poniedziałek, 18 grudnia 2017

Święta pokonanych. (Tekst z dnia 18 grudnia 2017 roku)



...To nieprawdopodobne, że ograniczony człowiek o nienasyconych ambicjach, bez skrupułów może zniszczyć miasto pełne inteligentnych ludzi...
...Jakże kruchy jest gmach cywilizacji! Może go zmieść podmuch cuchnącego oddechu jednego człowieka...
(cytat z serialu Ja Klaudiusz)

Jakże inne były poprzednie święta, kiedy trwał protest opozycji w Sejmie, a tłum na ulicy krzyczał w kierunku obozu władzy: Nie wyjdziecie do trzech króli!!! Aż się chciało kolędy śpiewać...

Tak, jak każdy człowiek jestem trochę mściwa i kiedy mi ktoś pluje w twarz, w głębi serca czekam na właściwy moment, by zobaczyć, jak ucieka z podkulonym ogonem. Nie różnię się w swych emocjach od innych Polaków. Tylko tyle, że ja sobie swoich krzywd nie wymyślam. One są prawdziwe, realne i bolesne. Nie mówię, że Tusk mnie okradł, bo mnie nie okradła, nie mówię, że poprzednia władza wyprzedała Polskę, bo w zasadzie nie było już zbyt wiele do wyprzedania. Prawdziwa prywatyzacja miała miejsce jeszcze w poprzednim stuleciu i uratowała Polskę przed bankructwem. Ale, kiedy mówię, że PIS pluje mi w twarz, nie żartuję. Jestem śmiertelnie poważna i śmiertelnie poważnie planuję zemstę...a właściwie sprawiedliwą zapłatę. Ale to może za rok, bo następnych świąt pokonanych chyba nie przeżyję.
To, co robi ekipa władzy nie mieści się w żadnych kanonach rządzenia. Ma się wrażenie, że się rozbójnicy dostali do Polski, i że pakują wory złota, niszcząc przy tym wszystko dookoła.
Kiedy prezydent Duda zwalniał jeden rząd, przyjmując w tym samym momencie niby nowy, lecz w tym samym składzie, okazało się, że za to zwolnienie należą im się odprawy. Śmiech na sali, za tę 5 minut, kiedy byli bez pracy, należało im się po kilkadziesiąt tysięcy. Oczywiście opinia publiczna bardzo się wzburzyła, bo przecież w styczniu ma być kolejna rekonstrukcja i co, za każdym razem, kiedy premier przesunie ministra z jednego pola na politycznej szachownicy na drugie, będą dostawać odszkodowanie za poniesione krzywdy???
Sprawa medialnie śmierdząca, a więc natychmiast z tych odpraw zrezygnowali...i prawie w tym samym momencie otrzymali nagrody za świetną pracę w minionym roku, w kwotach nie mniejszych, niż przewidywały odprawy. W końcu, jakie to ma znaczenie, jak się nazywają pieniądze, czy to jest odprawa, czy nagroda, czy premia świąteczna. Ważne by strumień gotówki regularnie zasilał ich konta, a wszystko w majestacie prawa i z kieszeni podatnika. Czy to nie jest zakamuflowane złodziejstwo?
Rząd rozrasta się w takim tempie, że zaczyna w szwach trzeszczeń. Gabinetów im w końcu zabraknie i limuzyn będzie trzeba więcej zamówić. O zatrudnienie ochroniarzy się nie martwię, zawsze się jakiś brat lub kuzyn partyjnego kolegi znajdzie, jakaś córka leśniczego albo protegowany ministra. Zwalnia się kolejnych członków Rady Ministrów, ale się ich z rządu nie wyrzuca, tylko przesuwa na inne stanowisko. Za chwilę połowa PISu będzie zatrudniona w Radzie Ministrów i będzie zarabiać na słoneczne emeryturki. Tak na zasadzie, by każdemu dać jego 5 minut sławy, a potem do końca życia pozostawić przy korycie. Tak oto byli ministrowie, czy rzecznicy, zostają od razu sekretarzami, podsekretarzami, nie wiadomo od czego i do czego. A niezależnie, jak wielu członków będzie miała Rada Ministrów, rządzić i tak będzie tylko ON.
Ludzie nauki, prawnicy i zasłużeni dla Polski politycy, a nawet niektórzy dostojnicy kościelni, wystosowują do prezydenta swoje rozpaczliwe apele, by przeciął tę falę bezprawia, a my śpiewamy o głowie państwa kolędy.
Zawsze wydawało mi się, że pieśni należą się bohaterom pozytywnym.
Kolęda, jak mówi definicja, to radosna pieśń noworoczna lub bożonarodzeniowa. I chyba jesteśmy pierwszymi ludźmi na Ziemi, którzy napisali kolędę rozpaczy...pieśń o zamordowanej nadziei i o złym prezydencie.
Dla nas, Polaków, grudnie zawsze były trudne, a za kilka dni przeżyjemy kolejne w naszej historii święta pokonanych...Niby czołgów na ulicy nie ma, niby stół zastawiony bogato i wino w szkle czerwienieje, a jednak czegoś brakuje i radość podszyta goryczą na naszych twarzach.
Czasami wystarczy przymknąć powieki, na chwilę stracić z oczu własne życie. I nagle wszystko zaczyna dziać się samo, zaczyna przemykać obok nas i nagle orientujemy się, że na nic już nie mamy wpływu.
To było tylko mgnienie oka i wypuściliśmy z rąk stery, a teraz za nas będzie decydował jakiś Błaszczak, jakiś Ziobro i jakiś Kaczyński. Okręt, którym płyniemy już tylko jako niewolnicy, nie zmierza do bajecznej krainy lecz na burzliwe otchłanie oceanu. Możemy się poddać, albo zrzucić kajdany i odzyskać ster. I nie chcę już mówić, by otworzyć oczy, że wszystko jeszcze ciągle zależy tylko od nas...
Wcale już nie jestem tego pewna.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...