niedziela, 10 czerwca 2018

I zrobiło się ciemno, a paki przycichły... ( Tekst z dnia 10 czerwca 2018 roku.)


Prezes Kaczyński wyszedł ze szpitala...
Prawa noga zabezpieczona metolowym szkieletem i jedna kula od strony lewej. Wielu krzyczy, że ma chorą prawą nogę, a kula wspomaga lewą. Ale ja się nie będę wypowiadać, bo nigdy nie chodziłam o kulach. Nie mam pojęcia, jak to wygląda technicznie. Być może tak jest prawidłowo. Wstrzymam się więc z wulgarnymi docinkami i domysłami, na jaką chorobę naprawdę cierpi prezes Kaczyński. I nie wykluczam, że boli go noga. Znam taki przypadek, kiedy dziecko przywiezione z zapaleniem ucha, miało w końcowym efekcie usunięty wyrostek. A z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że kiedy mnie bardzo bolała noga, okazało się, że mam torbiel na narządach wewnętrznych, wymagającą natychmiastowej operacji. Ale w wypadku prezesa gdybać nie warto. Nawet gdyby zmarł, przyczyna śmierci będzie objęta tajemnicą, a za 20 lat z podręczników historii nasze dzieci dowiedzą się, że Jarosław Kaczyński dołączył do elitarnego grona tych, którzy poszli żywcem do nieba. Do tej pory przytrafiło się to tylko Jezusowi i Maryi.
Stan zdrowia prezesa ma dla nas o tyle znaczenie, o ile ma wpływ na sprawowanie władzy i bardziej od szukania przyczyn jego pobytu w szpitalu, powinno nas interesować to, czy jest on jeszcze w stanie zapanować nad swą bandą.
Ja tego nie wiem i skłaniam się raczej ku tezie, że nie do końca nad wszystkim panuje. Może o tym świadczyć wiele symptomów. Bo o ile Kaczyński jest najbardziej pospolitą mendą, to jednak lubi dyscyplinę i trzyma swych poddanych krótko. Tymczasem marszałek Terlecki prowadzi obrady nawalony, jak meserszmit, a w PISie można zaobserwować atmosferę rozluźnienia.
Oprócz nieudanego odwołania dwóch skompromitowanych ministerek, najgłośniejszym echem niesie się po Polsce kara nałożona na posła Sławomira Nitrasa, za rzekome przeszkadzanie premierowi w jego wystąpieniu. Bulwersuje nas nie tylko regularne obcinanie wynagrodzenia Pana Nitrasa, ale także zakaz wyjazdu na obrady OBWE. To jest chyba pierwszy przypadek od czasu pokonania komunizmu, kiedy obywatelowi wolnego kraju zabrania się podróży zagranicznej. Jak to stwierdziła pani Mazurek: Poseł Nitras nie był by w stanie nas godnie reprezentować...Jeśli przez nas rozumie się PIS, to całkowita zgoda. Was nie będzie godnie reprezentował, bo by musiał być takim samym pozbawionym kultury wieprzem, jak większość z was!
Nie ma sensu się rozwodzić nad faktem, że kary finansowe w sejmie nakładane są wyłącznie na posłów opozycji, bo to jest fakt niepodważalny. Posłom PISu się pobłaża pomimo, że zachowują się gorzej, niż stado warchlaków w oborze. I to nie tylko w Sejmie. Dziś w programie Kawa na ławę, Patryk Jaki, bełkotał bez przerwy bez udzielenia głosu próbując zakłócić wypowiedzi innych rozmówców. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się nagle, że ten wygadany polityk w sytuacjach stresujących, po prostu się zacina. Gdybym była złośliwa, policzyłabym, jak marszałek Sejmu Nitrasowi, ile razy powtórzył, jak osoba, która się jąka, słowo kopciuch.
A wracając do kary dla Nitrasa...
Drodzy Polacy, my w tej chwili nie jesteśmy po prostu solidarni. A do tego wszystkiego nie kochamy polityków. Dlatego, kiedy któryś z nich ma obcinaną regularnie pensję, za to, że głośno wyraża swoje ( lecz i nasze) poglądy, to z jednej strony się oburzamy, ale gdzieś tam w głębi duszy uważamy, że politycy i tak za wiele zarabiają.
Kiedyś, dawno temu, kiedy panował kapitalizm w swej najgorszej formie, kiedy można było krzywdzić i wyzyskiwać pracowników, bo nie istniały prawa, które by ich chroniły, prawdziwe związki zawodowe tworzyły fundusz dla niepokornych pracowników, których pracodawca oszukał lub zwolnił z pracy. Ale wtedy ludzie byli dużo bardziej solidarni, niż my teraz.
Poseł Nitras oczywiście, po obcięciu pensji o połowę z głodu nie umrze, a jego dzieci na pewno nie zaznają biedy. Ale to, co robią PISowscy marszałkowie, nakładając na niego wieczne kary, jest bezprawiem, któremu się powinniśmy przeciwstawić. Mogli byśmy też utworzyć taki fundusz pomocowy. I za każdym razem, kiedy marszałek obetnie pensję politykowi opozycji, z tego funduszy wyrównywać mu tę stratę. Mało tego, powinniśmy zawsze zwracać mu 100% tego, co mu zabrano, + 20% premii. Tak na złość PISowi, zamienili byśmy wtedy karę nakładaną przez prezydium oszustów,na społeczną nagrodę. ( sama chętnie dołożę swoją cegiełkę do takiego funduszu) Założę się, że w ten sposób, bardzo szybko PIS by zrezygnował z karania opozycji w tak podły i bezprawny sposób. A nasz fundusz, nie kosztował by nas wtedy ani grosza. Po prostu przestał by być potrzebny.
Jak mówię, wcale nie chodzi o dokarmianie tego lub innego polityka, ale by przez takie gesty pokazać władzy, że nie jest w stanie nas pokonać i że nie jest taka wszechwładna, a jej wyroki nie są ostateczne. Tak samo proponowałam, kiedy były pomysły odebrania domu Monice Jaruzelskiej, byśmy my, jako obywatele wykupili ten dom, a potem go z powrotem podarować Pani Monice. Nie, nie dlatego, że jakoś specjalnie kochamy jej ojca, ale by nie dopuścić, do aktów haniebnej zemsty, karania dzieci za grzechy ojców i wykorzystywania prawa, dla celów politycznych. Każdego z nas kosztowało by to grosze, a akt sprzeciwu byłby wielki i wyraźny.
Jeśli kiedyś proponowałam utworzenie organizacji mądrych ludzi, to właśnie w takim celu, by w takich na pozór drobnych, jednostkowych sprawach, tę władzę nękać, prostować kręte drogi, jakimi podąża, ratować ludzi od niesprawiedliwości podszytej zemstą i nienawiścią.
...Drodzy Państwo, Zaczęłam od prezesa Kaczyńskiego i tak może zakończę. Nie wiem, czy dla Polski to jednak nie jest lepiej, że trzyma za pyski tę zgraję złodziei, która traktuje Polskę jak żerowisko. Ale nawet jeśli PIS bez Kaczyńskiego jest dużo bardziej groźny i nieprzewidywalny, nie zmienia to faktu, że to właśnie on powołał do życia tego potwora. Dopiero, kiedy zobaczyłam, że opuszcza szpital, poczułam, jakby znowu na świecie zrobiło się bardziej duszno.
I pomyślałam sobie..., że było przez moment tak pięknie. Wydawało się, że i słońce jaśniej świeci i powietrze jakby było czystsze i lżejsze do oddychania. Wcale za panem prezesem nie tęskniłam. I nawet nie łączyłam się z nim w jego bólu. Tragiczna jest to postać w historii, która nie jest w stanie zasłużyć nawet na współczucie w chorobie, u ludzi zazwyczaj wrażliwych i życzliwych, za jaką osobę ja siebie uważam.
Kiedy nie widywaliśmy prezesa, wydawało nam się, że nadchodzi schyłek epoki PISu, że odbijamy się od dna i będzie nam łatwiej o Polskę zawalczyć. Ale on powrócił..., i ptaki przycichły i jeszcze wiele burz nas czeka, zanim wróci pogoda dla DEMOKRACJI.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...