Wczoraj wieczorem nadeszła wiadomość, która nas zszokowała, a u wielu wzbudziła niedowierzanie. Krystyna Pawłowicz ogłosiła, że odchodzi z polityki po najbliższych świętach.
Pierwsza moja myśl była taka, że wykryto u niej jakąś ciężką chorobę, która zmusza ją do rozpoczęcia natychmiastowego leczenia. Dziwnym wydał mi się fakt, że rezygnuje tak nagle i na rok przed zakończeniem kadencji. Jest to w sprzeczności z jej wielkim wysiłkiem podjętym w celu dostania tego mandatu. Pamiętamy jedno ze spotkań wyborczych, na których prosiła Kaczyńskiego, by ją poparł i nie odstępowała go na krok.
Lekarze psychiatrzy wielokrotnie podkreślają, że nienawiść, niezadowolenie, agresja, wszystkie te dręczące Krystynę cechy, mogą mieć znaczny wpływ na stan zdrowia, na przykład przyspieszają rozwój raka. Dlatego to była moja pierwsza myśl i gdyby się potwierdziła, to życzę pani Pawłowicz ( mimo wszystko) powrotu do zdrowia. Jakoś wytrzymam jej gębę w mediach społecznościowych tym bardzie, że ta pani nie ma żadnego wpływu na realną politykę, o niczym nie decyduje i niczym nie rządzi. Jest folklorem politycznym.
Po dłuższej chwili zastanowienia, przyszło mi do głowy, że to nie zmęczenie i nie choroba powoduje tą decyzję, a zapowiedź odejścia Krystyny Pawłowicz może mieć zupełnie inne, drugie dno.
To co powiem, opieram wyłącznie na swojej intuicji i na moich przypuszczeniach, a prawdy możemy nie dowiedzieć się nigdy. Konfrontując poglądy polityczne Krystyny Pawłowicz z nagłym wybuchem miłości jej partii do Unii Europejskiej i „unijnej szmaty”, mogło się okazać dla tej posłanki nie do zniesienia. PISBanda jest partią, w której człowiek się nie liczy, no może poza prezesem. Ważna jest tylko władza, która pozwala bezkarnie grabić Polskę. Przez te 3 lata rządów mogliśmy wielokrotnie zauważyć, że patria PISlamska nie ma żadnej ideologii, a swoje poglądy modyfikuje w zależności od tego, z kim rozmawia. Być może, ten nagły zwrot akcji w stosunku do Unii Europejskiej, okazał się dla Krystyny Pawłowicz zbyt trudny. Woli odejść z polityki i nie czekać na moment, kiedy Morawiecki zacznie zapraszać Timmermans'a na obiad, albo zacznie uprawiać jogging po Brukseli z Donaldem Tuskiem. Myślę, że posłanka przeżyła swoisty zawód w platonicznej miłości do Jarosława Kaczyńskiego, którego uważała za człowieka nieomylnego, półboga i wyrocznię. Jemu poświęciła swą wątpliwą cnotę. Gdyby nie chodziło o tę konkretną posłankę, mogła bym nawet odczuwać współczucie, bo Prawo i Sprawiedliwość jest jedyną partią, która bez mrugnięcia okiem zdradza nie tylko wyborców, ale nawet najbardziej oddanych sobie członków. Przykładem tego może być Beata Szydło która została wyciśnięta jak cytryna, a potem odstawiona na boczny tor, oczywiście z plikiem banknotów wciśniętym w usta, wystarczająco grubym, by prawda nigdy się z tych ust nie wydostała. Takim samym przykładem jest rzucony na pożarcie prezes KNF.
Jeżeli motywem decyzji Krystyny Pawłowicz był tan nagły wybuch PISowskiej miłości do Europy, z którym nie mogła się pogodzić, to oznacza, że w jej głowie plączą się jakieś ostatnie niedobitki godności osobistej i że są granice kompromisu, który jest w stanie zaakceptować dla władzy. To oznacza, że w mojej głowie mogłabym odnaleźć niedobitki szacunku do tej pani, przy całkowitym negowaniu jej poglądów.
Ale to jest tylko jedna wersja wydarzeń. Może sprawa nie byłą aż tak skomplikowana. Może po prostu, brutalnie, Jarosław Kaczyński nakazał jej „zamknąć mordę” na czas wyborów i zamknąć wszystkie media społecznościowe. A to odchodzenie z polityki jest zwyczajną ściemą. Jest to na tyle prawdopodobne, że Krystyna Pawłowicz przebąkuje, że być może powróci na media społecznościowe pod koniec roku, czyli po wszystkich wyborach. I w tym momencie niedobitki mojego szacunku dla tej osoby zdechły. To jest dobry moment by powrócić do opinii psychiatrów, którzy twierdzą, że od samej nienawiści, frustracji i niezadowolenia, groźniejszy jest brak możliwości wyrzucenia tych uczuć z siebie. Czy pani Krysia wytrzyma tak długi okres milczenia? Czy zrobi to dla ukochanego prezesa?
Panie Kaczyński, niech pan tego nie robi swojej największej fance, bo jeśli dziś jeszcze jest zdrowa, to wielomiesięczne duszenie w sobie tej złości na cały świat, może wywołać u niej groźne choroby.
Może być też tak, że pani posłanka chce pobudzić swoich fanów do działania, może okazują jej zbyt mało podziwu. Udając, że odchodzi chce spowodować lawiną próśb i błagań na kolanach, by pozostała. Znam wiele osób, które sobie w taki sposób podnoszą samoocenę.
Może być jeszcze jeden wariant, związany z niezadowoleniem pani Krystyny z „powrotu do pozycji na klęczkach” przed obliczem Europy. Być może wypłynie ona w jakimś innym, bardziej radykalnym ugrupowaniu, a dziś się po prostu wstydzi przyznać do tego, że jej ukochany prezes zawiódł jej oczekiwania.
To są wszystko moje przypuszczenia, ale nie mogę w tej chwili ocenić, które z nich są bardziej prawdopodobne. Cokolwiek by się nie działo, fakt odejścia z partii osoby o tak wyraźnym charakterze, pokazuje, jak bardzo to „złote jajko”, na które pozuje Prawo i Sprawiedliwość, jest wewnątrz śmierdzącym zbukiem. A pani Pawłowicz???, ona jest..., była tylko jednym z piątych kół u wozu, całkowicie prezesowi nie potrzebnych.
Pani Krystyno Pawłowicz. Nie lubię Pani. Jest pani rażącym przykładem braku kultury ( ale minister Gliński chyba panią pobił o głowę podczas piątkowej debaty). W wielu momentach wstydziłam się za to, że jest pani posłem na Sejm mojego kraju, że jest pani profesorem, że jest pani kobietą, a nawet, że jest pani człowiekiem.
Wiadomość o pani rezygnacji z czynnego udziału w polityce spowodowała we mnie radość, a mój mózg bił głową o podłogę w pokłonach i powtarzał: dzięki ci panie, dzięki ci panie, dzięki ci panie!
Powiem pani tylko tyle, że dawno już powinna pani podjąć tę decyzje, bo pani wysiłki i wierność, nie zostały w tej partii ani docenione ani nagrodzone. Tak naprawdę nikt tak pani nie „zlewał”, jak partyjni koledzy. Była pani pośmiewiskiem nie tylko dla opozycji, ale także dla nich. Wielokrotnie wypowiadali się w mediach, że pani głos nie jest głosem partii i że trzeba traktować panią z przymrużeniem oka, jak kogoś... niespełna rozumu, kogo pomimo upośledzenia nauczyli przyciskania właściwego guzika podczas głosowania. I tu po raz kolejny stawiam sobie sama pytanie, czy takie osoby, jak pani, mają jakiś honor, skoro nie przeszkadza im bycie piątym kołem u wozu, kimś niepotrzebnym i wstydliwym. Ale na to pytanie niech sobie pani sama odpowie.
Ona nie wycofuje się a polityki, tylko znika na czas wyborów. Jesienią wróci ze zdwojoną siłą opluwać Polaków. Macierewicza też schowają. Innych kontrowersyjnych też. Będą udawać dobrotliwych ojczulków dbających o naród. Będą kochać Unię, pakt cieplarniany i bezdomne koty. Pocieszam się tylko, że coraz więcej ludzi ze wsi przegląda na oczy.
OdpowiedzUsuńPrezes zażądał od pisowców umiaru w wyrażaniu opinii w mediach społecznościowych, a ponieważ Pawłowicz nie zna pojęcia umiar, więc musi się zamknąć.
OdpowiedzUsuńuwypuklę jeden wątek z Pani wypowiedzi, a to niemożność wentylowania emocji przez osobę tak naładowaną nienawiścią jak Pawłowicz. Służby powinny bacznie się tej osobie przyglądać, bo tacy jak ona potrafią w momencie krytycznym opasać się wiązką dynamitu i pójść na targ przedświąteczny...Zamiast dynamitu można wziąć samochód albo parę noży...Kryśce bym nigdy nie ufał...
OdpowiedzUsuń