niedziela, 26 sierpnia 2018

Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.. ( Tekst z dnia 26 sierpnia 2018 roku)






Oglądam wspomnienie o Grzegorzu Miecugowie...To jedna z tych śmierci, z którą najtrudniej się pogodzić. Nie mogę w to uwierzyć, że tacy ludzie odchodzą tak młodo i tak bezsensownie. Dzięki takim ludziom jak on, nie wierzę w śmierć. Nie wierzę w to, by takie umysły po prostu umierały, by tyle dobra, tyle emocji, tyle światła...nagle gasło gdzieś w zapomnieniu. Pamiętam ten niezwykły, świecki pogrzeb Grzegorza...niektórzy wypominali mi, że odbył się także drugi pogrzeb, katolicki. Nie wiem jednak, czy Grzegorz potrzebował specjalnych namaszczeń u boga, którego nie ma. Mówię to z pozycji osoby, która nie będzie miała katolickiego pogrzebu, bo sobie go nie życzę. Ale to wcale nie oznacza, że gdzieś, ktoś w odruchu złośliwości nie zamówi mszy za moją duszę...
To taki kolejny powód, by przy okazji wspomnienia o Grzegorzu Miecugowie i śmierci senatora USA John Mc Clain, pogadać o tym dniu, który należy według prawa kościelnego świecić. Przyjmując, że bóg istniał naprawdę i dał takie przykazaniem ludzkości, co tak naprawdę miał na myśli? Może tylko to, że każdemu, kto ciężko pracuje, należy się dla zdrowia dzień odpoczynku...
Kościół katolicki, jak rasowy biznesmen przywłaszczył sobie to przykazanie. Nie daje człowiekowi prawa do odpoczynku, nawet nie nakazuje oddawania w tym dniu pokłonów bogu, który nas podobno stworzył. Kościół zmusza człowieka do tego, by nie świecił tego dnia, nie odpoczywał, lecz bezwzględnie odwiedził w tym czasie świątynię i koniecznie dał datek na kościół. By się wyspowiadał, kupił sobie odpust, by złożył ofiarę...
No tak, takich cwaniaków było w historii wielu, lecz nauka, postęp i świadomość rozwijającego się ludzkiego mózgu, bardzo szybko wyeliminowała wszystkich podobnych oszustów. Ciekawym jest, że tego boga, którego nikt nigdy nie widział, nie jesteśmy w stanie wyeliminować z naszego życia. Dla mnie to debilizm i głupota.
Obserwuję ludzi działających w różnych dziedzinach życia...polityków przysięgających na biblię i wypowiadających znaną formułę: tak mi dopomóż bóg, lekarzy powołujących się na klauzulę sumienia, nauczycieli negujących wydarzenia historyczne, które nie są zgodne z ich wiarą i sportowców, którzy przed startem wykonują znak krzyża... Patrzę na to i oczom nie wierzę, że ludzie mogą być tak bezmyślni i tak pozbawieni refleksji, tak bardzo ignorujący otaczającą ich rzeczywistość. Kiedy się to wszystko im tłumaczy, oni odpowiadają standardowo, że nie wierzą w kościół, tylko w boga. Ale w sprzeczności z tą zasadą biegają co niedzielę do kościoła i dożywiają swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi kler, a nie boga, w którego wierzą. Gdyby naprawdę wierzyli w to chrześcijańskie bóstwa, nadwyżkę pieniędzy przekazywali by ludziom ubogim, chorym i potrzebującym. Tylko ludzie bezmyślni uważają, że ksiądz załatwi to za nich.
Ależ oczywiście, mogę się z tego pośmiać, patrząc, jak wyszkolony złodziej w sutannie gra WAM każdej niedzieli na uczuciach, by z WAS wydusić ostatni grosz. Mogę lekceważyć sobie ten fakt, że są to pazerne świnie w sutannach ozdobione złotymi krzyżami, które WAS szantażują i straszą, byście im płacili. To w końcu nie moje pieniądze, a swoje, niech każdy wydaje tak, jak uważa...Mogłabym tę katolicką głupotę pominąć milczeniem. Ale mamy na tapecie najnowszą wizytę papieża Franciszka w Irlandii, papieża niezwykłego, jedynego we swoim rodzaju, który próbuje wziąć na klatę wszystkie grzechy kościoła. Ale mimo to nie zasługuje on na więcej szacunku, co wszyscy jego poprzednicy. Jest takim samym hipokrytą, jak cały ten jego kościół.
Wielowiekowe, usankcjonowane złodziejstwo, mordy w celach zawładnięcia bogactwa, skazywanie ludzi na śmierć za obronę swych poglądów, oskarżenia o czary i kontakty z diabłem lub trollami, tylko po to, by klienta spalić na stosie i przejąc jego majątek, wyduszanie ostatnich pieniędzy z wdów i sierot. Pozorowane instytucje dobroczynne, które grając na ludzkich uczuciach zbierały fundusze przekazując lwią ich część do Watykanu. I przez te wszystkie wieki, nieodłączne okrucieństwo, nieodłączna pedofilia, usprawiedliwiana boskim nakazem. Tfu!!!
Papież w gorących modlitwach przeprasza za kościół i spotyka się z jego ofiarami???! A na chuj komuś potrzebne te przeprosiny i te spotkania? Czy ktoś tym tysiącom zgwałconych osób zwróci życie, które jakiś cep w sukience im zmarnował? Czy nagle doznają szczęścia zabrane matkom dzieci, sprzedane i rozłączone z rodziną, czy jakieś pierdolone przepraszam jest w stanie jeszcze cokolwiek naprawić? Tak naprawdę nie mamy pojęcia, czy papież Franciszek naprawdę współczuje ofiarom, czy zobaczył tylko to, że się dłużej pewnych spraw nie da zamiatać pod dywan, że trzeba się pokajać, przyznać do błędu, by ratować...nie, nie życie tych ofiar, lecz by ratować ten interes, ten biznes zwany kościołem katolickim. Jakoś nie widzę ani u tego papieża, ani u innych panów dla kamuflażu zakładających sukienki najmniejszej chęci, by dążyć do prawdy, by ścigać winnych i by ich ukarać według świeckiego, a nie kościelnego prawa...
A my co, mamy tak po prostu wybaczyć i o wszystkim zapomnieć???
Być może było by nas na to stać, gdyby nie fakt, że w tym samym momencie, kiedy papież Franciszek usiłuje przepraszać, cała reszta jego podwładnych wcale nie czuje się winna, a często w tym samym momencie obmyśla plany, jak dorwać się do kolejnego dziecka...
Ja nie jestem ofiarą kościelnej pedofilii, ale w dzieciństwie miałam takiego księdza, który uczył mnie religii i bardzo długo był proboszczem w parafii, gdzie chodziłam do szkoły. Może nikogo nie gwałcił, ale bardzo długo i szczegółowo spowiadał swoich parafian. Wypytywał nas szczególnie o nasze życie seksualne, nie, nie wtedy, kiedy byliśmy już dorosłymi osobami, z jakimś bagażem doświadczeń, ale wtedy, kiedy nas przygotowywał do pierwszej komunii. Było to naprawdę bardzo przykre uczucie, kiedy małe dziecko musi staremu dziadowi szczegółowo opowiadać o tym co myślał i gdzie się dotykał. Może nie był to zwyczajny zwyrodniały pedofil, ale tylko on wie, co robił w zaciszu konfesjonału podczas takiej spowiedzi... Dla mnie, trauma na całe życie i poczucie psychicznego gwałtu, poczucie brudu, poczucie bycia kimś obleśnym, bo w wieku ośmiu lat wykazywałam naturalne dla swojego wieku zainteresowanie swoją seksualnością.
W tamtych czasach bardzo mało się mówiło o grzechach kościoła. W Polsce, jeśli ktoś sam nie dotrze do właściwej literatury, ciągle jest to temat tabu.
Ja, bardzo szybko otrzeźwiałam, ale jeszcze długo potem zachowywałam katolickie tradycje dla świętego spokoju. Bo my, tamto pokolenie, nie byliśmy tacy odważni, by iść przeciwko wszystkim i pod wiatr. Bo były lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte, bo odzyskaliśmy wolność, a kościół katolicki wydawał się częściowym sprawcą tego naszego zwycięstwa. Dopiero potem zaczęły wychodzić kwiatki, pazerność, bezduszność, okrucieństwo, pijaństwo, pedofilia. To, co za komuny działo się wyłącznie za wrotami kościołów, nagle się wylało, wypełzło na świat i patrzy na nas swoimi śmierdzącymi oczami.
Coraz mniej mam szacunku do ludzi, którzy udają, że niczego nie widzą, a jeszcze mniej do tych, którzy otwarcie się przyznają, że widzą, ale cóż...jakoś trzeba te dzieci do boga doprowadzić, do pierwszej komunii, do bierzmowania... A tymczasem prowadzają swoje dzieci bardzo często i doprowadzają do księdzowego chuja, do jego wulgarnych łap, do pogardy, do poniżenia, do czystego zła.
My, rodzaj ludzki jesteśmy naprawdę żałośni, bo każde zwierze, ptak, dzika świnia, niedźwiedź czy wilk, zwierzę, które ma dużo mniejszy mózg niż my, dumnie nazywający się ludźmi, chroni swoje potomstwo przed złem za cenę własnego życia. Zwierzęta są dobre, bo nikt nie zaraził ich żadną religią. A my wpychamy je w łapy zła usprawiedliwiając to religią i tradycją.
Jesteśmy beznadziejni, jesteśmy opętani katolickim złem od pokoleń. I dopóki tak będzie, nikt się nie odważy stanąć przeciwko temu złu.
Politycy, zarówno ci z prawa, jak ci z lewa i centrum, doskonale wiedzą, że tylko rząd dusz, jaki zapewnia im kościół, daje szansę na rządzenie w tym zniewolonym kraju. Nikt, nawet najbardziej skrajna lewica, nie jest w stanie powiedzieć dość. Nawet Leszek Miller jeździł całować papieża Polaka po rękach. Tak, tego samego papieża, który był chyba najbardziej sprawnym zamiataczem spraw dla kościoła trudnych pod dywan. Człowiek, jako taki w ogóle się dla niego nie liczył, tylko dobro kościoła. Jeśli był elementem gry państw zachodnich w zwalczaniu komunizmu, to zgodził się na to, by umocnić kościół w Polsce, by mu przywrócić władzę. Polacy, ich odzyskanie wolności, było rzeczą drugorzędną. Za te zasługi dla kościoła, za ukrywanie i pobłażanie pedofilii, za popieranie rozpasanego kleru, ten kościół uczynił go świętym, a my, jak takie barany cieszymy się, że to był Polak. Ja się tego wstydzę, że to mój rodak był tak zaprzedanym Watykanowi zdrajcą ludzkości. Nie mam dla niego szacunku, ale ja nie wstydzę się zdobywać wiedzy nawet jeśli jest ona dla mnie bolesna. I nie mam szacunku dla papieża Franciszka. Wszak to pod jego skrzydłami, tak, jak pod skrzydłami papieża Polaka i jego następcy, rozkwitł w naszej ojczyźnie biznes Tadeusza Rydzyka. Gdyby papież, ten czy inny, naprawdę wierzył w jakiegokolwiek boga, który jest dobry, już dawno takie podłe indywidua z tego kościoła by wyrugował z korzeniami.
Nie chce tu pisać, że to jest mój list do papieża, bo to stanowczo za wysokie progi dla takiego kmiotka, jak ja. Powiem więc, że na mój szacunek zasłuży ten papież, który każdego, złapanego na pedofilii księdza, odda bezzwłocznie pod świecki sad, który w końcowym efekcie abdykuje i rozwiąże wreszcie ten watykański burdel, a jego majątkiem obdaruje narody świata, prawowitych właścicieli tych dóbr, okradanych od 2000 lat podstępem.
Czekam na takiego papieża, który powie wprost, że jeśli istniej jakiś bóg, to nie ma on nic wspólnego w kościołem katolickim, zbrodniczą i złodziejska instytucja, która powstała tylko po to, by łupić ludzi. Wtedy może słowo przepraszam z ust takiego papieża nabierze zupełnie innego znaczenia.
Drodzy moi czytelnicy. Wiem, jak zwykle po liście na temat kościoła spotka mnie wiele krytyki. Poczujecie się znowu przeze mnie obrażani i dyskryminowani. Nie jest to absolutnie moim celem. Sama byłam przez jakiś czas osobą wierzącą, bezgranicznie wierzącą i tylko los mnie skierował na zupełnie inna drogę. Jestem na tej drodze, którą w duszy nazywam drogą oświecenia. Ja też dzień święty święcę... Trochę dłużej pośpię, ugotuję sobie coś lepszego na obiad, mam więcej czasu by pobawić się z psem lub pogłaskać kota, z mniejszym pospiechem porozmawiam przez telefon z rodziną lub przyjacielem, dłużej poczytam książkę. Ale przede wszystkim jestem uczciwa wobec samej siebie. Uważam kościół za zło, więc nie uczestniczę w jego życiu. Nie muszę, tak jak WY sobie wmawiać, że robię to dla boga, nie dla plebana, nie muszę zamykać oczu przed pedofilią. Nie muszę wysłuchiwać moralnych połajanek od kogoś, kto być może zgwałcił dziecko i przyjmować komunii z brudnych łap proboszcza, który może właśnie zrobił sobie dobrze w konfesjonale, wypytując dziesięciolatka o to, gdzie i ile razy się dotykał. Uczestnicząc w tym wszystkim, sama czuła bym się poniekąd pedofilem.
Możecie więc mnie po katolicku nienawidzić. Jestem na to przygotowana. Nienawidzić za to, że staram się być dobrym człowiekiem z wyboru, a nie ze strachu przed piekłem.



3 komentarze:

  1. Poważam Panią i Pani tekst,prawda i tylko prawda .Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam takie samo zdanie.Podziwiam Panią i czytam wszystkie teksty przez Panią napisane .

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy udała się Ci trafić na ten cudowny filmik ?
    https://www.facebook.com/161835867871209/videos/225438201510975/UzpfSTEwMDAwMTc1MDY3MTUxMjoxNzA2MjI3NDY2MTEyMjU5/

    OdpowiedzUsuń

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...