wtorek, 9 października 2018

Ani grama wstydu...( Tekst z dnia 10 października 2018 roku)


Jestem już w tym gronie szczęśliwców, którzy obejrzeli film KLER.
Trochę wcześniej, niż się mogłam spodziewać mieszkając za granicą i łaskawie czekając, aż jakiś portal zacznie go udostępniać. Mam konto na „chomikuj”, gdzie często bywają takie filmy, których nie można zobaczyć nigdzie indziej. Często także ściągam stamtąd książki.
Film jest tam w wersji tak zwanej „kinowej”, a więc... nagrywany komórka w kinie, co wpływa na jego słabą jakość oraz efekty specjalne w postaci przechodzących przed ekranem tajemniczych głów, komentarzy i salw śmiechu w miejscach, gdzie wytrawny widz nawet by się nie uśmiechnął. Aż wstyd bierze, że taki portal, jak „chomikuj”, w końcu płatny, rozpowszechnia dzieła w takiej jakości. No cóż, ale ciekawość ludzka to uczucie bardzo silne, więc zebrałam się w sobie, zapłaciłam za kilobajty i obejrzałam...
Nie mogę powiedzieć, żebym była filmem zawiedziona, ale zaskoczona jestem na pewno. Wcześniej spodziewałam się zmasowanego ataku na instytucje kościoła, było to spowodowane recenzjami tych, którzy już film widzieli. Ale dziś, po obejrzeniu, tym bardziej nie rozumiem o co to całe „halo”. Po co te kwiki, te dąsy, ta obraza majestatu, te zakazy chodzenia do kina, procesje, egzorcyzmy itd. itp.?
Ja jestem niepoprawnym kinomanem. Miałam to szczęście w życiu, że mnie zachęcał do oglądania filmów pan Stanisław Janicki...
Znacie? Moje pokolenie, jasne, że zna! Ten Pan redaktor w tajemniczych, ciemnych okularach, prowadził w każdą niedzielę taki program pt: „W starym kinie”. Można było w tym programie obejrzeć cała klasykę kina, tę bardzo znaną, jak i wiele niszowych filmów, które nigdy nie były dostępne w kinach, a tym bardziej w telewizji.
Ale nie sam repertuar odgrywał największą rolę. Prawdziwą gwiazdą tego programu był sam pan Janicki. Zanim dochodziło do projekcji opowiadał o kulisach powstania filmu, o grających w nim aktorach, o okolicznościach historycznych samej fabuły, o reżyserze i uwrażliwiał widza, na zawarte w filmie treści. Robił to w tak interesujący sposób, a trzeba przyznać, że natura obdarzyła go niezwykle pięknym głosem, że nawet gdyby seansem był „Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie”, to widz i tak oglądałby to z otwartą gębą usiłując dostrzec wszystko to, co pan Janicki. Mam takie wrażenie, a sądzę, że nie jest ono tylko moje, że redaktor ten robił chyba największą robotę w czasach komunizmu, w dziedzinie szerzenia kultury filmowej w społeczeństwie. Powiedziałabym nawet, że był to człowiek niezwykły lecz także niebezpieczny, bo zaraził mnie mania oglądania filmów do końca życia. Jest to jedna z największych moich przyjemności, którą celebruję i która nigdy mi się nie znudziła. Nauczył mnie także oglądania filmów ze zrozumieniem, a właściwie nie tylko oglądania, ale także słuchania. Nie chodzi o zrozumienie fabuły, bo to każdy głupi potrafi. Ale reżyser, artysta, nie opowiada jakiejś historii tylko tak sobie, zawsze jest w niej zawarte jakieś drugie dno, jakieś emocje, jakaś myśl przewodnia. W przeciwnym razie film byłby zwyczajnym rzemiosłem, a nie twórczością artystyczną. Wiecie, czym się różni kinowy koneser, od zwykłego oglądacza filmów? Np. tym, że koneser będzie wył z zachwytu nad filmem „Stary człowiek i morze”, a zwykły oglądacz będzie się zastanawiał: Kurwa, co tu oglądać, facet 2 godziny siedzi w łódce na morzu i coś tam mamrocze pod nosem.
W taki sposób już w dzieciństwie została mi zaszczepione ta upierdliwość i dociekliwość. Zwykle oglądam film 2 razy, czasem więcej, dopóki nie upewnię się, że zajrzałam w każdy zakamarek jego duszy.
Może to trochę długi i trochę zbyt osobisty wstęp, ale chciałam się WAM wytłumaczyć, dlaczego nie poddaje się powszechnym opiniom i zawsze szukam dziury w całym.
Jeśli chodzi o film KLER, powtórzę, całkowicie nie rozumiem ani tego lamentu prawicowego środowiska, ani samych pasterzy i czasami mam wątpliwości, czy osoby nawet krytycznie nastawione do opisanych zjawisk w kościele, na pewno uważnie obejrzały film. A już zupełnie nie rozumiem, jak można uważać, że to jest jakiś paszkwil, jakiś czarny obraz, pokazujący wyłącznie ciemną stronę tej instytucji. Dla mnie, jedynym obiektywnie czarnym charakterem w tym filmie jest grany przez Janusza Gajosa biskup, no może jeszcze na drugim planie ci jego doradcy. Jednocześnie jest on najbardziej bliskim mi obrazem księdza. Kiedy myślę ksiądz, widzę właśnie takich pozbawionych skrupułów, bezdusznych i pazernych kolesi. Ja znam właśnie takich księży. Natomiast pozostałe pierwszoplanowe osoby, to postacie bardzo tragiczne, które mają refleksje co do swojego postępowania. Reżyser sugeruje, że żaden z nich nie byłby złym człowiekiem, gdyby nie okoliczności i dramaty życiowe, które ich spotkały. Ksiądz grany przez Jacka Braciaka jest krzywdzonym w katolickim sierocińcu chłopcem, które wręcz dokonuje zemsty lub odbija sobie te krzywdy w dorosłym już życiu. Ksiądz grany przez Jakubiaka był gwałcony w dzieciństwie, a więc jego skłonność nie jest do końca jego winą. A trzeci bohater jest alkoholikiem ponieważ jest wewnętrznie rozdarty i miota się między miłością do kobiety a miłością do boga. Mam takie wrażenie i to mnie chyba najbardziej w tym filmie zaskoczyło, że reżyser wręcz usprawiedliwia postępowanie pokazanych przez siebie bohaterów i jest to dla mnie obraz fałszywy. Nie możemy zakładać, że tylko osoba skrzywdzona może zostać pedofilem, bo skala tych przypadków w kościele jest zbyt wielka i w końcu musieli byśmy dojąć do wniosku, że do seminarium trafiają wyłącznie osoby obdarzone jakąś traumą, a to przecież nieprawda. Tak na moje oko, Smarzowski bardzo łagodnie potraktował kościół, nie złożył na jego barki żadnej winy, może poza chciwością i milczeniem wobec złych uczynków swoich kolegów po fachu. A z moich doświadczeń wynika, że do seminariów idą normalni młodzieńcy, z normalnych, nie patologicznych domów, a to właśnie instytucja kościelna ich wypacza, zaraża ich wszelkim złem, a potem dodatkowo daje im bezkarność, która to zło potęguje.
Film, jako taki uważam za bardzo dobry, chociaż nie zgadzam się z jego przesłaniem. Ja, gdybym była reżyserem, dużo bardziej na ostro potraktowała bym niektóre tematy. Bo nie można dawać rozgrzeszenia dorosłym ludziom, którzy zdają sobie sprawę, że to, co robią jest złe, a mimo to tkwią w wytworzonym przez siebie szambie. Tymczasem bohaterowie filmu wręcz budzą naszą litość.
Oczywiście każdy może to ocenić po swojemu, ja to widzę właśnie tak, że film nie pokazał prawdziwego brudu tej instytucji.
A wczoraj doznałam jeszcze jednego zawodu, podczas dwóch wywiadów z biskupem Pieronkiem, który był po południu gościem Tomasza Lisa, a wieczorem Moniki Olejnik. Biskup Pieronek miał różne odloty w swej karierze, ale zawsze był nieco ekscentryczny przez co częściej stawał po stronie obiektywnej prawdy, a w kontrze do kościoła. I teoretycznie tym razem też tak było, bo przyznał, że zjawiska opisane w filmie KLER naprawdę zdarzają się w kościele, lecz uznał obraz kościoła w nim zawarty za przerysowany i krzywdzący. Prawda jest taka, że film Smarzowskiego tylko trąca czubek lodowej góry zła skupiając się na kilku najbardziej jaskrawych przykładach. Ja ze swojego życia znam bardzo wiele podobnych, a czasem jeszcze gorszych przykładów. Osobiście mieszkałam przez kilka lat w dzielnicy, w której było kilka klasztorów i przynależałam (teoretycznie) do parafii, gdzie bardzo długo proboszczem był alkoholik. Mogła bym sporo wnieść do scenariusza. Mogłabym wspomnieć o żeńskich klasztorach, które były zapleczem seksualnych uciech dla księży, żeby nie nazwać ich brutalnie burdelami. Mogę opowiedzieć, jak parafianie wspólnym wysiłkiem pobudowali piękny kościół, do którego wchodziło się wysokimi i szerokimi na cała budowlę schodami i jak parafianie idący na mszę niedzielną musieli oglądać proboszcza leżącego na tych schodach w brudnej, obrzyganej sutannie, często na wpół nagiego, śmierdzącego wódą, którego młodzi księża próbowali siłą zaprowadzić na plebanię. A on ich wyzywał od kurew, kiedy usiłowali mu zapiąć obsikany rozporek. To ja już nie muszę tego zobaczyć na filmie, widziałam w realu. Nie jest to żaden paszkwil, żaden zaciemniony obraz, panie biskupie Pieronek. Nie ma co się usprawiedliwiać, że w każdej grupie społecznej są patologie, a ktoś się tylko uwziął na kościół. Jest dokładnie odwrotnie! Do tej pory świat przymykał na wasze sprawki oczy. Tak naprawdę jest to pierwszy polski film krytyczny wobec kościoła.
Myślałam, że w całej tej bandzie pasterzy różnego szczebla, jest chociaż kilku uczciwych i obiektywnych ludzi. Myślałam, że się do nich zalicza biskup Pieronek. Niestety, także on myśli wyłącznie o losie kościoła. Martwi się tylko o niego. Nie widziałam w jego oczach ani grama wstydu, kiedy potwierdzał, że obrazy przedstawione w filmie naprawdę się dzieją. Nie było w nim właściwie żadnych emocji. Dopiero pytanie o to, czy kościół powinien wypłacać odszkodowania ofiarom księży pedofilów, spowodowało u niego wzburzenie. Zobaczyłam wtedy, że tak naprawdę on także tkwi po ciemnej stronie mocy. Ofiary są dla niego niewidzialne i nieistotne. Ważne jest tylko to, by oczyścić imię kościoła i by przenajświętsza forsa nadal pozostała w jego łapach. Muszę jednak rozczarować biskupa. Kościół jest już tylko samym brudem, nie da się go „oczyścić”, można go tylko usunąć. 



1 komentarz:

  1. Coś słabo z odbiorem. Braciak jest świadkiem gwaltu w sierocincu. I to wpływa na jego zachowanie pedofilskie szantazysty. Ksiądz zepsuty do szpiku kości. Gajos biuskup z ciazacym na nim dawnym ekscesem seksualnym na pograniczu perwersyjnego upodobania nie jest postacią negatywną. Pełni służbę w kościele tak jak go zmuszają w obawie przed ciepła emerhtura. Jakubik zostaje ksiedzem i chroni dzieci z patologicznych rodzin przed księżmi takimi jakich spotkał w dziecinstwie. To on organizuje im czas na meczach w pilke , to on odwiedza ich w domach melinsch, to on czeka w szpitalu ofiarnie całą noc za drzwiami sali operacyjne. To on w głosie desperacji próbuje zdemaskowac pedofila i oszusta w szeregach kleru . By w końcu publicznie w akcie ostatecznej desperacji dokonać samospalenia: symbol bezsilności i odcięcia od zła w kościele. Coś słabo z oglądaniem. Może wina telefonu. Polecam wizytę w kinie

    OdpowiedzUsuń

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...