warszawy, ani jej męża, chociaż się powszechnie głosi, że są oszustami współwinnymi w aferze reprywatyzacyjnej? Dlaczego nie ma wniosku o odebranie immunitetu Donaldowi Tuskowi, który, jak często słyszymy, jest winien wszystkiemu!
Kłamstwo stało się powszechną metodą działania władzy. Cała armia Sasinów, Kępów, Jakich, Brudzińskich i innych cierpiących na słowotok, każdego dnia zamydla ludziom oczy. A ja tylko pozostaję w wierze, że to na moich rodaków nie podziała. Że nie jesteście, ani naiwni, ani społecznie ślepi, ani głupi i potraficie złożyć te opowieści w jedną całość i macie świadomość, że to wszystko nie „styka”, że umiecie powiązać ze sobą fakty i że się nie nabierzecie na opowiadane bajki. Ale przede wszystkim wierzę, że macie odwagę i przekorę w sobie, by się wyłamać z baraniego pędu, że macie własne ja, które potrafi postawić krzyżyk tam, gdzie samo chce, a nie tam, gdzie mu podpowiadają inni!



4 komentarze:

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...