Lubię wypić dwie lampki wina i słuchać Cohena, a nawet płakać w ciemnościach..., i myśleć o tym, że część mnie umarłą wraz z nim. Słuchać walca i myśleć, że to jest niesprawiedliwe, że on odszedł, a przecież był częścią mojego życia. I tak umieramy powoli. A potem, na łożu śmierci nie zostaje już nas zbyt wiele. Jesteśmy bardziej tym, co już umarło, niż tym, co jeszcze żyje...
Drodzy Polacy, patrzę na nasz wspólny kraj z daleka i zupełnie nie rozumiem, jak możecie to znosić na trzeźwo. Fama o Polakach mówi, że lubią sobie solidnie popić, ale czasami WAS z tego rozgrzeszam, bo widzę, że od wieków, otaczająca WAS rzeczywistość jest nie do zniesienia na trzeźwo...
Żeby wszystko było do końca jasne. Wiem, że sytuacja Polski jest naprawdę tragiczna i może nawet z mojej strony granicy widać to wyraźniej, niż z WASZEJ. Widzę, jak zachodni świat patrzy na Polskę i po prostu oczom nie wierzy, że może istnieć taki kraj w środku Europy w XXI wieku. Taki skansen, do którego nie przedostaje się oświecenie, i nowoczesność, taki dziki kraj, gdzie szamani są bezkarni i ciągle pobierają opłaty za drogę do raju.
Ale mimo całkowitej świadomości tragizmu tej sytuacji, czasami trudno zachować powagę...To tak, jak ktoś się w naszej obecności przewraca i łamie nogę i jest to sytuacja tragiczna, ale robi to tak komicznie, że nie sposób się nie śmiać...
Niby jeszcze się sezon ogórkowy nie skończył i polityka jakby byłą na wakacjach, a mimo to, partia rządząca ciągle dostarcza nam tematów, tych śmiesznych i tych strasznych.
Muszę niestety przyznać się do tego, że czas najwyższy powtórzyć sobie język polski. Doszłam do takiego wniosku słuchając ostatniej konferencji prasowej premiera Morawieckiego na temat czegoś, co najprościej można by nazwać drugim filarem emerytalnym. Słuchałem tych opowieści, rodem opowieści z krypty, bardzo uważnie, a potem jeszcze powtórzyłam sobie całą konferencję z internetu. Często tak robią, bo za pierwszym razem umyka człowiekowi wiele szczegółów. Ale albo jestem za głupia, albo mam naprawdę kłopoty z językiem polskim, bo za grosz nie mogę zrozumieć, o co tak naprawdę panu premierowi chodzi. Najbardziej i najgłośniej wyartykułowane została bowiem to, że emeryci dostaną jakieś drobne pieniądze na jakieś powitanie, chuj właściwie wie, kto, kogo i gdzie będzie witał... a potem w ramach jakiejś niezwykłej premii kolejne drobne na powitanie każdego nowego roku, ale z zamian za to trzeba cały rok płacić, płacić i płacić. Ja oczywiście, jako rasowy humanista całkowicie nie mam pojęcia o ekonomii, ale ten pomysł na odległość śmierdzi pustkami w kasie państwa i brakami środków na obecne wypłaty emerytur. My już to wszystko żeśmy przecież przerabiali w okresie wchodzenia w życie funduszy emerytalnych niezależnych od ZUSu. Każdy z nas płacił, składał się na swoją przyszłą emeryturę, i miał obiecywane, że na starość będzie tak pięknie. Ale już po kilku latach okazało się, że te nasze niby pieniądze zostały źle zainwestowane i że nasze kochane państwo wszystko przeżarło i zamieniło w gówno. A my zostaliśmy z perspektywą 300 złotych na miesiąc emerytury. Głupotą powszechną było by nabranie się na ten numer po raz kolejny. Tak na mój nos, rząd Morawieckiego wydał już wszystko, co było w kasie państwa i dziś, za pomocą tego nowego funduszu na nasze przyszłe życie w raju zbiera pieniądze i to jest tylko sposobem na sięgnięcie do naszych kieszeni, na kolejne socjalne bzdety, którymi będzie rząd mamił obywateli przed wyborami. Mówiąc brutalnie, oni po prostu nie mają już kasy na spełnianie swoich wyborczych obietnic, chcą więc, by je sfinansowali obywatele.
Ale może ja naprawdę nie znam się na ekonomii, i może jestem za bardzo podejrzliwa w stosunku do obecnej władzy. Jeśli coś źle zrozumiałam, jeśli coś pokręciłam, to bardzo proszę mądrzejszych ode mnie o wybaczenie i sprostowanie mojego błędnego toku rozumowania.
Ale , jako humanistka, nie mam żadnej wątpliwości w następnej sprawie...
Właśnie dowiedziałam się, że Andrzej Duda będzie zachęcał nas Polaków do czytania książek, będzie nas zachęcał klasycznymi słowami naszych narodowych wieszczów., Tylko tyle, że nieco te wszystkie piękne słowa zmodyfikuje.
Drodzy Państwo, są różne wizje artystyczne. W zasadzie nie mam nic przeciwko temu, by artysta, reżyser, aktor, malarz, brał z pierwotnego dzieła jakiś motyw i pokazywał je w zupełnie innym świetle według swojej własnej wizji. Mamy wiele przykładów adaptacji klasycznych dzieł, które nie do końca są związane z intencją pierwotnego autora, bo każdy artysta odwołujący się do wielkiego dzieła, dodaje do niego coś od siebie. Mamy więc na przykład niezwykłe adaptacje dzieł Shaespeare, jak Tron we krwi. Wielu z nas bulwersowała adaptacja Balladyny, gdzie przeniesione we współczesność postacie jeździły na motorach. Mnie to zupełnie nie oburza. Gwarantuje jednak Państwu, że jeśli ktoś bierze się za adaptację klasycznego dzieła, ma swoją wizję, swój własny przekaz, ale z samego tekstu napisanego przez genialnego autora nie wyrzuca nawet przecinka. Bo wielkość tego działa właśnie na właściwym ułożeniu słów polega.
Mogę wiele wybaczyć artystom... ale Andrzej Duda nie jest żadnym z nich, nie jest nowatorskim reżyserem, a co najwyżej przechodzoną diwą ze spalonego teatru. I jako Polka nie zgadzam się, by w dowolny sposób wyrzucał cudowne słowa polskich klasyków, umniejszając rangę ich wybitnych dzieł. Nie wszystkie dzieła klasyków polskich są mi jednakowo bliskie, ale nikomu nie wolno zubażać ich dzieł. Oni napisali to, co napisali, i chcieli nam przekazać nie mniej i nie więcej, niż to co chcieli. Jakaś niedouczona menda nie ma prawa w to ignorować i zmieniać jedynych w swoim rodzaju słów, na własną modłę. I my, jako naród, który dziedziczy te wybitne dzieła, powinniśmy stanowczo się temu przeciwstawić.
I to, co teraz tu piszę w żadnym wypadku nie jest jeszcze śmieszne, jest tylko i wyłącznie tragiczne. Ale już trzeci news tego dnia, a raczej wczorajszego wieczoru, jest po prostu tak śmieszny, że nawet w obliczy tego całego tragizmu, nie sposób tego nie zauważyć. Otóż okazuje się, że podczas jakiegoś, kolejnego strajku w stoczni, zarówno Lech, jak i Jarosław Kaczyński, przebywali na jej terenie. Taki otrzymaliśmy komunikat w związku z tablicą pamiątkową na rzecz tych niezwykłych bliźniaków. No ja kurwa nie potrafię się już w tym momencie powstrzymać od śmiechu! I jest to już, drodzy Państwo, śmiech wielowarstwowy. Bo jakoś nikt nie zużywa granitu, by upamiętnić taką samą obecność w tym czasie sprzątaczek przebywających na terenie stoczni. Gdyby chciał postawić tablice pamiątkowe we wszystkich miejscach, gdzie przebywało tych niezwykle wyjątkowych braci, to by kurwa brakło w Polsce miejsca, ba sianie żyta, a granit na te tablice musieli byśmy chyba z Grenlandii sprowadzać. Idąc tym tropem można by powiesić tablicę pamiątkową w tej szafie, w której Jarosław Kaczyński tak skutecznie ukrywał się przed policją w dniu ogłoszenia stanu wojennego, a spódnicę matki szanownych braci, pod którą się chował, można by porwać na drobne kawałki, oprawić w kryształ i sprzedawać w kościele jako relikwię. Ja pierdole, co za żenada.
Nie ma to dla mnie znaczenia, że ktoś zauważył, że cała sytuacja stałą się krępująca i że w pośpiechu zmieniono koncepcję, a napis na pamiątkowej tablicy ma brzmieć, że bracia Kaczyńscy strajkowali, a nie przebywali... Mimo wszystko, nie sądzę, by byli tam jedynymi strajkującymi, bo za wielkie z nich tchórze. Było wtedy w stoczni ponad tysiąc osób, więc dlaczego na tablicy pamiątkowej nie ma tych tysiąca nazwisk? Czy bracia Kaczyńscy, poza tchórzostwem wykazali się czymkolwiek szczegolnym?
Drodzy Państwo. Każda władza ściemnia. Każda władza próbuje historię przedstawić w korzystnym dla siebie świetle. Czasami udaje się tak zmodyfikować prawdę, by rzucała ona odpowiednio jasny blask na rządzących i odpowiedni cień na opozycję. Bo świat , jaki widzimy wkoło jest częściowo prawdą, a częściowo wytworem naszej wyobraźni. Ale tak chamskiego, brutalnego wręcz nastawania na tę prawdę, nigdy jeszcze nie było. Może to nawet nie sam PIS robi, może to tylko jego zwolennicy, którzy prześcigają się w trzymaniu rąk w dupie władzy głębiej i głębiej, Ale nawet w komunie, wszystko odbywało się bardziej dyskretnie i z większym wdziękiem. A podawane informacje były co najmniej prawdopodobne.
Drodzy Państwo. Ja mam różne naturalne odruchy. Czasami jest to gorzki śmiech, czasami łzy, a czasami odruch wymiotny. To wszystko zależy tylko od tego, czego akurat słucham. Premier uparcie kłamie, że obrady nowej KRS są zupełnie jawne, że przesłuchania kandydatów można obejrzeć w tv lub online. Ja się kurwa pytam, która telewizja to transmituje, może jakieś MarsTV, bo żadna ziemska stacja niestety nie! Prezydent uważa, że lepiej od Żeromskiego wie, co ten chciał przekazać czytelnikom, najlepiej tak by zmienił tekst oryginalny, by klasycy wprost zwiastowali nadejście zbawczej partii PIS, jedynej słusznej patriotycznej. A każde miejsce na Ziemi, które zostało dotknięte przez Lecha Kaczyńskiego, a ostatnio także jego kulawego kurwa brata, zasługuje na co najmniej pomnik. Ja się oczywiście w pierwszym odruchu z tego śmieję, Potem spoglądam ukradkiem do barku, by może napić się czegoś mocniejszego i rozjaśnić sobie przemęczony umysł. Ale w końcowym efekcie ogarnia mnie tylko zgroza i pytania. Po co myśmy ludzie, tę komunę obalali. Przecież to był stary, bardzo dobrze znany wróg, którego umieliśmy sobie przy pomocy butelki spirytusu i pieczonej kaczki owinąć wokół palca... Po co żeśmy chcieli tej wolności, skoro w końcowym efekcie i tak wybraliśmy na rządzącego, konia trojańskiego, który nas nawraca do tamtych czasów...Albo do jeszcze gorszych.
Jeżeli czasami śniły mi się zmory, to śniąc (nieprzyjemnie) wykształciłem sobie sposób aby się z tego wyzwolić - śpiąc śniłem, że się budzę, na jawie takim remedium może być humor, inteligentne szyderstwo, celna błyskotliwa krytyka. To przynajmniej chwilowo poprawia samopoczucie, ale zmory znikają na krótko. Polacy to wspaniały naród, ale i jakże okropny.
OdpowiedzUsuńpodoba mi się
OdpowiedzUsuń