niedziela, 3 listopada 2019

Najemnicy dobrej zmiany. ( Tekst z dnia 3 listopada 2019 roku)

Nie za bardzo lubię wracać do przeszłości. Swoje błędy rozpatruję szybko i staram się wyciągnąć z nich naukę. Niestety, życie prywatne to jedno, a polityka to drugie. O, ona nam nie pozwala patrzeć tylko do przodu. Cały czas musimy na plecach czuć oddech przeszłości. Czasami jest to po prostu historia, a czasami ostatnie kilka lat. Lat dobrych lub złych.
A Wy, jak oceniacie ostatnie lata? Czy na pół roku przed kolejnymi wyborami prezydenckimi, nie macie gęsiej skóry, przypominając sobie to, co się działo 5 lat temu?
Dla mnie to właśnie wtedy się wszystko zaczęło. Zobaczyłam Polskę, zobaczyłam obywateli takich, jakimi jeszcze nigdy ich wcześniej nie widziałam. Przeżyłam szok, którego nigdy nie zapomnę. Obrzydliwa, brudna kampania, kłamstwa, wulgarne memy, agresywne komentarze. Coś, co było dla mnie zupełnie z innej planety, z innej rzeczywistości, z kultury, której nie znałam, a na pewno z niej nie pochodziłam. I to zwycięstwo, zwycięstwo Andrzeja Dudy, faceta, który stał po tej ciemnej stronie, który dzięki tej kampanii pozbawione granic moralnych przekonał do siebie Polaków, to było po prostu niewyobrażalna klęską przyzwoitości.
Byłam naiwna, jeszcze nie słyszałam o farmach trolli, o zorganizowanym hejcie. Byłam także przekonana, że człowiek kandydujący na stanowisko głowy państwa, nie może mieć nic wspólnego z poniżaniem, wyśmiewaniem i okazywaniem pogardy swojemu przeciwnikowi. O, jaka ja byłam naiwna! Jaka stara, taka głupia. Zaraz po wyborach napisałam jeden z moich pierwszych listów. Skierowałam go do Andrzeja Dudy. Dałam mu szansę, jak to się mówi: Każdy na nią zasługuje. Ale on niestety jest wyjątkiem. Nie zasługiwał. Skoro to od niego się wszystko zaczęło, wiec oficjalnie rozpoczynając swoją krucjatę prezydencką, zacznę także od listu do niego.
Panie Andrzeju Dudo, nie będę Pana tytułować prezydentem, bo by mi to przez gardło nie przeszło. Czasami myślę, że dla Polski było by lepiej, by w jej historii na miejscu ostatnich pięciu lat ( a może i dziesięciu, suweren jest nieprzewidywalny), by w tym okresie w historii Polski była czarna dziura, niż taka prezydentura. Tak, dawałam Panu szansę, bo byłam idiotką. Wierzyłam w demokrację i jej reguły. Do tej pory, każdy poprzedni prezydent oddawał legitymację partyjną i po pewnym czasie jego działalność zbaczała daleko od partii, która go wybrała. Wiedział bowiem, że nikt go nie może odwołać, nawet jakiś prezes, że wreszcie może myśleć samodzielnie i być niezależny. Każdy poprzedni prezydent z tej szansy skorzystał lecz nie pan... Nie zerwał się pan ze smyczy, wręcz przeciwnie, skrócono panu łańcuch, by pan od budy się nie oddalał. Wie pan co, gdyby nie to, że pańska postawa wpłynęła na losy naszej Ojczyzny, byłoby mi pana po prostu żal, jak żałuje się psa żyjącego na uwięzi... Ale pan mógł wszystko zmienić, tylko jaj panu zabrakło i moralnego kręgosłupa. To było naprawdę tragiczne 5 lat. Ale oprócz tego, że pan nic nie znaczył, to jeszcze przy każdej okazji był pan powodem do naszego wstydu. Zyskaliśmy więc prezydenta niemego, którego działalność obywatelska ograniczyła się wyłącznie do wygłaszania orędzia noworocznego i bożonarodzeniowego. Reszta pana występów, to były wyłącznie ręcznie sterowane występy, całkowicie zgodne z linią partii. Prezes przychodził, przyciskał przycisk " włącz wolumen" i pan Duda nawijał, co mu kazali. Zyskaliśmy prezydenta na kolanach, bo to chyba jest pana ulubiona pozycja. Zyskaliśmy żenującego dowcipnisia, który sam się śmieje ze swoich niewybrednych żartów. Zyskaliśmy prezydenta, który jak lodołamacz taranem traktował KONSTYTUCJĘ. Zyskaliśmy taniego pochlebcę, który tuż po wyborach uniżenie właził w dupę najjaśniejszemu prezesowi. Zyskaliśmy oszusta, który na polecenie partii wetował ustawy, by dać nam złudną nadzieję, ale przede wszystkim dlatego, byśmy przestali wychodzić na ulicę w protestach. A potem pomógł pan swoim chłopakom z ferajny stworzyć te ustawy w jeszcze gorszym wydaniu. Zyskaliśmy prezydenta, który nas obrażał, który nas ośmieszał, który nie zyskał w Europie ani jednego przyjaciele. Wręcz przeciwnie, Polska straciła wszystkich tych, których miała. Oczywiście, może się pan pochwalić przyjaźnią z Orbanem, ale niech pan uważa, bo z niego jest lepszy cwaniak, w dodatku w przeciwieństwie do pana, on naprawdę ma władzę. Jedynym pańskim prawdziwym przyjacielem jest Donald Trump, który każe panu stać, kiedy on siedzi. Współczuję i tym razem, chociaż niezbyt mocno. Ale to faktycznie facet z pańskiej ligi...kłamca, oszust, hipokryta, człowiek z chorobliwie wielkim ego. A pan co? Pan posłusznie, za parę fałszywych gestów jeździł po USA, wygłaszając hymny pochwalne na temat swego przyjaciela wśród amerykańskiej Polonii. Może mi pan wyjaśnić, dlaczego polski prezydent robi kampanie wyborczą innemu prezydentowi?
Obiecywał pan, że będzie pan energiczny, nieugięty i samodzielny, a samodzielnie i energicznie to pan chyba tylko jeździ na nartach. Tak naprawdę nigdy nie miał pan dość odwagi, by się sprzeciwić prezesowi. Wszystkie pana działania, nawet sprzeciwy i oburzenia, są po prostu elementem całości, częścią planu, strategią gry. W moim odczuciu, Polska od 5 lat nie posiada prezydenta. A mam taką obawę, że suweren może akceptować taką sytuację i wybrać pana ponownie. W końcu, jest chociaż z kogo się pośmiać, z pańskich patetycznych przemówień z miną kota srającego za stodołą.
Ale, żeby nie było, że całkowicie jestem pozbawiona litości i skreśliłam pańska osobę, zapytam pana jeszcze raz o to, o co pytałam pana po tamtych wyborach. Zapytam pana jak człowieka, a nie jak prezydenta...Czy pan się nie boi, że to zło, ta buta, ten brak szacunku dla ludzi, odbije się gdzieś o ścianą wszechświata i do pana wróci? Czy jest pan tak ślepy i głupi, by nie dostrzegać obrazu swej prezydentury, czy po prostu stosują pan zasadę, że trzeba iść po trupach do celu, do momentu, kiedy prezes zostanie cesarzem i nic już nie będzie panu grozić. Przekonamy się o tym już niedługo, w rozpoczynającej się kampanii wyborczej, w której już się panu nie uda nas oszukać, że brud, to jakieś nie związane z panem trolle. To pańscy najemnicy. A pan jest najemnikiem PISu. Tak było wtedy i pewnie teraz tak będzie.



9 komentarzy:

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...