Ktoś powie, że nie należy nazywać Lex TVN tematem zastępczym, bo jest to temat równie ważny, jak wszystkie inne. Ależ oczywiście. W zasadzie to temat najważniejszy, bo zniewolone media kończą złudzenie, że Polska jest krajem demokratycznym. I dlatego właśnie jestem pewna, że w końcowym efekcie, udając legalne procesy, PiS póki co, wycofa się z wojny o amerykańskie media.
Scenariusz tego filmu jest bardzo czytelny: W pewnym niespodziewanym momencie, partia rządząca rzuca w przestrzeń legislacyjną odrzuconą przez Senat ustawę Lex TVN. Obecni w Sejmie członkowie Zjednoczonej Prawicy oraz kurewscy kolaboranci dostali prezent na święta zaspokajający ich pokłady nienawiści. Mogą rechotać w kuluarach widząc, jak opozycja jest bezsilna a na wrogą telewizje pada strach. Mogą też publicznie wyśmiać, opluć i okazać lekceważenie i prawu i opozycji, a Lichocka nie robiąc żadnego gestu, który mógłby być pokazywany w nagłówkach, pokazuje po raz kolejny środkowy palec społeczeństwu. Potem trajkocząca Witek doprowadzi do kuriozalnego przyjęcia wadliwej i szkodliwej ustawy pomijając jakąkolwiek kulturę debaty. Potem oczywiście TVN 24 nie może nie zareagować. Program specjalny, zaproszeni eksperci, oburzenie świata, upomnienia dyplomatyczne. Wreszcie protest obywateli, przemówienia polityków.
To wszystko dzieje się za przyciśnięciem jednego czerwonego guziczka przez jednego starego dziada-reżysera. Każde z tych wydarzeń było do przewidzenia ze szczegółami. On wiedział, że się to stanie. Dalszy ciąg jest równie przewidywalny.
Na protestach padło kilka twardych słów, które są wykorzystywane przez TVP- telewizje miłości, jako przykłady mowy nienawiści. Donald Tusk zostanie okrzyknięty największym zbrodniarzem grożącym prezydentowi Dudzie szubienicą. Protesty będą wielkie, więc Duda okaże się rozsądnym, niezależnym kurwa! i silnym przywódcą. W dodatku prawdomównym, bo przecież obiecał, że w tym kształcie ustawy nie podpisze.
Będzie więc weto. Wrócimy bardzo szybko do punktu wyjścia czyli do czwartkowego wieczoru 16 grudnia 2021 roku. Zupełnie jakby nic się nie stało. Emocje wywołane nagłym zwrotem akcji w sprawie ustawy medialnej są tak silne, że wracanie do Mejzy, latyfundiów Morawieckiego, czy krzywoprzysięstwa Beaty Szydło lub nadmiernych śmierci cvidowych zbladły i zeszły w naszych mózgach gdzieś pod podłogę. Wszyscy, zarówno ci za, jak i ci przeciw, zagrali w teatrze marzeń starego dziada. Zagrali według jego scenariusza, chociaż większość nigdy go nie widziała na oczy...
No i na święta pojawiły się, jak manna z nieba kolorowe prezenty dla narodu.
Posłowie zjednoczonej prawicy dostali nadprogramową dawkę szyderstwa z narodu i nienawiści. Beta może spokojnie wracać na wioskę i liczyć, że nadal wszyscy ją będą uważać za świętą kobietę. Smród Mejzy został zabity silniejszym smrodem, a telewizja miłości dostała górę materiału do manipulacji. Największa paczka jest dla największej kreatury nazywanej bezprawnie prezydentem. Okazał się, że tak naprawdę nie jest długopisem, że się potrafi postawić i rządzi, bo jest twardym facetem z jajami.
Ale, jak to na święta, paczki będą także dla gorszego sortu. Opozycja dostała złudzenie, że może być zjednoczona, chociaż widząc minę Czarzastego zmuszonego do stania na tej samej trybunie z Tuskiem, nadzieja jest mikroskopijna. Protestującym będzie się wydawało, że to oni swoim licznym udziałem zmusili prezydenta do ustępstwa, niektórzy nawet go zaczną skrycie szanować i zalegnie się w nich wiara, że może ten obrzydliwy facet posiada jeszcze gdzieś głęboko ukryte pokłady przyzwoitości. I jeszcze jedna paczka, bardzo w sytuacji Polski ważna. Paczka dla premiera Jeśli nagle się okaże, że znowu mamy lawinę zakażeń, a linia ofiar śmiertelnych zarazy poszybuje w górę, za wszystko oskarży się opozycje, która zorganizowała tak liczne manifestacje.
Czy Państwo czytali „Rok 1984” Orwella? Jeśli tak pewnie wiecie, jak działa takie państwo. Władza w zasadzie nie zajmuje się rządzeniem, a reżyserowaniem. Pociąga za sznurki tak, by zarówno Ci, którym się wydaje, że są jakąś elitą, ale także klasa średnia i biedota, nie miała świadomości, że skręcić może tylko w tę uliczkę, którą jej przeznaczy władza. I wszyscy stają się bezwiednie aktorami, którzy w naturalny sposób odgrywają przeznaczone im role. I tylko się im wydaje, że jeszcze są wolni.
Ktoś może pomyśleć, że ja tu krytykuje WASZE protesty na ulicy. Nie! Drodzy MOI PRZYJACIELE, gdybym była w Polsce byłabym z WAMI na ulicy. Dzięki tym protestom oni mają obraz swojego poparcia, które spada. Ale Wy musicie być mądrzy, musicie po prostu wreszcie zrobić coś, co nie będzie zgodne ze scenariuszem, który WAM napisał dziad- reżyser. Bo on robi cały czas 3 kroki w przód, 2 w tył. I tym sposobem się prawie niezauważony posuwa do celu. A w naszych działaniach nie ma jakiegoś pomysłu albo jakiegoś zaskoczenia. On gra Vabank. A my odpowiadamy zbyt słabo i to nie jest zarzut wyłącznie do obywateli.
Na taką ustawę w sprawie ograniczenia wolności mediów, USA powinno odpowiedzieć Vabank i kazać się pakować swoim żołnierzykom stacjonującym w Polsce. Inne kraje demokratyczne powinny zagrozić wydaleniem polskich dyplomatów, a UE powinna zawiesić Polskę w prawach członka. My jako obywatele powinniśmy rzucać na plac pod prezydenckim pałacem koktajle Mołotowa, by mu pomóc podjąć decyzję w sprawie weta. Chuj! I tak już nic nie mamy do stracenia. I tak w TVP info będziemy bandytami! Powinniśmy siłą odeprzeć własne wojsko od granicy, gdzie umierają ludzie. Vabank, niech spróbują strzelać do własnych obywateli.
Powinniśmy, powinniśmy, powinniśmy... Niestety, żyjemy w czasach, kiedy nikomu na niczym nie zależy. Nikt się nie narazi, nikt nie zaryzykuje niczego. A bez desperacji i bez poświęcenia, nie może być zwycięstwa. Nie stać nas na zrobienie czegokolwiek, czego by dziad z Nowogrodzkiej nie przewidział i nie brał pod uwagę. Bo on nas zna lepiej, niż Jezus Chrystus. Patrzy w WASZE płochliwe serca i wie, że się boicie, że się pozwolicie szantażować, że siebie sami oszukujecie, że WAM się wydaje, iż odnieśliście zwycięstwo wtedy, kiedy wokół WAS tak naprawdę nie zmieniło się nic. Bo czym różni się dzisiejszy wieczór od tego czwartkowego wieczoru? .
Pytacie, czemu ja nic nie piszę. Nie pisze, bo trudno jest wykonywać prace, która jest bez sensu. Bo trudno jest wierzyć w cokolwiek, kiedy wokół siebie nie widzi się już desperatów, którzy byliby gotowi zmieniać świat.
Nikt z nas nie pójdzie walczyć Vabank. Nikt z nas nie poświęci swojego życia. Nie zrobi tego nawet mając świadomość, że śmierć ofiar komunizmu właśnie obraca się w pył i odpływa, że cała heroiczna praca Wałęsy, Michnika, Kuronia czy Mazowieckiego, właśnie okazała się nie potrzebna. Nie pozostaje już nic, jak usiąść przy lampce wina i zastanowić się, co musi się stać, by się Polakom przelała ta władza, by nią po prostu rzygnęli i poczuli skręt żołądka. I czy w ogóle takie coś istnieje? Czy będziemy nadal żyć od manifestacji do manifestacji wyreżyserowanej przez wielkiego brata. Kontrolowanej niewoli.., podarowanej w czerwonym papierze pod choinkę.
Kiedy na WAS patrzę mam ochotę pogłaskać WAS po głowie i powiedzieć: Idźcie już do domu, spełniliście swój obowiązek, odegraliście swoje role...