Miło jest odzyskać głos po tak długim czasie. Tym, którzy się martwili przypominam, że dopadła mnie jakaś internetowa awaria. Mój blog od pewnego czasu wykazywał błąd pod swoim adresem. Miałam dostęp do wersji roboczych i nawet mogłam zobaczyć podgląd postów, ale nie można było ich normalnie otwierać. Nie szukam teorii spiskowych, że ktoś coś mi zablokował. Tego po prostu nie wiem. Może ja gdzieś coś kliknęłam i usunęłam dostęp. Niestety nie jestem aż tak oblatana w technicznych sprawach internetu, by to rozstrzygnąć.
Jaka by nie była przyczyna tej sytuacji, nie zamierzałam ani przez 5 minut się poddać i zaprzestać pisania. Ale najpierw musiałam wszystkie 925 postów skopiować na nowy adres. Nie chciałam w tym czasie pisać nowych postów, by zachować chronologię.
Byłam nieobecna chyba z miesiąc, ale jeśli ktoś by mnie zapytał, czy coś ważnego straciłam, odpowiedziałabym, że niewiele. Nie dzieje się nic, co mogłoby mnie, jako komentatora politycznego fascynować. Zaraz po tym, kiedy opadł pył po wyborach prezydenckich, PIS zszedł do podziemia i tam prowadził swoje partyjne napierdalanki pod tytułem: kto kogo do piachu. Polska tymczasem leżała odłogiem. Nie wzbudziła we mnie wielkich emocji awantura między Ziobrą, Gowinem i Kaczyńskim. Pisałam to od razu, kiedy przydupasy nadprezesa opowiadały o końcu koalicji, sprzątaniu biurek i zerwanych beretach. Wprawdzie miło było obserwować, jak Mazurek targa się za kudły z Patrykiem Jakim na łonie tt i gęba się śmiała od ucha do ucha widząc, że ta zjednoczona prawica nie jest tak bardzo zjednoczona. Było jednak jasne od początku, że Kaczyński, który jest prawdziwym, złośliwym i mściwym skurwysynem, który dostaje białej gorączki, kiedy ktoś mu podskakuje, nie zdecyduje się zerwać koalicje z Ziobrą. To byłoby tak, jak obciąć sobie zdrową nogę, która odcięta może boleć jeszcze bardziej, niż zrośnięta z ciałem. Ta odegrana scenka z ostatniej soboty, kiedy to czterech panów podpisuje nowe porozumienie, była do przewidzenia już pierwszego dnia konfliktu. Jestem także przekonana, że konflikt wcale się nie skończył, a ten teatr z podpisywaniem zgody był wymuszony faktem, że wieść o wojnie w zjednoczonej prawicy zaczęła docierać nawet do bastionów PISu.
Ta koalicja oczywiście przetrwa, bo nie jest dobry moment na rząd mniejszościowy, a wygrana PISu w przedwczesnych wyborach wcale nie jest pewna. Kaczyński jest zdany na Ziobrę z dwóch powodów: Po pierwsze, minister sprawiedliwości trzyma w rękach haki na koalicjantów, a poza tym ręcznie steruje śledztwami ich dotyczącymi i mógłby bardzo szybko je przyspieszyć. Po drugie, tylko on jest wystarczająco zdeterminowany, by doprowadzić do końca proces zmiany demokracji na dyktaturę. Póki co, panowie są sobie po prostu potrzebni i chociaż miłości w tej rodzinie już nie ma, nie liczyłabym na to, że sami zrezygnują z władzy i pieniędzy, które ona daje.
Mówiłam od razu, szampana jeszcze bym nie otwierała, bo, jak to mówią, kurwa kurwie łba nie urwie. Ale dawno temu, kiedy Ziobro został także prokuratorem generalnym, ostrzegałam, że Kaczyński dał mu za wiele władzy. Do dziś uważam, że prędzej czy później Ziobro odpłaci Kaczyńskiemu za upokorzenia i że to on popchnie nóż wycelowany w serce prezesa.
Nie pisząc i nie komentując miałam trochę czasu, by zerknąć na swoje stare posty. Nie, nie przeczytałam wszystkiego od deski do deski, nie jestem narcyzem. Ale czasami jakieś drobne fragmenty wpadły mi w oko. Czasami dobrze jest wrócić się o te kilka lat i zobaczyć, jak bardzo się wszystko zmieniło i jak bardzo zmieniliśmy się my.
Kiedyś moje posty były krótsze, było w nich znacznie więcej gniewu, niż smutku. Było także bardzo wiele nadziei, że jeśli się mówi, to ktoś tego słucha, a jeśli słucha, to się zastanawia nad tym co usłyszał. Dziś nadzieja leży już na łożu śmierci i czeka na ostatnie namaszczenie. Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, by jeszcze zmartwychwstała.
Wiele rzeczy mnie już zwyczajnie nie obchodzi. To podobno nazywa się urządzaniem się w dupie. Nie obchodzi mnie, jaki minister zmieni jakiego ministra, ponieważ w talii PISowskich kart nie ma ani jednego normalnego człowieka. Nie obchodzi mnie, że ministra edukacji zmieni jakiś faszysta, a na miejsce Bodnara przyjdzie jakaś menda broniąca wyłącznie praw obywatelskich katolików. Czego się można spodziewać w kraju, w którym wyłącza się WiFi w miejscach publicznych i straszy się ludzi technologia 5G?
A ja sama sobie wydaję się już żałosna i nudna z tymi ciągłymi błaganiami, by się naród ogarnął. Może ja po prostu nie wiem, co jest Polakom potrzeba. Może to ja jestem za głupia i może to moja wina.
Ludzie zostali zmanipulowani emocjonalnie i tylko emocjonalnie można ich przekonać. Zabierając im wiarę w PiS a tym samym wszystko to na czym opierają swoje życie trzeba im dać alternatywę i godność że dzięki PIS już nie będzie powrotu do tego co było, że wszyscy wyciągnęli wnioski z tej lekcji.
OdpowiedzUsuńLudzie zostali zmanipulowani emocjonalnie i tylko emocjonalnie można ich przekonać. Zabierając im wiarę w PiS a tym samym wszystko to na czym opierają swoje życie trzeba im dać alternatywę i godność że dzięki PIS już nie będzie powrotu do tego co było, że wszyscy wyciągnęli wnioski z tej lekcji.
OdpowiedzUsuń