Jest takie zwierze w Australii, z natury przypominające naszego kreta ponieważ żyje w głębi ziemi ryjąc w niej korytarze. Nazywa się wombat. W stosunku do naszego małego ogrodowego zwierzęcia, to okaz wielkich rozmiarów, osiąga około metra długości i wagę do 35 kilo, czyli tyle ile waży mój pies. Podczas trwających od czterech tygodni pożarów w Australii odnotowano dziwne zjawisko w zachowaniu tego zwierzęcia. Okazało się bowiem, że zagania zwierzęta innych gatunków, by w jego norach ukryły się przed pożarami...
Obserwując tak niezwykłe zjawisko solidarności w przyrodzie, trudno się oprzeć wrażeniu, że tak zwanemu bogu, ze wszystkich rzeczy, które podobno stworzył, najbardziej nie udał się człowiek. Aż strach pomyśleć, jaki by był ten bóg gdyby istniał, skoro stworzył człowieka na własne podobieństwo...
Możecie powiedzieć, że po miesiącu milczenia, powinnam przede wszystkim zająć się naszymi krajowymi sprawami, bo od początku roku wiele się dzieje w Polsce. Zajmą się, ale może najpierw powiem o tym, co mnie ogólnie boli najbardziej.
Podczas finału WOŚP pieniądze zebrane w Australii pozostaną tam dla ratowania przyrody i ludzi. Ruszyło także wiele zbiórek pieniężnych, a jakaś amerykańska, czy kanadyjska dziewczynka sprzedaje ulepione z modeliny koale, a pieniądze idą na ten sam szczytny cel. To takie wzruszające i jednocześnie takie wkurzające, a najbardziej wkurzająca jest telewizja, która się ślini do kolan pokazując te gesty. Zupełnie tak, jakby to było jakieś alibi i załatwiało sprawę.
Przeciętny, zwykły człowiek może zrobić niewiele, może co najwyżej dać datek i w ten sposób uspokoić sumienie. Ale, czy to jest w stanie uspokoić sumienie ludzkości? Gdzie są przywódcy świata? Gdzie jest ONZ i inne pierdolone organizacje, które na co dzień zajmują się prawdziwymi pierdołami? Gdzie jest solidarność ludzkości wobec globalnego zagrożenia? Jesteśmy beznadziejnymi ignorantami i egoistami. Kiedy z tankowca wylewa się ropa, odwracamy głowę uważając, że to jest problem kraju, do którego należy tankowiec i ewentualnie tego, który jest najbliżej katastrofy. Postępujemy tak pomimo że w interesie nas wszystkich jest jak najszybsze uprzątnięcie tej ropy. Pozwalamy na wieloletnie konflikty, w których giną tysiące niewinnych ludzi. Milczymy wiedząc, że w Chinach i Afryce wykorzystuje się kilkuletnie dzieci do niewolniczej pracy. Nie jesteśmy nawet w stanie zareagować na trudny do opanowania pożar w Amazonii czy Australii. Z zatwardziałym sumieniem siadamy przy wigilijnych stołach i udajemy dobrych ludzi, ale tak naprawdę nic nas nie obchodzi poza czubkiem własnego nosa. Wszystko chcemy załatwić pieniędzmi, by zapewnić sobie święty spokój. Pieniądze i doraźna pomoc mają znaczenie, kiedy przychodzi trzęsienie ziemi, tsunami, wybuch wulkanu. Są to zjawiska na które nie mamy wpływu. Możemy jedynie łagodzić ich skutki. Tu mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. Australia to bogaty kraj, jestem pewna, że poradzi sobie doskonale z odbudowywaniem zniszczonych domów lub wypłacaniem odszkodowań za poniesione straty. Dlatego tak mnie to wkurwia! Naprawdę?, ci, którzy jesteście tak dumnie z tego, że jesteście ludźmi!?, chcecie poczekać aż się wszystko spali, a potem łaskawie dowieść butelkowaną wodę, koce i bandaże?
Przez 4 tygodnie nie znalazła się na świecie żadna organizacja, która pospieszyłaby z pomocą, ale nie humanitarną, a po prostu ratunkową. A przecież wystarczyłoby żeby z każdego kraju wysłać tam powiedzmy 100 żołnierzy i trochę ciężkiego sprzętu. Żołnierzy, którzy zazwyczaj siedzą i pierdzą w stołki wmawiając sobie, jacy to są ważni i bohaterscy. Każdy, kto miał kiedykolwiek do czynienia z takim pożarem doskonale wie, że jest bardzo trudno ugasić to, co już się pali. Ratunek polega głównie na odizolowaniu obszaru objętego pożarem od reszty i zabezpieczeniu, by ogień się nie przenosił. Mogliśmy to zrobić, my, jako ludzkość. Mogliśmy wysłać ludzi i szybko temu zaradzić, a nie zginęłoby tak wiele zwierząt. Ale my wolimy wylewać łzy na twitterze nad poparzonym koalą i zabić sumienie tą litością.
Gdybym była żołnierzem wolałabym naprawdę oddać życie pomagając ugasić pożar, niż za interesy Ameryki i innych mocarstw udzielając się w Iraku, lub innym kraju na tak zwanych misjach pokojowych. Ratowanie Australii to jest prawdziwa misja pokojowa.
Wybaczcie mi więc, że mój pierwszy list po tak długiej przerwie, nie jest poświęcony polskiej polityce. Wobec naszego, tak zwanego człowieczeństwa, wobec obojętności na nadciągającą katastrofę, której jednym z objawów są pożary lasów, szaleństwo egoistycznego starca z Nowogrodzkiej, wydaje mi się nieważnym szczegółem.
Człowieczeństwo, to czym szczyciliśmy się przez wieki, a tak naprawdę, jest to słowo określające wszystko to, czego powinniśmy się wstydzić. Bo świat był prawdziwym rajem, dopóki człowiek nie zlazł z drzewa, a w jego przyrodzonej pysze nie zrodziła się myśl, że jest ważniejszy od innych. Dopóki nie wymyślił sobie bożków, którzy stanowią jego usprawiedliwienie w procesie niszczenia i podporządkowywania sobie innych dla zwyczajnego zysku. Może kataklizm, który wydaje się już nieunikniony, ten wyczekiwany przez proroków „koniec świata”, jest tym, co nam się po prostu zwyczajnie należy za nasze zasługi. A natura i tak była bardzo, bardzo cierpliwa.
...Nad Australię nadeszły właśnie ogromne ulewy, które pomogą w gaszeniu pożarów. Ktoś powie, a nie mówiłem?, że przyroda sama sobie poradzi, że to, co się pali po prostu odrośnie... A może natura daje nam kolejną szansę, której i tak nie wykorzystamy...
Co do solidarności ludzkości w pełni się zgadzam. Nigdy jej nie było i trudno ją osiągnąć w ramach UE a co tu mówić o świecie. Piękne hasła i mowy są ważne ale rządzenie, zarządzanie do tego mądre to umiejętność o wiele bardziej trudniejsza. Australii nie brakuje ani sprzętu ani żołnierzy ale w obliczu sił natury i kataklizmów po prostu jesteśmy czasami bezradni lub nasze możliwości są ograniczone.
OdpowiedzUsuń