środa, 4 kwietnia 2018

Dwie, a może trzy sprawy. ( Tekst z dnia 4 kwietnia 2018 roku)


Zbliża się kolejna rocznica katastrofy smoleńskiej. Brutalnie powiem tak: Flaki mi się przewracają na samą myśl, że muszę znowu o tym pisać. Nikt by mnie do tego nie zmusił, gdyby nie ta niezwykle przykra wiadomość, że nie będzie żadnych końcowych wniosków ze strony komisji Macierewicza. Po prostu jestem w rozpaczy, że po ośmiu latach męki, prezes znowu nie dojdzie. Ile to trzeba niebieskich tabletek połknąć, by tak długo dochodzić? Do tego wszystkiego prezes zrezygnował z miesięcznic. Trzeba by wysłać zwiadowców, by się dowiedzieć, w którym miejscu Warszawy i na którym stołku prezes będzie kontynuował, bo po tych ośmiu latach nie powinien pozostać niezaspokojony. Żarty, żartami...Jest to w ogóle smutne, że doszliśmy do takiego momentu, w którym z tej wielkiej tragedii mamy ochotę już tylko żartować. Mówiąc poważnie. Nie dziwi mnie wcale fakt, że ta super komisja nie przedstawi żadnego raportu. Po pierwsze, od kilku lat szuka czegoś, czego nie ma, czyli dowodów na zamach. I tak może szukać do końca świata. Prawda, którą sobie pięć razy dziennie wyciera kłamliwą mordę prezes Kaczyński, znana jest najlepiej właśnie jemu. Wszak to on ostatni rozmawiał z bratem przez telefon. Gdyby w tej rozmowie nie padały naciski, by za wszelką cenę w Smoleńsku wylądować, to dziś nagranie z tej rozmowy zostało by poświęcone, uznane za relikwię i sprzedawane przed kościołami w niehandlowe niedziele.
Komisja Macierewicza może nam co najwyżej pokazać raport ze swoich wydatków, które nie przyniosły nic pożytecznego. Osobiście wolałabym, by za te pieniądze naprawdę zwołano międzynarodową komisję do badania katastrof lotniczych, która by bezstronnie przeanalizowała wszystkie dostępne dowody, dotarła do miejsca zdarzenia i obejrzała wrak Tupolewa. Kaczyński do tego nie dopuści, bo bardzo szybko PIS byłby skończone w oczach swoich wyborców. Prawda niestety nie jest dla niego korzystna.
Po drugie, Kaczyński stoi w tak zwanym rozkroku. Dostrzega, że te comiesięczne zloty czarownic na Krakowskim Przedmieściu zaczynają się robić nudne, nie przynoszą oczekiwanego efektu medialnego i do tego bardzo dużo kosztują. Jednak definitywne zakończenie tego tematu wytrąci mu bardzo ważny argument z ręki. Nie będzie już miał czym podniecać baraniego PISowskiego ludu, jeśli przestanie publicznie dochodzić do prawdy. Argumenty się kończą, została tylko wina Tuska, o której zaczynają znów nieśmiało przebąkiwać politycy PISu. I to chyba będzie jedyny i ostateczny wniosek końcowy z prac tej nieszczęsnej komisji.
A nam, obywatelom, przyjdzie znowu przeżyć bardzo trudny, przyszły tydzień. Trudny, bo zamiast pochylać się w zadumie i wspominać ofiary, będziemy musieli po raz kolejny znosić publiczne rycie w grobowcach.
Druga sprawa, która ma swoje dwa oblicza, to zachowanie opozycji na czele z Platformą Obywatelską. Z przyjemnością patrzę na średnie pokolenie tej partii i na to, jak krok po kroku wyciąga brudne kamyczki z PISowskiego ogródka. Powoli, nie za dużo naraz, dzień po dniu, aferka po aferce. Nic, tylko stanąć i bić brawo! Zdążyłam w zeszłym tygodniu pochwalić za to opozycję i nawet moje dobre wrażenie potwierdziły sondaże. Widzę jednak, że chyba nie za długo pocieszymy się spadkami PISu na rzecz PO. No chyba, że w końcu ktoś się zbierze na odwagę, kupi wielkie pudło i zamknie w nim Grzegorza Schetynę. Nie wiem, co mu strzeliło do głowy, czy zupełnie stracił instynkt polityczny, albo oślepł, że zachciało mu się ogłosić kandydowanie Pana Ujazdowskiego na prezydenta Wrocławia?
Panie Schetyna!, do cholery...Pull up, pull up i uwaga na brzozę, bo zaraz zaryjecie nosem w sondażowej podłodze po takich nowinach. Czy pański polityczny nos Panu nie podpowiada, że PIS poszedł tak bardzo na prawo, iż szansę na zwycięstwo w wyborach daje wyłącznie prostowanie w lewo?
Wiemy, że Grzegorz Schetyna jest konserwatystą, ale jeśli nie chce wygrać wyborów, tylko trzymać się kurczowo swoich poglądów, to niech odda władzę w partii komuś bardziej postępowemu i mniej krótkowzrocznemu. Czasy utrzymywania społeczeństwa w ciemnocie dobiegają końca. Nie można ludziom obiecywać wiosny i wyciągać z kapelusza starego, prawicowego, katolickiego, zimowego bałwana! Owszem, Pan Ujazdowski zachował się wielokrotnie przyzwoicie i może nawet należy mu się za to nagroda i uznanie. Ale to trochę, Panie Schetyna, wygląda na kolesiostwo, czyli to, co nam w tej chwili funduje PIS...Ja oczywiście nie wiem, czy Pan Ujazdowski jest kolesiem Pana Schetyny, ale jeśli nie, to niech mi Pan Schetyna poda choćby jeden racjonalny powód, by popierać tę kandydaturę. Przecież wystarczy posłuchać wystąpienia Pana Ujazdowskiego u Moniki Olejnik, gdzie nie był w stanie nawet dokładnie określić swych poglądów, gdzie z politowaniem traktował osoby homoseksualne i gdzie nie potrafił wyrazić swego zdania na temat in vitro. No takiego kandydata nie chcemy! Nie chcemy, byście przez kolejne osiem lat, te ważne sprawy dla Polaków okładali na NIGDY! I naprawdę się dziwie, że mając w tej chwili w partii tylu wspaniałych, zdolnych, wygadanych i mądrych polityków, których ludzie naprawdę lubią ( bardzo dobra kandydatura Pana Nitrasa), wyciąga pan takiego wyliniałego króliczka z kapelusza.
Jeśli Pan, Panie Schetyna, naprawdę stracił instynkt, to niech Pan od dzisiaj czyta Listy Goplana, bo ja Panu mogę już dzisiaj powiedzieć, że odezwało się do mnie wielu znajomych z Wrocławia, którzy są oburzeni tą kandydaturą i nie będą na Pana Ujazdowskiego głosować na pewno!!! Niech Pan wreszcie przestanie strzelać swojej partii po kolanach!
I sprawa trzecia, obyczajowa i delikatna. Jaskółki ćwierkają, że znowu nas dopadła prezydencka choroba filipińska. Szukam właśnie w pamięci miejsc do których podróżował ostatnio nasz miłościwie podpisujący prezydent i nic egzotycznego nie przychodzi mi do głowy. Chyba, że wirus się przechował w Pałacu Prezydenckim jeszcze od kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego. I o ile Prezydent Kwaśniewski jest swój chłop, więc ataki tej choroby nosił z duma i wielka klasą i właściwie dodawała mu ona uroku, to nowy mieszkaniec Pałacu robi z siebie błazna. No bo jak to?, Andrzej Duda?, super doktor prawa, niezłomny wybawiciel hostii, żeby wyszedł do ludzi taki naspawany??? i opowiadał, jak to się uczy??? Ja się pytam grzecznie, co tak pilnie, kurwa, pan prezydent studiuje?? No chyba tylko picie wódki z żalu, że go prezes ma za uchwyt do długopisu... Bo jakoś innych postępów w nauce u szanownego prezydenta nie widzę!
I tak oto żałosny obrazek śmiejącego się do samego siebie Prezydenta zwiastuje nam, że jeszcze nie musimy z kina wychodzić. Jeszcze będzie na co popatrzeć, zanim znów będzie normalnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...