czwartek, 22 marca 2018

Na rozstaju dróg, czyli przycisk pod nazwą MYŚLENIE... ( Tekst z dnia 22 marca 2018 roku.)


Muszę zareagować, bo mam wrażenie, że opozycja, siedząc zbyt blisko PISu, nie widzi wszystkiego z właściwej perspektywy. Chodzi mi o niespodziewaną krytykę Zbigniewa Ziobro na temat nowelizacji ustawy o IPN. Nie wiem, czy opozycja naprawdę jest taka krótkowzroczna, czy gra w grę narzuconą przez PIS. Nie rozumiem tej radości, że to niby prokurator generalny przyznaje się do błędu, posypuje głowę popiołem i sam siebie krytykuje. Zbigniew Zero Ziobro wprowadzić do naszego systemu prawnego nie jedną ustawę niezgodną z Konstytucja i niejeden przepis, który ją łamie. Nigdy mu to nie przeszkadzało w dobrym samopoczuciu. Śmieszne jest więc to, że teraz nagle widzi niekonstytucyjność niektórych przepisów o IPN. To nie jest żadne posypywanie głowy popiołem. Nie nabierajcie się na takie gesty. Minister bezprawia, w porozumieniu z prezesem, przygotowuje suwerena na również uzgodniony z prezesem wyrok atrapy TK. Bo jak można to inaczej widzieć?, że przed uchwaleniem Ziobro nie zauważył, że ustawa jest niezgodna z Konstytucja?
Aż nie mogę uwierzyć, że opozycja się na to nabiera. A przecież oni to robią, bo po prostu nie maja wyjścia. Sami się nie mogą wycofać z honorem, a jeśli tego nie zrobią, USA i Izrael zeżre ich na śniadanie i popije piwem. Wyrok Trybunału kupuje im czas, daje szansę, wyrzucić tę kompromitację z tematów przedwyborczych i zasugerować dobrą wolę do pojednania. Oczywiście, te zabiegi na kilometr śmierdzą fałszem i hipokryzją.
Wielokrotnie to mówiłam! Jeszcze PIS nie ma całkowitej władzy, jeszcze przez rok lub dwa musi się liczyć z obywatelami. Ale jeśli się będziemy nabierać na takie numery, to za chwilę będą już mogli robić, co chcą i nie będą się musieli tłumaczyć z pogorszenia stosunków z sojusznikami. Oni mają w tej samej głębokiej dupie i Polaków i sojuszników. Tylko władza się liczy! I tak, jak Andrzej Duda oszukał Polaków udając, że wetuje ustawy o sądach, tak i Zbigniew Ziobro udaje, że nagle dostrzegł niezgodność wprowadzonego prawa z Konstytucją. Ja tego nie łykam!
Tyle tytułem wstępu i reakcji na to, co przed chwilą wysłuchałam w telewizji.
Chciałabym jednak w głównej części odnieść się do mojego wczorajszego teksu na temat kościoła. Wiele osób pozytywnie go przyjęło, co mnie nawet zaskoczyło, bo ludzie mają pewien rodzaj rozdwojenia jaźni i o ile zauważają grzechy kościoła, o tyle nie widzą innej drogi życia. Nie wiem, na czym to polega i jak ludzie sobie tłumaczą to, że widzą zło, a mimo to podążają za nim. Może to strach przed śmiercią i potrzeba łudzenia się, że za tą bramą jeszcze jest jakieś inne życie. Chociaż akurat dla mnie to żaden dylemat, bo jeśli coś jest po śmierci, to mam nadzieję, że strażnik bramy oceni moje postępowanie, a nie religijne deklaracje. Nie są dla mnie ani wzorem, ani autorytetem kościelni pasterze, którzy ani słowem, ani przykładem nie byli by w stanie nikogo doprowadzić do zbawienia. Jak mówi doświadczenie, umrzeć musi każdy i wierzący i niewierzący i jedyne, co możemy zrobić, to się z tym faktem pogodzić.
Cieszę się więc, że coraz więcej osób dostrzega problem, a mój emocjonalny atak na kościół nikogo nie zbulwersował i nie zranił.
Najwięcej krytycznych głosów usłyszałam od mężczyzn, którzy słusznie zauważyli, że to kobiety najczęściej chodzą do kościoła i jeszcze ciągną za sobą swe pociechy. Może to prawda. Jesteście w Polsce to może lepiej to możecie ocenić. Chociaż muszę przyznać, że ja znam sporo bezgranicznie religijnych facetów, do których żadne argumenty nie trafiają. Jeżeli faktycznie kobiety są przez tę instytucję bardziej zniewolone, to wynika z przyczyn kulturowych, o których pisałam kilka dni temu.
Od urodzenia się wmawia kobietom, że to one muszą być strażniczkami ogniska domowego, między innymi prowadzać dzieci do kościoła. Zbliża się wielkanoc, i większość ludzi, mimo wszystko pobiegnie z koszyczkiem i będzie celebrować. To jest jak wirus. Dostajemy go w pakiecie w rodzinach, które w ogóle się nie zastanawiają, czy to jest dobrze czy źle. Mnie jest łatwiej. Nie mieszkam w Polsce. Ale kiedy mieszkałam, to też moje dzieci chodziły na religię i miały komunię. Oczywiście, kiedy zdjęły białe kiecki, to ich już potem ksiądz nie zobaczył na oczy, bo wiedziały, że to bzdura. W Hiszpanii, 40% dzieci jest nieochrzczonych, i mamy różnorodność wyznań, więc nie ma takiej presji społecznej. Ale człowiek powinien mieć własną wolę, silny kręgosłup i dość odwagi, by się wyłamać z tego kręgu! Trzeba to robić. Po prostu kościół sobie już pozwala na zbyt dużo, by można było traktować go jako nieszkodliwą tradycję. Moje dzieci, wychowane w zdrowej rodzinie, nie doznały spustoszenia w mózgach pomimo, że w tych tradycjach uczestniczyły, ale nie wszyscy mają takie warunki, by się uratować.
Trzeba nieustannie walczyć o każdą napotkaną w swym życiu osobę, bo każdy wyrwany z okrutnych kościelnych łap, jest skarbem. Póki co, jesteśmy na straconej pozycji, ale to nie znaczy, że wolno nam sobie odpuścić choćby na chwilę. Kiedyś wygramy! Nawet jeśli nie za naszego życia, to warto popracować nad następnymi pokoleniami. Ja już wychowałam dwie antychrystki i mam nadzieję, że takich matek będzie przybywać. Musicie być wyrozumiali wobec ludzi, którzy są zbyt słabi, musicie im podać rękę.
Kiedy się rodzimy, to zanim zaczniemy mówić mama, uczą nas robić @dzia bozi@. Kiedy w wieku kilkunastu lat zaczynamy samodzielnie myśleć, jesteśmy już ugotowani. Potem, bardzo trudno, nawet jeśli się chce, wyrwać to z głowy. Wiem to, bo ciągle z tym walczę, z tą agresywną rośliną w moim mózgu, którą regularnie karczuję i prawie, palę po niej ziemię, a ona i tak odrasta i pojawia się pod postacią wątpliwości... czy aby nie byłoby lepiej, tak na wszelki wypadek, czasami choć na chwile, wrócił na łono ukochanego kościoła?To jest ciągła walka. To nam zrobili nie tylko kościół, ale także nasi rodzice. Ale skoro wiemy, jak bardzo trudno jest wyrwać się z tych szponów, to dlaczego ciągle robimy to swoim dzieciom i wnukom? Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Może po prostu przeciętny człowiek nie ma potrzeby bycia wolnym, albo mu to po prostu lata setką wkoło dupy!
Myślę, że znaleźliśmy się w tej chwili w bardzo ważnym momencie. Jednocześnie bardzo tragicznym i nieprzewidywalnym, ale także dającym nam szansę na oczyszczenie. Do tej pory biegliśmy w owczym pędzie z całą resztą i nie chciało nam się niczego zmieniać. Ale w ciągu ostatnich dwóch lat maska spadła z twarzy wielu polityków i także z twarzy kościoła. Stoimy na rozdrożu i wreszcie mamy wybór!
Odwagi więc, tylko tego nam potrzeba, by zrobić krok we właściwym kierunku. To jest prosty przykład, jak może potoczyć się los, by złe wyszło nam na dobre. Tylko od nas to zależy. Wystarczy przycisnąć przycisk pod nazwą myślenie! By nigdy więcej nie szukać w kościele porady, jak mamy żyć i na kogo mamy zagłosować.


1 komentarz:

Pytacie, kim jestem? To ja, koń trojański! ( Tekst z dnia 25 kwietnia 2023 roku)

  Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez...