niedziela, 1 lipca 2018

Sen niepoprawnego patrioty. ( Tekst z dnia 1 lipca 2018 roku)


Jest lipiec 4 lipca 2018 roku. Zaczyna świtać. Pogoda zapowiada się piękna, o czym swym radosnym świergotem opowiadają budzące się wraz ze słońcem ptaki. Wszystko jest już gotowe... Od wczoraj koczujemy pod domem Małgorzaty Gersdorf. Tak, na wszelki wypadek, by komukolwiek z grona rządzących nie przyszło do głowy, by ograniczać jej wolność. Czekamy, aż się obudzi i rozpocznie swoją wyjątkową drogę do pracy...Chociaż zdaje się nam, że nie śpi, bo trudno jest zasnąć przed najważniejszym dniem w życiu.
Pewnie jeszcze nachodzą ją czarne myśli, może nawet jeszcze się waha, ale kiedy wygląda przez szparę w zaciągniętych zasłonach i widzi nas, wie, że już za późno by się wycofać. Po prostu nie może nas zawieść.
I w końcu przychodzi ta chwila, kiedy wszystko się zaczyna. Wychodzi z domu i wsiada do samochodu. My również. Nasze auta przyozdobione w kolorowe, radosne wstążki wśród których powiewają nasze najpiękniejsze, biało czerwone flagi. Wiele samochodów ma na dachach przyczepione megafony, przez które słychać najważniejsze dziś hasło: Wolne sady!!! Tam, gdzie nie ma megafonów są gwizdki wszelkiego typu. Dmuchamy ze wszystkich sił, by cała Warszawa słyszała głos ludu. Ruszamy... Jesteśmy konwojem, który w spektakularny sposób odprowadza Małgorzatę Gersdorf do pracy!
Nasze nawigacje odbierają informacje, którymi ulicami najłatwiej przejechać, by nie zdołał nas zatrzymać żaden sztucznie stworzony uliczny korek. Jedziemy przez całe miasto, a obudzeni mieszkańcy w koszulach nocnych i piżamach wyglądają przez okno zdziwieni. Ci, którzy są już na ulicach zatrzymują się i patrzą zdumieni, a samochody ustępują nam miejsca. I tak docieramy pod budynek Sądu Najwyższego, gdzie czeka na nas cała Polska. Ogromna ilość ludzi z flagami i transparentami przyszło bronić wolności sądów. Przy samych schodach prowadzących do wnętrza budynku czekają wszyscy żyjący, byli prezydenci i premierzy, a także przedstawiciele Unii Europejskiej. Małgorzata Gersdorf wysiada z samochodu. Podchodzi do niej Lech Wałęsa. Bierze ją pod rękę i prowadzi do środka. on bohater naszej wolności i ona ostatni bastion demokracji. A my nadal tam stoimy. Pilnujemy, by nikt nie zburzył przyjętego w Konstytucji porządku. I widzi nas Warszawa, widzi nas Polska i Europa. Widzi nas cały świat...
Wiem, to tylko sen niepoprawnego patrioty, który nie może się niestety spełnić. Zacietrzewieni w swoich racjach, zapatrzeni w swoje oblicza, nie potrafimy znaleźć nikogo, kto byłby w stanie napisać taki scenariusz i byśmy byli w stanie go posłuchać. Nie ma nikogo, kto by po prostu usiadł i zaplanował wszystko, szczegół po szczególe, rozdał ludziom zadania do wykonania i dopilnuje ich realizacji. Nie ma nikogo, kto by w imieniu społeczeństwa zaprosił zagranicznych gości i dziennikarzy z całego świata. Każdy z nas ciągnie w swoją stronę, jeden w prawo, drugi w lewo, a trzeci do tyłu. Bo każdy chce być tym, kto strzeli zwycięską bramkę i uratuje Polskę. Ale taka postawa, to nie patriotyzm lecz żałosna próba dowartościowania samego siebie, choroba, na którą cierpi bardzo wielu z nas. To wszystko, co przyśniło się temu naiwnemu patriocie mogło by się wydarzyć i nie jest bardzo trudne do zrealizowania. Wymaga tylko od każdego z nas, by zrezygnował ze swojego kawałka tortu, na rzecz Ojczyzny.
Na świecie w każdej chwili gdzieś ktoś protestuje. Ludzie wychodzą na ulicę, broniąc swoich praw obywatelskich lub ekonomicznych. Nikt o tym nie mówi i na nikim to już nie robi wrażenia. Żeby się przebić z informacją, trzeba zrobić coś naprawdę wielkiego i spektakularnego. Tymczasem słyszymy, że jedna organizacja nie pójdzie pod sztandarami innej, że sadów nie powinni bronić politycy, bo to źle wygląda, że aktorzy czy dziennikarze lub sportowcy, w ogóle nie powinni mieć poglądów. Nie rozumiem dlaczego, czy oni wszyscy nie są obywatelami? Dziś nie jest ważne, o co PIS nas posadzi, czy o łamanie prawa, o zdradę, o upolitycznianie sądów. Przecież zrobi to niezależnie od naszego uczestnictwa. Ważne jest, byśmy obronili to, co jest istotą naszego wyzwolonego państwa. A jeśli nawet przyjdzie policja, jeśli nas zaciągną do suki, spiszą, przesłuchają, nawet jeśli nas oskarżą i aresztują, a potem skarzą..., no cóż i takie doświadczenie warto jest przeżyć dla Ojczyzny.
Osobiście nie wierzę, by było nas stać na ten być może ostatni odruch solidarności społecznej. Widzę przecież, że im dłużej PIS rządzi, tym jest nas coraz mnie, tych, którzy nie ustają w walce. Nawet Lech Wałęsa, którego rzadko krytykuję zapowiedział, że dopiero po godzinie piętnastej zdecyduje, czy włączyć się do walki przed Sądem Najwyższym. Tylko czy to nie będzie o 5 minut za późno? Czy jeszcze będziemy żyli w Polsce, czy staniemy się PISowską prowincją bezprawia???
Odpuściliśmy PISowki już wszystko. Zrobił z Polską, a więc i z nami wszystko, co chciał. Kiedy całkowicie przejmą sąd, będą mogli bezkarnie zmanipulować wybory, bo stracimy nad nimi kontrolę.
Wrócimy do punktu wyjścia, staniemy się znowu totalitarnym państwem. I staniemy się klasycznymi, polskimi, żałosnymi bohaterami, którzy zawsze przegrywają. Takich samych żałosnych bohaterów uczynimy z Mazowieckiego, Kuronia, czy Wałęsy i zniweczymy trud ofiar stanu wojennego, kopalni Wujek, Politechniki Wrocławskiej, demonstracji w Gdańsku, Warszawie, czy Poznaniu. Oni umierając nieśli ze sobą nasze zwycięstwo, my sprawiamy swoją obojętnością, że ich odwaga pójdzie na marne.
Ale może po prostu tylko tak potrafimy, może szczęście, wolność i demokracja mam ciążą. Może musi nas ktoś trzymać za mordę i nami pomiatać, byśmy w końcu odnaleźli naszą naturę narodową romantycznych bohaterów, których jedyną zasługą jest umieranie za Ojczyznę... Może wygrywanie naprawdę nie leży w naszej naturze???
Zanim jednak swoim przywiązanie do wewnętrznej martyrologii zabijemy Polskę i w niemy sposób odbierzemy wolność przyszłym pokoleniom, mamy trzy dni, by jeszcze coś z siebie wykrzesać, by przerwać ten zaklęty krąg porażek narodowych. Bo to tylko od WAS/ nas zależy, czy obronimy choćby na początek tylko metr ziemi, czy o wolności będziemy tylko śnić sen pijany, jak ten naiwny patriota.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...